czwartek, 31 marca 2011

Croccolato di Siena

Przegladajac jedna z toskanskich ksiazek kucharskich natknelam sie na taka historie:
W polowie XVIII wieku Giacomo Casanova znajdowal sie w Toskanii. Spotkal sie tam w willi nieopodal Sieny "ze starsza pania w wieku 35 lat" (!).  Pani nie byla skora do amorow. W zwiazku z tym Casanova powierzyl kucharzowi willi tajemnicza czekoladowa  recepture, ktorej uzywal w takich wlasnie okolicznosciach. Przepis odniosl sukces, pani odnalazla swoja mlodosc.
"Magiczna receptura" pozostala na terenach Sieny, nazwano ja "Carezze di dama" - Czulosci damy. Obecnie jednak slodkosc ta nazywa sie "Croccolato", a konkretnie "Croccolato z Sieny".
Zadna ksiazka kulinarna ani strony internetowe nie podaja dokladnego przepisu na Croccolato. Byc moze jest on chroniony? Podawane sa skladniki, lecz nie proporcje. Mozna tylko domyslac sie, co i jak.
Postanowilam zaryzykowac i zrobic Croccolato w domu:
Croccolato di Siena
Skladniki na 6 slodkosci:
  • 3 lyzki cukru
  • 6 lyzek miodu
  • 50 gram obranych orzechow laskowych
  • 50 gram obranych migdalow
  • skorka z polowy pomaranczy
  • troche skorki z cedru (ja nie dodalam,bo nie mialam)
  • 1 tabliczka gorzkiej czekolady

Przygotowanie:
W rondelku rozpuszczamy 3 lyzki cukru z 3 lyzkami miodu. Doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy kandyzowana skorke z pomaranczy.
Jak zrobic kandyzowana skorke z pomaranczy? Oto przepis: obieramy pomarancza ze skorki, myjemy ja we wrzatku,tniemy na male kwadraciki. Do rondelka wrzucamy skorke pomaranczowa, zalewamy ja woda. Doprowadzamy do wrzenia, dodajemy 8 - 10 lyzeczek cukru. Gotujemy na malym ogniu przez okolo 20 minut.

Mieszamy, doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy pokrojone na kawalki orzechy, migdaly i polewamy 3 lyzkami miodu. 

Ksztaltujemy male prostokaty (forma batonika).


Odstawiamy do ostygniecia i zastygniecia. W kapieli wodnej rozpuszczamy czekolade i polewamy nia nasze Croccolato (obtaczamy Croccolato w czekoladzie). Gotowe!!
Croccolato di Siena
W niektorych wersjach Croccolato mowa jest o rozpuszczeniu czekolady i wymieszaniu jej z masa orzechowo-migadalowa. Nastepnie ksztaltuje sie czekoladowe prostokaty i czeka az zastygna.

środa, 30 marca 2011

Wiekowy zaczyn

Moj maz dostal w prezencie od pewnej piekarni ponad stuletni zaczyn drozdzowy!! Nalezy obchodzic sie z nim jak z jajkiem (oczywiscie troche tu przesadzam). Lezy on sobie w drewnianym "lozeczku", okryty szmatka. Odpoczywa i cieszy sie spokojem i cieniem gospodarczego pokoiku.
Co 3 dni zaczyn nalezy "ruszyc z miejsca". Podzielic na pol, jedna czesc odstawic do lezakowania, a z drugiej zarobic chleb. Wlasnie zbliza sie ten dzien...
Jesli jednak nie chcemy robic chleba to w trzeci dzien musimy zagniesc i podwoic objetosc drozdzy: bierzemy drozdzowy zaczyn, wazymy go, dodajemy podwojona ilosc maki i tyle wody ile wazy zaczyn (przyklad: zaczyn wazy 20 gram, dodajemy wiec 40 gram maki i 20 gram wody).  Jednym slowem: jest co robic!!

wtorek, 29 marca 2011

Marchewkowe muffins'y

Moj maz poprosil mnie prawie w ostatniej chwili, zebym upiekla cos na spotkanie z grupa G.A.S (Gruppo di Acquisto Solidale - Grupa Kupna Solidarnego) i zeby to cos najlepiej bylo z marchewka. Poszperalam chwile w pamieci i przypomnialam sobie przepis z Ligurii na ciasto marchewkowe. Po lekkim zmodyfikowaniu wyszly fajne babeczki, podaje Wam przepis.
Marchewkowe muffins'y
Skladniki:
  • 250 gram maki zytniej
  • 250 gram cukru
  • 250 gram startej marchwi
  • 150 gram margaryny
  • 3 jaja
  • 2 lyzeczki proszku do pieczenia

Przygotowanie:
Jaja miskujemy z cukrem. Dodajemy starta marchew. Powoli wsypujemy make. Dodajemy roztopiona margaryne i proszek do pieczenia.
Ciasto rozlewamy do foremek wysmarowanych maslem (lub w papierowe foremki). Pieczemy okolo 30 minut w temperaturze 180 stopni.

poniedziałek, 28 marca 2011

Zrodla ruchu sieciowego

Interesuja mnie statystyki blogowe, a w szczegolnosci lubie przegladac tzw. zrodla ruchu sieciowego: slowa lub zwroty, ktorych osoby szukaja w wyszukiwarkach i ktore potem trafiaja na moj blog. Ostatnio znieruchomialam na widok takiego zdania: "kto chcialby umrzec w toskanii". Otworzylam szeroko oczy i nie wierzylam w to, co czytam. Dlaczego wyszukiwarka skierowala poszukujacego na  moj blog. Postanowilam napisac o tym post. Mnie nurtuje raczej zdanie: kto chcialby byc pochowany w Toskanii. System pochowku i sprawy cmentarne wygladaja we Wloszech troche inaczej niz w Polsce. U nas w kraju jesli ktos zostaje pochowany w jednym miejscu, to tam juz zostaje. We Wloszech tak nie jest. Najpierw "x" lat zmarly ma grob (taki duzy, klasyczny z plyta nagrobna. Oczywiscie sa wyjatki,bo jesli ktos chce byc skremowany, to tak sie dzieje).Nastepnie zostaje kremowany i "przenoszony" do  sciany, w ktorej jest mnostwo innych osob pochowanych i skremowanych. Kiedy znow minie "x" lat zmarly skremowany zostaje wyjety ze sciany i jego szczatki zostaja usuniete. Jednym slowem przestaje istniec jakikolwiek slad po nim.  Dla mnie jest to nie do uwierzenia. Przeciez sa jacys przodkowie zmarlego,ktorzy chcieliby odwiedzac jego grob?
Po nurtujacej mnie kwestii pochowku (zreszta nie od dzis, ale od lat zastanawiam sie nad tym zagadnieniem) postanowilam zajrzec do wyszukiwarki i wpisac zdanie poszukiwane wczesniej przez jednego z internautow. Okazalo sie, ze "Kto chcialby umrzec w Toskanii" to tytul ksiazki Michael'a Bockler'a...
Oniemialam z zaskoczenia.

niedziela, 27 marca 2011

Montemurlo

W kazda czwarta niedziele miesiaca w miasteczku Montemurlo (30 km od Florencji) odbywa sie targ staroci. Pojechalam tam w poszukiwaniu starych ksiazek o Toskanii. Zdziwilam sie,ze jest organizowany nie w centrum miasta tylko na duzym parkingu. Stoisk bylo bardzo duzo, wiekszosc sprzedawala jednak tzw."svuota cantine", tj. oproznij piwnice - rzeczy, ktore nie sa potrzebne w domu, zalegaja strychy lub wlasnie piwnice i ktore ludzie probuja sprzedac.
Mozna znalezc na prawde wszystko: od zelazek, starych telefonow, firanek, walizek po buty, ubrania, stare narzedzia. Jedynym przedmiotek antykwarystycznym bylo "to cos" dziwnego, co sfotografowalam. Moze Wy wiecie, co to jest?
Po zwiedzeniu targu staroci postanowilismy odwiedzic twierdze polozona na wzgorzu, widoczna z Montemurlo. Zawiedlismy sie, gdyz twierdza okazala sie prywatna wlasnoscia, ktorej nie mozna zwiedzic...
Szkoda, bo pochodzi z XV wieku, na pewno jest warta obejrzenia. Jedyna rzecza na placu przy twierdzy jest "przyrzad" do ogladania. Na okraglej plycie zaznaczone sa miasta lub obiekty. Krecac forma wycieta z kamienia, polozona na srodku plyty, mozna zobaczyc obiekty zaznaczone na plycie. Podobno przy ladnej pogodzie widac nawet Bazylike z Florencji!!

sobota, 26 marca 2011

Mini pizze ziemniaczane

W mojej domowej biblioteczce znalazlam wloska ksiazke kucharska sprzed 17 lat. Zaciekawil mnie przepis na male pizze zrobione z ziemniakow. Podziele sie z Wami przepisem:
Mini pizze ziemniaczane
Skladniki:
  • 300 gram maki pszennej
  • 2 ziemniaki
  • kilka lisci bazylii
  • 150 ml przecieru lub sosu pomidorowego
  • 1mozzarella
  • 5 lyzek oliwy z oliwek
  • sol i pieprz

Przygotowanie:
Obieramy ziemniaki i gotujemy je. Nastepnie robimy z nich puree.
Dodajemy make, sol, pieprz. Ciasto rozwalkujemy na grubosc 2 cm i wycinamy  z niego krazki. Smazymy je na rozgrzanej patelni uprzednio polanej oliwa.
Usmazone krazki polewamy sosem pomidorowym, kladziemy kawalki mozzarelli i listki bazylii.
Mini pizze wkladamy do piekarnika na 5 minut. Kiedy mozzarella sie rozpusci, nasze mini-danie mozemy wyjac z pieca.
Nota:  troche zmienilam ten przepis. Zamiast maki pszennej dodalam zytnia. W domu zabraklo mi bazylii, dodalam kapary.
Wyszla bardzo fajna przekaska na rozne okazje: urodziny dzieci, kolacja typu szwedzki bufet, "cos na zab" podczas ogladania telewizji...

piątek, 25 marca 2011

Kolorowo

Zachecona letnia pogoda postanowilam ubrac sie troche nietypowo - jak niektorzy artysci w Pistoi (mam nadzieje, ze kiedys uda mi sie zrobic im zdjecie). Zalozylam czerwone spodnie i niebieskie buty!!
W dobraniu szalonych kolorow nie bylam osamotniona. W autobusie spotkalam Vasco Rossi (oczywiscie nie tego prawdziwego tylko jego "imitacje", a mianowicie lokalnego artyste,  ktory od lat nasladuje swojego idola). Zmienil on swoj kolor wlosow na ostra marchewe!!  Widac go teraz na kilometr. To chyba chwilowa zmiana, gdyz nigdy nie slyszalam, zeby prawdziwy Vasco byl kiedys rudy?!
Odkrylam tajemnice koniowozu z centrum miasta. Okazalo sie, ze jego wlascicielka w dlugich "sredniowiecznych" szatach wyjmuje z niego kartonowe budowle przedstawiajace wazne obiekty Pistoi i opowiada o nich dzieciom. To chyba jakas nowa inicjatywa urzedu?

W innej czesci miasta widzialam tez pana, z ogromna dluga linijka, na ktorej zamiast centymetrow widnialy daty historyczne, odnoszace sie do wydarzen w Pistoi. Rowniez ten pan opowiadal o historii sporej grupce dzieci. Jak widac duzo nowego dzieje sie w miescie.

czwartek, 24 marca 2011

Juz prawie lato

W Toskanii deszczowe, chlodne dni przeistoczyly sie w upalne chwile. Mozna powiedziec, ze od dwoch dni mamy lato. O 13 temperatura doszla do 25 stopni. Ach, jak jest przyjemnie!! Nie za goraco, ale nie za zimno. Perfekcyjnie.Szkoda, ze tak nie moze zostac...
Z tej informacji uciesza sie Ci, ktorzy wybieraja sie niedlugo do Toskanii. Ostatnio dostaje emaile z pytaniami o rozne informacje dotyczace tego regionu. W przyszlosci na pewno na blogu zajme sie opisywaniem poszczegolnych miast. Teraz moge jedynie zaprosic do obejrzenia niektorych filmow na You Tube, ktore nakrecilam kilka lat temu. Oto jeden z nich opowiadajacy o miescie Buonconvento, znajdujacym sie w poblizu Sieny:

W centrum Pistoi zaludnily sie kawiarenki, ktore maja stoliki na dworzu. Niektorzy czytaja gazety, inni rozkosznie gwarza bez zadnego pospiechu. Slonce swieci w oczy, rozgrzewa glowne place miasta.
Okolo godziny 11 pojawil sie dziwny woz - koniowoz z tajemnicza osoba... Przeszedl placem Bazyliki i schowal sie w jednej z uliczek.
W parku natomiast pelnia lata. Ludzie wypoczywajacy na trawie, niektorzy milo drzemiacy w sloncu. Az sie nie chce wracac do domu, tak milo na powietrzu!


wtorek, 22 marca 2011

O konkursie slow kilka

Kochani juz niedlugo koniec marca, a wraz z nim zakonczy sie konkurs na karnawalowe wypieki. Serdecznie zapraszam do wziecia udzialu. Nie chodzi o typowe karnawalowe przepisy, tylko Wasze pomysly. Podzielcie sie daniami, ktore przygotowujecie wlasnie w takim okresie.  Bardzo prosze by wraz z przepisami przesylac rowniez zdjecia. Ulatwi to jury (w skladzie moich wloskich kolezanek) w podjeciu decyzji. Przysylajcie emaile na adres:
Czekam na Wasze propozycje!

poniedziałek, 21 marca 2011

Pierścionki z Włoch (Toskanii)

Na dworzu coraz cieplej, dzieki sloncu powoli "powracamy do zycia" tj. nabieramy energii i polepszamy nastroj. Wychodzimy z grubych ubran, ciezkich puchowych kurtek i odslaniamy cialo. Na szyje powracaja korale, a na palce wkladamy modne pierścionki. Szukamy czegos oryginalnego na nowy wiosenno- letni sezon. To wszystko mozemy znalezc u Simony i Paolo, toskanskiej pary, ktora w wolnym czasie zajmuje sie tworzeniem luster i obrazow oraz wytwarzaniem wlasnie bizuterii. Ich dziela mozemy podziwiac na stronie:

Pierscionki, broszki, zawieszki, ozdoby na przedramie wykuwane sa mlotkiem. To dosc pracochlonna technika. Ale efekt jest niepowtarzalny. Bizuterie mozna kupic rowniez poprzez internet.

sobota, 19 marca 2011

Weekend kulinarny

Moj weekend przebiega pod haslem: studiowanie ksiazek kulinarnych. Od czasu do czasu nachodzi mnie cos takiego i calkowicie (w cudzym slowiu) oddaje sie tej lekturze. Temat ten pochlanal mnie dlatego iz dostalam wiadomosc, ze w pobliskim miasteczku bedzie organizowany kurs "piekarniczy". Istna poezja!! Koniecznie musze sie na niego zapisac!! Kurs bedzie trwal 11 tygodni, przewidzianych jest 11 lekcji, po 3 godziny kazda. Przytocze Wam tylko niektore tematy lekcji:
Rozne rodzaje chleba,
Rozne rodzaje bulek,
Robienie pizzy,
Ciastka pieczone
Ciastka smazone.... itd. itd...
Mam nadzieje, ze bede mogla uczestniczyc w tym fantastycznym wydarzeniu i dzieki niemu poszerzyc moja wiedze kulinarna. Lekcje maja prowadzic specjalisci, fachowcy w tej dziedzinie co gwarantuje, ze beda one na prawde interesujace i co najwazniejsze pouczajace. Nie moge sie doczekac!!

piątek, 18 marca 2011

Kruche pierscionki

Dzisiejsza inspiracja kulinarna sprawila, ze wykonalam bardzo proste ale smaczne ciasteczka. Mozna je podawac do popoludniowej herbatki. Podaje przepis:
Kruche pierscionki
Skladniki:

  • 180 gram maki pszennej
  • 1 jajo
  • ½ szklanki cukru pudru
  • 80 gram masla,
  • Skorka z polowy cytryny
Przygotowanie:
Z wszystkich skladnikow zagniatamy kruche ciasto. Z cienkich rulonikow zawijamy pierscionki. Ciasteczka wkladamy na okolo 20 minut do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni. Podajemy posypane cukrem pudrem.

czwartek, 17 marca 2011

Facebook we Wloszech

Z ostatnich badan przeprowadzonych przez Eurispes 30,7% Wlochow zapisalo sie na strone Facebook. Najwiecej uzytkownikow to osoby w wieku 18-24 lata oraz 25-34 lata.
38,1% Wlochow odpowiedzialo, ze wie co to Facebook, ale nie jest jego uzytkownikiem.
Natomiast 31,2% Wlochow w ogole nie zna Facebook (w tym wiekszosc ankietowanych po szescdziesiatce, ktorzy nigdy o nim nie slyszeli).
63,1% Wlochow zapisanych na FB odpowiada, ze dzieki tej stronie internetowej odnalazla starych znajomych i pryjaciol. Wielu z nich korzysta z niej podczas godzin w pracy lub szkole.

środa, 16 marca 2011

Crostini

Jedna z najpopularniejszych przystawek toskanskich sa crostini - przypieczone kromki chleba lub buleczki z ciepla masa watrobkowa. Z ich sprobowaniem nie ma zadnego problemu. Podaja je wszystkie restauracje, pizzerie i inne lokale gastronomiczne. Jesli zostacie zaproszeni na kolacje do toskanskiego domu, tam z pewnoscia gospodyni uraczy was ta przystawka. Najlepsze sa podawane na cieplo. Moja toskanska znajoma Valentina tak lubi mase watrobkowa, ze najpierw zbiera ja lyzeczka z chleba, nastepnie je chleb. Podaje przepis na crostini:
Crostini
Składniki:
  • 1 bagietka
  • 400 gram wątróbki kurzej
  • kapary
  • 4 anchois
  • ½ cebuli
  • ½ szklanki rosołu
  • 2-3 liście szałwii
  • oliwa
  • sól i pieprz
Przygotowanie:
Gotujemy wątróbkę w osolonej wodzie, następnie odlewamy wodę, dodajemy oliwę, drobno pokrojoną cebulę, szałwię, trochę soli, pieprzu i dusimy. Miksujemy wszystko na jednolitą masę, dodajemy kapary i anchois (jeśli masa jest zbyt gęsta dodajemy trochę rosołu). Kroimy bagietkę na kawałki, przypiekamy je a następnie maczamy w rosole i smarujemy na nich masę wątróbkową.

wtorek, 15 marca 2011

Wloski dowcip

Na dzisiaj proponuje humor i wloski zart:
Pierino miał nieszczęście, bo popsuł mu się na autostradzie jego stary Fiat 500. Po godzinie jadący Ferrari przyjaciel Gennaro zauważył go i zaoferował pomoc.
“Dobrze - powiedzial Pierino - tylko jedź powoli!
“Nie martw się, jeśli zobaczysz, że jadę zbyt szybko, wystarczy że naciśniesz klakson dwa razy i zwolnię”. I tak Gennaro ciągnął powoli samochód Pierina. Aż tu nagle zauważył nadjeżdżające z wielką predkością Lamborghini. Obruszony Gennaro zmienił bieg i dogonił sportowe auto: 160...180... 200 km na godzinę. Pierino naciskał klakson ile tylko mógł, ale Gennaro go nie słyszał. Bez zatrzymania się i z predkoscią 230 km na godzinę przejechali więc barierki autostrady. Kasjer zadzwonił na policję i krzyczał do słuchawki: “Pośpieszcie się, właśnie przejechały trzy samochody, które nie zapłaciły za autostradę. Pędziły z szaloną prędkością. Jeden samochód to Lamborghini, drugi Ferrari a trzeci pięćsetka trąbiaca na nich, żeby ustąpili mu miejsca!!”

poniedziałek, 14 marca 2011

Sprawy lotniskowe

Moi znajomi czesto pytaja mnie o to, jakie sa polaczenia samolotowe z Toskania. W tym temacie nie jest jeszcze bardzo dobrze, mozna jednak dac sobie rade. Najlepszym, ale najdrozszym rozwiazaniem jest lotnisko we Florencji. Odlatuja stad samoloty wloskich, niemieckich i szwajcarskich linii lotniczych. Zeby dotrzec do Warszawy w kazdym z trzech przypadkow musimy liczyc sie z jedna przesiadka. I tak:
1.Alitalia proponuje lot z Florencji do Rzymu, z Rzymu do Warszawy. Troche to nie po drodze, bo z Florencji cofamy sie "do tylu", zeby potem jeszcze raz z Rzymu przeleciec nad Florencja i dotrzec do Warszawy. Lot ma ten plus, ze w Rzymie nie musimy dlugo czekac na przesiadke, odbywa sie to dosc szybko, gdyz czas ktorym dysponujemy "zuzywamy" na przejscie ze strefy lotow krajowych na te z polaczeniami miedzynarodowymi. Innym plusem jest cena: posrod trzech firm samolotowych Alitalia obecnie wypada najtaniej. Minus: zubozal rodzaj konsumpcji na pokladzie. Nie ma juz kanapeczek, obfitych posilkow. Podawane sa do wyboru torebunki z: 3 ciasteczkami maslanymi lub kilkoma ciasteczkami slonymi. Male dzieci nie dostaja tez prezentow.
2.SwissAir proponuje lot z Florencji do Wiednia, z Wiednia do Warszawy. Nalezy uzbroic sie w cierpliwosc, gdyz w Wiedniu czekamy na przesiadke az 6-8 godzin. Z dzieckiem odradzam! Dla pociechy: podczas obu lotow dziecko zostaje obdarowane gadzetami z marka SwissAir i bawi sie przez caly lot. W 2009 roku szwajcarskie linie byly najtansze (porownuje tylko 3 wymienione firmy).
3.Lufthansa proponuje loty z Florencji do Monachium lub Franfurtu, a potem przesiadka do Warszawy. Milo, bez zastrzezen. Nalezy sledzic tylko cene biletu.

Jesli nie musimy leciec do Warszawy, to w Toskanii istnieje rowniez lotnisko w Pizie, z ktorego wylatuja samoloty do Krakowa (Ryanair).

A jesli jednak lecimy do stolicy Polski, to istnieje jeszcze jedna alternatywa. Kilka lat temu jezdzilo sie do Bolonii (region Emilia Romania) i liniami Centralwings ladowalo sie w Warszawie. Bylo to najwygodniejsze rozwiazanie. Centralwings juz nie istnieje, a loty do Warszawy przeniosly sie do miasteczka Forlì (region Emilia Romania, ale jestesmy juz po prawej stronie "Buta"). Z Florencji to dobre dwie godziny jazdy autostrada (jak wszystko dobrze pojdzie. Kawalek autostrady z Florencji do Bolonii jest bardzo zatloczony, jeden pas zajety przez Tiry zwalnia podroz. Do tego czeste wypadki i calkowita blokada odcinka autostrady).  Lotnisko jest maciupkie, popoludniu odbywaja sie tylko dwa odloty. Wizzair jest bardzo fiskalny: kazdy pasazer moze miec tylko 1 bagaz podreczny o wadze maksimum 10 kilo. I ani grama wiecej!! Jeden pan mial walizke, ktora wazyla 10,8 kg i pani kazala mu cos z niej wyjac. Ja natomiast mialam walizeczke (9 kilo) oraz torebke damska (najmniejsza jaka znalazlam w domu, tylko po to zeby wlozyc telefon i dokumenty) i pani przy odprawie powiedziala, ze mam 2 podreczne bagaze. Gdy do walizki wlozylam torebke damska, wszystko dla pani wrocilo do normy. Rowniez przy ostaniej kontroli bagazu (przy bramkach gdzie musimy zdjac kurtke, wyjac komputer itd....) stoi waga i waza, bez wyjatku, kazdy bagaz podreczny!! Jesli wybieramy sie do Polski z waliza, tak jak to jest w moim przypadku, przychodzi nam do dodatkowego placenia. Przyjemnosc kosztuje 30 euro i pozwala to nam na posiadanie bagazu o wadze do 32 kilo. I to mnie satysfakcjonuje!! Chociaz w moim przypadku, to i tak malo...
Tak mniej wiecej wyglada sprawa lotnisk i lotow z i do Toskanii. Wybor jest, wciaz jednak czekamy na optymalne rozwiazanie. Dla mnie takim najlepszym wyjsciem bylyby bezposrednie loty z Florencji.

niedziela, 13 marca 2011

Kocie jezyczki

Jeden ze sklepikow spozywczych w Pistoi powiesil w drzwiach napis: "lingue di gatto".
 Chodzi o popularne ciasteczka "kocie jezyczki". Przypomnialy mi sie mlodziencze lata, jak czasem mama kupowala te ciasteczka i postanowilam zapoznac sie z ich przepisem. Oto on:

Kocie jezyczki po wlosku
Skladniki:
  • 100 g miekkiego masla
  • 100 g cukru pudru
  • 100 g maki
  • 4 bialka
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
Przygotowanie:
Miksujemy maslo z cukrem pudrem. Dodajemy make i cukier waniliowy. Nastepnie wrzucamy powoli bialka, jedno po drugim.
Ciasto przekładamy do rękawa z płaską końcówką. Wyciskamy na blache wyłożona papierem do pieczenia. Ciastka  maja mniej wiecej 6 cm dlugosci. Miedzy jednym ciastkiem musi byc duzy odstep, gdyz w pieczeniu sie ono "rozplywa". 
Jezyczki pieczemy okolo 6 minut w piekarniku rozgrzanym do temperatury 200 stopni.
Jak tylko beda upieczone wyjmujemy je z piekarnika i kladziemy na talerzu do ostygniecia.

sobota, 12 marca 2011

Ciag dalszy przerabiania karczochow

Moja tesciowa znaja wszyscy sprzedawcy warzyw na Placu Sali. W zwiazku z tym, ze trwa okres karczochowy, przychodzi tam codziennie i kupuje ich "troche".  Potem caly dzien stoi w kuchni, obiera, moczy w wodzie, smazy lub gotuje...
W czwartek jeden ze sprzedawcow "ozlocil" tesciowa. Dal jej super cene na cala skrzynke karczochow!!
- Bierz wszystko - powiedzial podajac kilka siatek do spakowania warzyw.
Wazna role w tym momencie spelnilo Ferrari Julci. Tylny "bagaznik" zostal maksymalnie zaladowany.
Zmiescil jednak tylko czesc zakupu. Pozostale siatki zatargalysmy "recznie" do domu. Z pewnoscia trzeba bedzie isc do marketu i kupic przynajmniej kilka litrow oliwy z oliwek?!

piątek, 11 marca 2011

Spoznione Swieto Kobiet

Z lekkim opoznieniem, ale zapraszam do przeczytania artykulu:

Marcowa ankieta

Oto wyniki ankiety z marca. Pytanie brzmialo:
Dania z makaronem:
1. Bardzo lubie, jem czesto -  50 % ankietowanych wybralo te odpowiedz
2. Lubie i przyrzadzam sam/a - 50 % ankietowanych wybralo te odpowiedz
3. Niezbyt lubie, raczej unikam - nikt nie wybral takiej odpowiedzi
4. Nic szczegolnego danie z kluch - nikt nie wybral takiej odpowiedzi

czwartek, 10 marca 2011

Kuszenie

W kiosku ruchu pojawila sie bardzo fajna kolekcja dla dzieci - farma pelna zwierzat, zagrod, rolnikow, domkow itd. Pierwsza czesc w atrakcyjnej cenie 2,99 euro to ksiazeczka o zyciu krowy, krowa w samej "osobie" oraz towarzyszaca jej swinka.
Az sie prosi, zeby zaczac kolekcjonowac farme. Z tylu opakowania napis informujacy rodzicow, ze nastepny "odcinek" wyjdzie juz za dwa tygodnie i bedzie kosztowal 6,99 euro. Jeszcze nizej pod samym spodem czytamy, ze kolekcja bedzie skladala sie w sumie z 60 "odcinkow"!! Szescdziesieciu?! Kazdy rodzic robi szybki rachunek w glowie: 60 razy prawie 7 euro to przeciez 420 euro!! Ojojojoj..... W pierwszym opakowaniu jednak daja Ci mozliwosc prenumeraty. Jesli zdecydujesz sie na nia od razu, czeka cie 50% na cala farme. To super propozycja, z tym ze 420 euro podzielic na dwa to 210 euro. Jak by nie bylo wciaz za duzo.
A moze sadzicie, ze farma jest jednak tego warta?

środa, 9 marca 2011

Maly blogowy rekord

Wczoraj moj blog zanotowal rekord. Strone klinkieto 142 razy. Do tej pory srednia wynosila 100 wejsc dziennie, wczoraj bylo ich znacznie wiecej. Serdecznie Wam dziekuje!

Pomaranczowe babeczki

Zainspirowana przepisami wzietymi z targu biologicznego postanowilam zrobic pomaranczowe babeczki. W wersji oryginalnej przepis dotyczyl ciasta pomaranczowego, jednak postanowilam odstapic od reguly. Tym bardziej, ze babeczki sa sympatyczniejsze w jedzeniu. Podaje przepis:

Pomaranczowe babeczki
Skladniki na 15 babeczek:
2 jaja
5 lyzek cukru
10 lyzek maki
5 lyek mleka
5 lyzek oliwy z oliwek
wycisniety sok z 1 pomaranczy
1 lyzeczka proszku do pieczenia
ewentualnie maslo do wysmarowania foremek

Przygotowanie:
Do miski wsypac cukier i ubic z jajami na biala, puszysta mase. Dodac make, mleko, oliwe, sok z pomarancza, proszek do pieczenia. Wszystko wymieszac.
Ciasto wlac do foremek (uprzednio wysmarowanych maslem lub uzyc papierowych form do pieczenia babeczek, muffinsow itd.).
Piec okolo 30  minut w temperaturze 180 stopni. By uatrakcyjnic przepis, babeczki polalam czekolada. Zig zag!!

wtorek, 8 marca 2011

8 marca Dzien Kobiet

Dzisiaj zbiegly sie ze soba dwa wydarzenia: Swieto Kobiet oraz ostatni dzien Karnawalu. W cukierniach kalorie wychodza z polek i lodowek i zapraszaja nas do degustacji. Po namowach tesciowej w koncu uleglam i poszlysmy kupic faworki (tj.toskanskie cenci). Jednego zjadla Julcia, reszta czeka jeszcze w opakowaniu (nie chce zlamac diety).
Swieto Kobiet we Wloszech obchodzi sie troche inaczej, o czym napisalam w artykule, ktory lada chwila powinien znalezc sie na Cooklecie.
Od samego rana na Placu Sali w Pistoi pojawily sie osoby z galeziami akacji srebrzystej. Poszly chyba do lasu i ogalacaly drzewa z kwiatow.



Mysle, ze te osoby to tzw.Elfy mieszkajace w lasach Pistoi (osoby, ktore wybieraja wolny styl zycia, zyja bez elektrycznosci oraz zadnych innych wygod. Zywia sie tym, co zdolaja znalezc w lesie. Sa samowystarczalni). Nastepnie ruszyly na podboj miasta. Nie prosily o pieniadze, tylko z usmiechem na twarzy rozdawaly kwiatki akacji - mimosy, ktora jest symbolem Swieta Kobiet we Wloszech.
Wieczorem razem z kolezankami wyszlam swietowac w damskim gronie. W restauracji nie bylo ani jednego mezczyzny, same kobiety plotkujace miedzy soba.Oj, jak bylo gwarno!! 

poniedziałek, 7 marca 2011

Nie tylko na nerwy

We Wloszech je sie bardzo duzo roznych zielonych lisci. Oprocz znanej juz w Polsce rukoli nalezy wymienic buraka lisciowego czy waleriane. Ta ostatnia dawniej kojarzyla mi sie tylko i wylacznie z lekarstwem na uspokojenie. Kiedy zobaczylam ja na stole wraz z innymi liscmi salaty, bardzo zdziwilam sie, ze:
1.wyglada wlasnie tak
2.ze je sie ja wraz z salata, pomidorami itd.
Mozna ja kupic w supermarkecie (zazwyczaj pakowana jest w woreczki i jest umyta - gotowa do spozycia) lub na targu warzywnym.
Na koniec dodam, ze waleriana pochodzi z rodziny kozlkowatych (w Polsce nazywana jest rowniez kozlkiem), do ktorego nalezy 150 gatunkow roslin. Stad nie potrafie dokladnie okreslic jaki typ waleriany je sie we Wloszech. Postaram sie dowiedziec...

niedziela, 6 marca 2011

Edera

Dzisiaj rano na targu biologicznym, ktory odbywa sie w miasteczku Olmi w kazda pierwsza niedziele miesiaca, poznalam przemila osobe. Nazywa sie Edera. Zajmuje sie tworzeniem czapek, kolczykow i innych gadzetow na szydelku oraz wyrabianiem swiec. Wyobrazcie sobie, ze jest jedyna osoba w Toskanii, ktora do wyrobu swiec uzywa wosku z soi!! Ja nawet nie wiedzialam, ze cos takiego istnieje!!
Edera mowi, ze oprocz niej jest jeszcze jedna dziewczyna w Sardynii, ktora tworzy swiecie jak ona. Poza tym we Wloszech nie ma juz nikogo. Metoda ta przybyla z Francji i jest bardzo bardzo malo znana.  Do wosku z soi Edera dodaje rowniez olejki aromatyczne oraz rozne ziola. Jej swiece maja przerozne, mile ksztalty.
Oprocz tej dzialalnosci Edera jest rowniez wiceprezydentem stowarzyszenia Orzoluna, przeznaczonego tylko dla kobiet. Ma na celu ponowne odkrycie starych zawodow takich jak robienie na  drutach, szydelkowaniu, produkcja mydla, kosmetykow, proszkow do prania itd. Dodatkowo raz w miesiacu dziewczyny organizuja weganska kolacje i wymieniaja sie ubraniami!! Chodzi o to, ze jesli ktoras z nich ma jakies nowe ubranie (sprezentowane), a nie jest w jej guscie, moze wymienic sie z kims na nowe ubranie, ktore przypadnie jej do gustu.
-"Na poczatku kiedy zaczelysmy organizowac kolacje z wymiana ubran, bylo nas 10 osob. Teraz przychodzi 50 i nie miescimy sie juz w jednym pomieszczeniu" - mowi Edera.

sobota, 5 marca 2011

Tort bezowy Moniki

Ku mojej wielkiej uciesze i wielu internautow serdeczna znajoma Monika podzielila sie swoim przewspanialym przepisem. Chodzi o ciasto bezowe, ktore jak slusznie zauwazyla autorka, zasluguje na nazwanie go tortem bezowym. Oto przepis:
Tort bezowy Moniki


Skladniki na beze:
4 białka jajek
1 duża szklanka cukru 
Przygotowanie bezy:
Ubić na sztywno białka, potem stopniowo dodawać cukier kryształ i ubijać na białą bardzo gęstą masę.
Na 2 blachy z piekarnika wyłożyć pergamin i posmarować go kropelką oleju (beza nie będzie przywierać), podzieloną na 2 równe części masę bezową wyłożyć na blachę z pergaminem i uformować kółko, jedno gładkie na górze - będzie posmarowane kremem, a drugie kółko o nierównej powierzchni na górze - ciasto będzie efektownej wyglądało. Wstawić dwie blachy do nagrzanego piekarnika na 110-120 stopni (termoobieg) i piec ok. 2 godzin. Beza musi być sucha i biała.

Skladniki na krem:
0,5 kg serka mascarpone
1/4 litra likieru pomarańczowego (w smaku i kolorze pomarańczowym)
prażone płatki migdałowe
Przygotowanie kremu:
Ser wymieszać mikserem z likierem, a płatki migdałowe lekko uprażyć na patelni. Wymieszać wszystko łyżką.

Przygotowanie tortu:
Na wystudzoną bezę wykładamy krem i przygotowujemy sos truskawkowy - opakowanie rozmrożonych truskawek miksujemy z łyżką cukru. W sezonie przyrządzamy sos oczywiście ze świeżych truskawek, tort można udekorować połówkami lub całymi owocami.
Porcję tortu wykładamy na talerzyk i polewamy talerzyk sosem wokół tortu.
Tylko czytajac sam przepis leci slinka, a co dopiero delektowac sie samym smakiem! Pychota!! Moniko, serdecznie dziekuje!!

piątek, 4 marca 2011

Zabobony

Wlosi sa bardzo przesadni. Pamietam jak Julcia byla malutka i jezdzila w glebokim wozku. Pierwsza rzecza o jaka sie mnie pytano bylo: czy w wozku wozil czerwony rog? Mowa tu o najważniejszym włoskim amulecie przynoszącym szczęście. Jest nim rożek neapoletański. Jego historia sięga Neolityku (3500 roku przed Chrystusem), kiedy to mieszkańcy chałup wieszali na drzwiach róg jako wróżbę płodności. Według mitologii Zeus podarował swojej karmicielce róg mający magiczną moc dający jej wszystko to, czego pragnęła. W średniowieczu róg przynoszący szczęście musiał być czerwony i zrobiony
ręcznie. Czerwień oznaczała zwycięstwo nad wrogiem. Każdy talizman zrobiony ręcznie nabywał dobrych mocy z rąk, tego który go wykonał.
Rożek neapolitański jest symbolem życia i odstrasza złe moce. Według przesądów, by przynosił szczęście musi być podarowany (a nie kupiony). Poza tym musi być sztywny, ostry, wklęsły w środku i o formie sinusoidalnej.
Rozek dla Julci podarowala mi moja znajoma Valeria, jezdzil w kieszeni wozka i byl zawsze gotowy do pokazania sie niedowiarkom.
Ale wracajac do przesadow. Kilka dni temu bylam z tesciowa w sklepie spozywczym. Zakupila ona kilka produktow, po czym udala sie do kasy. Po podliczeniu kwoty wyszlo, ze musiala zaplacic 6,66 euro.
Wszyscy w sklepie zgodnie zauwazyli, ze sa to diabelskie cyfry: 666. Wystraszona tesciowa podbiegla do najblizszej polki i chwycila w locie pierwszy lepszy produkt.
"-Prosze to doliczyc i powiedziec jaka bedzie kwota" - powiedziala do kasjera. Wszyscy w sklepie odzyskali humor, a tesciowa byla zadowolona, ze zaplacila wiecej.
ps. Fragmenty o rozku neapolitanskim pochodza z mojej niewydanej ksiazki "W krzywym zwierciadle".

czwartek, 3 marca 2011

Wywiad

Zapraszam:

Platanowe chipsy

Na targu w miescie jest taki jeden stragan z roznymi "dziwnymi rzeczami". Juz od dawna przymierzalam sie do kupienia czegos "egzotycznego". Wybralam owoce platanu. Wprawdzie we Wloszech rosna te drzewa, ale na targu mozna kupic platany z Karaibow (szkoda, ze musialy tyle podrozowac).
 
Pani sprzedawczyni poinformowala mnie, ze nie jest to absolutnie zaden rodzaj bana. Musi byc smazony albo duszony na patelni. Postanowilam sprobowac tej nowosci. W domu porownalam banana i owoc platanu. Jak widzicie na zdjeciu platan jest o wiele wiekszy. Nie obiera sie go jak banan tylko powiedzialabym, ze jest raczej jak ogorek. Nalezy zdjac z niego skore pomagajac sobie nozem.
 
Podaje Wam przepis na platanowe chipsy, moim zdaniem bardzo smaczne.

Platanowe chipsy
Skladniki na 4 osoby:
2 dojrzale owoce platanu 
1 szklanka oleju do smazenia
sol

Przygotowanie:
Owoce platanu obieramy ze skorki i tniemy na krazki o grubosci 1,5 cm. Wkladamy na pol godziny do miseczki z osolona woda.

Nastepnie odsaczamy z nadmiaru wody i smazymy w malej ilosci oleju. Krazki musza zmieknac.
Kiedy beda juz miekkie wyjmujemy je z patelni i czekamy az sie schlodza.
Nastepnie na drewnianej desce kladziemy krazki platana i rozwalkowujemy je na plaskie chipsy.
Chipsy smazymy na glebokim oleju do momentu az stana sie zloto-brazowe.
Podajemy posolone.
Czy podoba Wam sie ten przepis?

środa, 2 marca 2011

Mily prezent

Dzisiaj listonosz przyniosl paczke z Polski - bardzo mily prezent od portalu Cooklet.
Prezent przejela Julcia.  Nie chce go zostawic ani na minute. Nawet na wizyte pediatryczna poszla z lyzka i widelcem...

wtorek, 1 marca 2011

Wiadomosc dnia

Moim Drodzy,
kulinarny portal Cooklet wybral mnie na Cooklettera Miesiaca!!

Cytrynowe ruloniki

Znalazlam bardzo fajny przepis na smazone ruloniki z cytryna. Przepis pochodzi z Toskanii. Prawde mowiac, natknelam sie na niego po raz pierwszy. Polecam, gdyz jest latwy w wykonaniu, a smak cytryny gra pierwsza role.

Arrotolati al limone
Skladniki na 6 osob:
12 lyzek maki
6 lyzek cukru
4 jaja
4 cytryny
szczypta soli
olej do smazenia
cukier puder do posypania

Przygotowanie:
Wyrabiamy ciasto z: maki, 2 lyzek cukru, jaj i szczypty soli. Stolnice posypujemy dosc gruba warstwa maki. Rozwalkowujemy ciasto.
Smarujemy je wycisnietym sokiem z cytryny, posypujemy 4 lyzkami cukru i starta skorka z cytryn. Zawijamy ciasto w rulon. Kroimy go da paski o szerokosci 1,5 cm.
Ruloniki wrzucamy na patelnie z rozgrzanym olejem. Smazymy do momentu az zbrazowieja.
 Gotowe posypujemy cukrem pudrem.