Tym razem przyjechal nowy producent, uprawiajacy karczochy! Przywiozl ulotki zawiadamiajace, ze przez nastepne dwa weekendy w Empoli bedzie odbywac sie swieto karczocha. Mysle, ze to wspaniala wiadomosc. Oczywiscie tam pojade!
Gabriella zastepowala dzis Gigia, wraz z siostra sprzedawaly sery.
Byl tez nowy producent mydla.
W kuchni spotkalam cala rodzine Sandry. Robili tarty z dzemami o smakach: owocow lesnych oraz brzoskwini.
I jeszcze kilka zdjec:
Maz Sandry przygotowywal dla nas pizze z eko - maki zytniej. Oczywiscie pomidor i ser rowniez eko.
Na nasz wspolny obiad przygotowalam pandiramerino, czyli buleczki rozmarynowo-rodzynkowe oraz dwa ciasta marchewkowe.
Po targu wszyscy wygladali na wyglodnialych. Pizza rozeszla sie w kilka minut.
Po pizzy zajelismy sie obieraniem bobu i jedzeniem sera pecorino.
Jedlismy rowniez gotowana fasole z szalwia przygotowana przez Wilme.
Na koncu deser: ciasto marchewkowe, pandiramerino oraz pomarancze.
W niedziele brakowalo tylko ladnej pogody. Padalo przez caly dzien. Oby wypogodzilo sie w przyszly weekend, ktory zapowiada sie pelen wrazen. Czeka nas miedzy innymi strzyzenie owiec!
Cudowne są takie miejsca. Włosi potrafią promować to co mają najlepsze. wyobrażam sobie te zapachy , które tam królowały. O smakach nie wspomnę bo dostaję slinotoku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOglądając Twoje relacje odkrywam w sobie zazdrośnicę. Też chciałabym tam być, serka popróbować, powąchać, popatrzeć...ach Może kiedyś wyruszę w kulinarną podróż po Toskanii. Na razie próbuję przepisy z książki Smaki Toskanii :)
OdpowiedzUsuńMysia dolaczam sie do Ciebie... tez zazdroszcze! Cudna impreza, w polsce nie ma co liczyc nawet na 1% takiej imprezy...
OdpowiedzUsuńpo przeczytaniu ksiazki Smaki Toskanii tez czuje sie zapachy. nalezy wtedy szybko cos ugotowac, zaprosic gosci, ustawic dlugi stol i biesiada gotowa! mysle, ze wloskie tradycje trzeba przeniesc do Polski. pozdr.,A.
OdpowiedzUsuńBoszzzzzzzzzzzzzzzzzzzze SERY!!!!!<3
OdpowiedzUsuńJak ja kocham sery!!!
Pani Olu zassało mnie w dołku
mozzarella di buffala, burrata, ricotta...kocham nad życie. Kiedy poznałam teściów okazało się, że tylko teść tak jak ja i mąż jesteśmy maniakami serów. Teściowa z pozostałą trójką dzieci nie.
Zapytałam męża czy moge sobie ukroic kawałek co tak kusząco wystawał z pudełka w lodówce. Na drugi dzień teściu pytał się żony gdzie jest reszta sera, ona nie wiedziała, on był zdumiony (może wyrzuciła). Pytam męża co sie dzieje -bo nie znam włoskiego jeszcze :")
a on - że ktoś rąbnął ser i mrugnął do mnie z uśmiechem - a ja wstyd i z pretensjami, czemu nie mówił że jest ktoś jeszcze do "konsumowania". Ten w śmiech - "Misiu moje ser mouse"
Zjadłam 400gram :S
Teraz za każdym razem kiedy oczekują mojego przyjazdu teść kupuje do 3 kg serów XD