Pojechalismy do Acquerino, z ktorego piechota mozna isc do schroniska Il Fagione. Tablica umieszczona na poczatku trasy wyraznie informowala, ze schronisko otwarte jest w lipcu i sierpniu, a w pozostale miesiace na "zadanie".
W gorach bylo troche chlodniej, ale nadal goraco.
40-minutowa przechadzka przeksztalcila sie w poltoragodzinne chodzenie. Juz na samym poczatku Julcia sie potknela i trzeba bylo wracac, by przemyc rane w wodzie tuz przy parkingu.
Na trasie znalezlismy dwa arbuzy wyciete w ksztalcie serduszka
Polozylismy sie doslownie sekunde na trawie w nadziei na odpoczynek. Ale Julcia odzyskala sily i zaczela skakac. Odpoczynek trwal wiec niewiele.
Z powrotem zeszlo sie juz mniej. Postanowilismy odwiedzic jeszcze malutkie miasteczko polozone w okolicach Acquerino.
Torri niestety nas zawiodlo. Nawet sama mieszkanka na pytanie: co tu mozna zobaczyc, odpowiedziala nam: NIC.
Przeszlismy sie 10 minut. Mielismy szczescie, bo bar byl otwarty. Czynny jest tylko popoludniem. Znalezlismy tam cale miasto, ktore jadlo lody.
Miasteczko to liczylo kiedys 1000 mieszkancow, obecnie na stale mieszka tam 5 duszyczek!! Reszta, pare osob,przyjezdza tu by spedzic wakacje, tj. posiedziec przed domem na lezaku i pogadac z sasiadami.
W Torri znajduja sie szczatki wiezy oraz kosciol polozony na wzgorzu. Trzeba sie do niego wspiac (912 metrow n.p.m.).
Wieczorem w gorach bylo wciaz 30 stopni. Pistoia ostatnio jest jednym z najgoretszych miast wloskich.