Reasumujac: przez nawigator stracilismy godzine czasu. W koncu trafilismy do miasteczka Gragnola.
Nad miasteczkiem rozposciera sie ogromny zamek. Podobno mozna go zwiedzac, ale po uprzedniej rozmowie z opiekunem zabytku. To jakas pani, ktora na zamowienie otwiera zamek. Odbywaja sie tam tez sluby, a goscie weselni moga spac w komnatach. Podobno tylko jedna czesc zamku jest odnowiona, reszta jeszcze czeka...
Inni natomiast przychodzili juz wieczorowa pora i pytali czy jestesmy z Toskanii. To tak jakbysmy juz nie byli w Toskanii. Moj maz pytal wiec: " a Wy skad jestescie?"
To pytanie pojawia sie co jakis czas. Mieszkancy tych rejonow nie za bardzo identyfikuja sie z Toskania. Jestesmy bardzo blisko Ligurii, stad to zamieszanie pochodzeniowe.
W Gragnoli wszedzie pelno stoisk, zabaw dla dzieci. W piwniczkach mozna bylo zakupic smakolyki rejonu Garfagnana. Poznalam przemila pania wypiekajaca ciasta. Jej specjalnoscia jest tarta z figami (z wlasnego ogrodu) oraz z fioroni: duzej odmianie figi, rosnacej w tych rejonach (podobno jest jeszcze slodsza od normalnej figi). Oto niektore smakowite zdjecia.
Ciasto ananasowe
Ciasto z serem ricotta
Tarta z ricotta i nutella
Specjalnosc pani: tarta z figami (wiecej zdjec ciast na Facebooku, na profilu Moja Toskania)
Okazuje sie, ze tu w okolicach tradycyjne toskanskie ciasto castagnaccio wyrabiane jest z dodatkiem miodu i mleka.Nie dodaje sie do niego rozmarynu (natomiast w Pistoi tak).
Cianina (inaczej castagnaccio)
Festa skonczyla sie o 1 w nocy.... O 3.30 bylismy w domu...