sobota, 3 września 2011

Wiejski dom czesc VI

Jakis czas temu znalazlam ogloszenie o sprzedazy domu wiejskiego z terenem. Za zadne skarby nie moza bylo skontaktowac sie z wlascicielem. W koncu sami ruszylismy w poszukiwania, ale bez sukcesu. Chociaz teraz wiem, ze bylismy bardzo blisko...
Wreszcie udalo sie znalezc odpowiednia agencje nieruchomosci, ktora od razu skontaktowala sie z wlascicielem. Dzisiaj w samo poludnie pojechalismy zobaczyc dawno wyczekiwany dom.


No i zostalismy pod wrazeniem. Wiejska chalupa, pochodzaca prawdopodobnie z 1825 roku (wygrawerowana data na kuchennym kominku), prezentowala sie dobrze. Podloga prosta z pieknymi kaflami, drewniane bele w pomieszczeniach na dole bez zastrzezen.


W pokoju obok kuchni, gdzie wlasciciel trzyma wino i olej chwila horroru: stado myszy (a raczej szczurow) biegajacych po gasiorach. Brrrrr..... nasz domowy gekonek to nic przy tym, co widzialam dzisiaj!!

Na pietrze trzy duze pokoje z drewnianymi belkami na suficie. Tak jak to wymarzylam sobie w moim domu.


Widok z okna zapierajacy dech w piersiach: w oddali male sredniowieczne miasteczko Montevettolini. A wokol gaje oliwne i winogrona. No i bloga cisza!!


Teren przepiekny: 2 hektary oliwek i winogron. Gdzieniegdzie grusze, sliwy, kasztanowce, figi i jezyny. W czesci lesnej dziko rosnace szparagi, a przy drodze metrowy dziki koper.
Zadziwil nas fakt, ze krowa sasiada dosc oddalonego od tej posiadlosci, przychodzi sobie bezkarnie i wyjada winogrona prosto z drzew. To krowy jedza winogrona?!


Zostalismy pod wrazeniem. Przez kolejne dni bede miala o czym myslec. A tego domu nie bedzie latwo zapomniec...