Wlosi sa bardzo przesadni. Pamietam jak Julcia byla malutka i jezdzila w glebokim wozku. Pierwsza rzecza o jaka sie mnie pytano bylo: czy w wozku wozil czerwony rog? Mowa tu o najważniejszym włoskim amulecie przynoszącym szczęście. Jest nim rożek neapoletański. Jego historia sięga Neolityku (3500 roku przed Chrystusem), kiedy to mieszkańcy chałup wieszali na drzwiach róg jako wróżbę płodności. Według mitologii Zeus podarował swojej karmicielce róg mający magiczną moc dający jej wszystko to, czego pragnęła. W średniowieczu róg przynoszący szczęście musiał być czerwony i zrobiony
ręcznie. Czerwień oznaczała zwycięstwo nad wrogiem. Każdy talizman zrobiony ręcznie nabywał dobrych mocy z rąk, tego który go wykonał.
Rożek neapolitański jest symbolem życia i odstrasza złe moce. Według przesądów, by przynosił szczęście musi być podarowany (a nie kupiony). Poza tym musi być sztywny, ostry, wklęsły w środku i o formie sinusoidalnej.
Rozek dla Julci podarowala mi moja znajoma Valeria, jezdzil w kieszeni wozka i byl zawsze gotowy do pokazania sie niedowiarkom.
Ale wracajac do przesadow. Kilka dni temu bylam z tesciowa w sklepie spozywczym. Zakupila ona kilka produktow, po czym udala sie do kasy. Po podliczeniu kwoty wyszlo, ze musiala zaplacic 6,66 euro.
Wszyscy w sklepie zgodnie zauwazyli, ze sa to diabelskie cyfry: 666. Wystraszona tesciowa podbiegla do najblizszej polki i chwycila w locie pierwszy lepszy produkt.
"-Prosze to doliczyc i powiedziec jaka bedzie kwota" - powiedziala do kasjera. Wszyscy w sklepie odzyskali humor, a tesciowa byla zadowolona, ze zaplacila wiecej.
ps. Fragmenty o rozku neapolitanskim pochodza z mojej niewydanej ksiazki "W krzywym zwierciadle".