Ach, jak zlecial ten karnawal! Zbyt szybko.
Wraz z Julcia wybralysmy sie do centrum Pistoi by szukac sladow ostatniego dnia "festy".
Witryna w barze na Placu Sali cala ustrojona w balony oraz plastikowe maski. Barman przebrany za aniola.
W sklepach spozywczych i piekarniach frittelle di riso (kulki ryzowe) oraz cenci (faworki).
Cenci podobne do polskich faworkow
Na placu zabaw dzieci rzucajace konfetti oraz pryskajace spaghetti (spray, z ktorego wylatuje kolorowa klejaca sie mazia. Wszedzie brudno i klejaco sie od tych karnawalowych zabaw. Babcia jednego dziecka opryskala sprayem hustawke.
Ja osobiscie nie widzialam w tym nic zabawnego. Potem wysypala paczke konfetti i powiedziala do wnuczki, ze trzeba isc do sklepu dokupic jeszcze z jedna paczke. W miedzyczasie przyszlo jedno dziecko i chcialo sie pobujac, ale nie moglo bo hustawka kleila sie od kolorowej mazi.
Julcia dostala balonik od dziewczynki (tej od babci, ktora daje dobry przyklad innym). Po 5 minutach dziewczynka podeszla do nas by odebrac balonik (mimo tego, ze w reku miala takie same 3 balony). Julcia spuscila glowe i zaniemowila...
Moja tesciowa znow usmazyla ze 2 kilo frittelli. Dla nas, sasiadow z gory, dla siebie i dla starszego syna...
A jak wy spedzacie ostatni dzien karnawalu?