Musze Wam sie przyznac, ze tak naprawde lepiej byloby nie ogladac takich miejsc. Potem tylko powraca mysl kupienia starego wiejskiego domu i czlowiek wpada w depresje. I to gleboka (na nowo zebralam broszury z okolicznych agencji nieruchomosci i w nocy je studiuje).
Wracajac do farmy o 18 miala zaczac sie jej prenentacja, ale jak to we Wloszech bywa, nigdy nic nie zaczyna sie punktualnie. I tak zamiast o szostej to zaczeto za dwadziescia piec siodma....
W oczekiwaniu na zaproszonych ludzie zaczeli jesc przekaski przygotowane na pozniej.
Na jednym z talerzy polozony byl ogromny plaster miodu, a obok lyzeczki. Ciekawe jak smakowal? (niestety nie doczekalam jego degustacji).
Przedwczesna degustacja niektorych przekasek
Jednym z zaproszonych gosci byl producent pomaranczy biologicznych z Sycylii. Mysle, ze jego wiedza na temat tego cytrusa jest tak ogromna, ze moglby o niej opowiadac bez przerwy.
Farma jest piekna w kazdym miejscu. Nawet lazienka utrzymana jest w typowo toskanskim stylu.
Wiekszosc czasu spedzilam w dolnej czesci budynku, gdzie w ogromnych pojemnikach "odpoczywa" wino.
Na dodatek kiedy wyjrzalam z okna farmy spostrzeglam, ze na przeciwko stoi wiejska rudera do calkowitego remontu. Oto kilka zdjec:
I jak tu potem spokojnie spac?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz