Postanowilismy wybrac sie tam i przede wszystkim odwiedzic stoisko naszej znajomej Sary.
Wybralismy podroz pociagiem, bo Julcia bardzo ja lubi. Napis w wagonie informowal pasazerow, ze na zewnatrz mamy minus 4 stopnie!
Koleje troche przesadzily z odczytaniem temperatury. Przeciez zima dawno sie skonczyla. A we Florencji to chyba w ogole trudno o tak minusowe temperatury.
Do kas biletowych staly kilometrowe dwie kolejki). Zapomnielismy, ze bilety mozna bylo zakupic w inny sposob (np. internet) i musielismy te kolejke zaliczyc.
Jedna kolejka, w ktorej stalismy, a druga nieco dalej (rowniez widoczna na zdjeciu)
Oto kilka zdjec z targow:
Lubie takie kuchnie!
Podczas targow mozna oddac sie degustacjom roznego rodzaju... |
Moja mama jest ladniejsza od twojej - to dopiero napis!
Dotarlismy do stoiska Sary, znajomej z targow rekodzielniczych. Za miesiac ma wyznaczony termin porodu, jednak nadal pacuje pelna para (skad ja to znam!).
Na koniec trzy zdjecia przedstawiajace Wlochy:
Przed zjednoczeniem...
W 1861 roku...
i w przyszlosci...
Sadzac po dzisiejszym dniu nie jest jeszcze tak zle. Kolejki do kas biletowych pokazaly, ze jak narazie ludzie wychodza z domow i kupuja przedmioty zrobione recznie. A przeciez Wlochy pelne sa malych firm, ktore zajmuja sie rekodzielnictwem. Jest wiec nadzieja na przetrwanie!