Wczoraj moje sasiadki z gory zajely sie wypiekaniem. Jedna wyrabiala ciasto i formowala ciastka, nastepnie kladla je na blasze, pukala do drugiej sasiadki, ktora wkladala je do swojego piekarnika. Wspolpraca dopracowana do perfekcji. Zostalysmy wyroznione przez dwie panie i tez dostalysmy ich domowe wypieki.
Kruche pierozki z dzemem w srodku byly wspanialym deserem po kolacji.
Zycie w bloku ma tez pozytywne strony. My, kobiety, wymieniamy sie co chwile potrawami, ktore same przyrzadzilysmy.
Jak dobrze miec sasiada,jak dobrze miec sasiada!
OdpowiedzUsuńOn zima sie usmiechnie i wiosna zagada!
Tak kiedys spiewaly Alibabki.To prawie prehistoria,ale stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne.Wiem,co mowie! Mam super sasiadow!I super sasiadki,certamente!
no coz wszystko zalezy od punktu "siedzenia"...W miescie kiedy wychodzi sie o swicie, wraca po nocy, nawet mieszkajac lata w jednym miejscu wlasciwie nie zna sie swoich sasiadow. Czasem to wielkie zaskoczenie kiedy w nieszaniu obok nagle pojawia sie ktos zupelnie nowy, potem okazuje sie ze mieszka juz kilka miesiecy! Ostatnio spotkalam pewna starsza Pania, ktora powiedziala "ciągle nowi ludzie w tym bloku", patrząc na mnie... a Ja na to "tak tak nowi już od 10 lat"...
OdpowiedzUsuń