Na dworzu jest tak goraco, ze wczoraj postanowilam zostac w domu. O godzinie 11 termometr wskazywal 46 stopni...
Julcia w kolko powtarzala : acqua, acqua, wiec postanowilam powtorzyc udany eksperyment z zeszlego roku. Nadmuchalam basenik i ustawilam go na zabudowanym tarasie. Julcia szalala z radosci. Zreszta spedzilam w nim doslownie caly dzien.
Podczas ostatniej kapieli, tuz po 19 (woda byla mocno nagrzana przez slonce) zadzwonil dzwonek do drzwi. To sasiadka z dolu krzyczala cos w dialekcie neapolitanskim. Trudno bylo ja zrozumiec. W koncu jak opadly jej emocje wytlumaczyla, ze ode mnie leje sie woda. Wyjelam Julcie z basenu i poszlysmy zobaczyc. W jednym gornym rogu bylo mokro, ale nic wiecej. Zadnego strasznego zalania. W kazdym badz razie czeka nas robota.... skucie kafelkow i zabezpieczenie podlogi przed woda....
Basen zostal zlikwidowany, nie wiem jak Julcia sie z tym pogodzi. Trzeba bedzie go ustawic w innym miejscu. Tylko gdzie? W salonie??!!