Tak jak pisalam wczoraj, snieg w samym miescie Pistoi pada tylko raz w roku. Nastepnego dnia ani sladu po nim.
Na glownym miejskim targu tylko pare stoisk. Ludzi prawie w ogole.
Wszystkie restauracyjki otwarte w oczekiwaniu na zglodnialych turystow, ktorych dzisiaj raczej nie widac. Jeden lokal wpadl na swietny pomysl, by swoich klientow okrywac kocami. Ja jednak wolalabym jesc w srodku.
Po sniegu pozostalo wspomnienie (swiadcza o tym zasniezone dachy samochodow). Mimo to, kierowcy nie zrezygnowali z lancuchow na oponach. Beda na nich jezdzic przez najblizszych kika dni...
U nas -20...Zazdroscimy:)
OdpowiedzUsuńinteligencja wlochow jest bez komentarza, troche sniegu i lancuchy, d....
OdpowiedzUsuńmalzonek tez na lancuchach? jesli tak to gratulacje
OdpowiedzUsuńWczoraj malzonek pojechal autobusem, ale wrocil wsciekly bo trwalo to i trwalo. dzisiaj wzial juz samochod, ale nie zakladal lancuchow. bo maz jest "spolszczony".hehhheee.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń