W zeszly czwartek rozeszla sie jak burza wiadomosc o tym, ze jakis czlowiek zwiazal sie na Placu Bazyliki. Poszlam na miejsce wydarzenie, by zrozumiec o co chodzi.
Czlowiek w wieku okolo 50 lat zostal zwiazany lancuchami przez znajomego. Jest zdesperowany, bo nie majac pracy nie moze utrzymac rodziny i tym samym chca go pozbawic rodzicielstwa. Tak wynikalo z relacji mezczyzny.
Przyszedl nowo wybrany burmistrz, na gazecie zapisywal sobie dane czlowieka, ktory zapowiedzial, ze w ciagu trzech dni sie zabije.
Dramatyczne chwile, bez ani jednego dziennikarza. Stad zdjecia, ktore ogladacie sa jedynymi, ktore zostaly wykonane.
Burmistrz obiecal, ze zajmie sie sprawa.
- Daj mi tylko troche czasu - powiedzial do mezczyzny.
Osobiscie zycze sobie, zeby rzeczywiscie zajal sie ta sprawa. Ale wiecie jak to jest... Zobczymy. Oby...
Panowie podali sobie rece, po czym burmistrz poprosil by czlowiek zdjal lancuchy.
Bardzo bola tego typu sytuacje. Patrzac na tego czlowieka widzialam dramat calej rodziny. Mezczyzna, ktory nie ma pracy (a wiem, ze chce pracowac bo widuje go na Placu Sali, czasem siedzi w rogu i sprzedaje kwiaty) i nie ma jak utrzymac rodziny.
Takich sytuacji we Wloszech jest coraz wiecej. A wladze na to gwizdza!