środa, 22 sierpnia 2012

Moja Toskania goscinnie w Umbrii cz.1

Moje tegoroczne wakacje trwaly az dwa dni!
48 godzin bardzo intensywnego zwiedzania i obcowania w nowych miejscach.

 W oddali widac Jezioro Trasimeno

A to wszystko dzieki propozycji naszej znajomej Patrizi. Zaprosila nas do swojego wiejskiego domu w Umbrii.
Slowem wstepu: nie moge ogladac cudzych posiadlosci wiejskich, dodatkowo swiezo odnowionych. Sa zbyt piekne jak na wiejskie domy. Potem serce mi sie kroi, jak musze wracac do mojego bloku... W tych dniach obejrzalam dwie posiadlosci w kamieniu, z belami na sufitach i drzewnymi kominkami w kuchni lub na tarasie. Zbyt duzo w tak krotkim czasie.
W okresie letnim Patrizia przenosi sie do malej miesciny o nazwie Ponibbiale.


Mieszkancow mozna policzyc na palcach dwoch rak. Wszyscy sie znaja. Patrizia nie podala nam dokladnego adresu zamieszkania. Powiedziala:
- Jak dojedziecie na miejsce ( tj.do miasta) zapytajcie sie o mnie. To wystarczy.
Tak tez zrobilismy.
Pierwsza osoba, stojaca na ulicy i rozmawiajaca ze znajomym przez plot, przeszla na druga strone ulicy i zawolala:
-Ej, Patri, ktos do ciebie!
I Patrizia wylonila sie zza rogu dwoch domow.
Centrum miasta to doslownie zlepek kilku domow. Razem z Julcia wyciagnelysmy lezaki i rozlozylysmy sie doslownie w przejsciu miedzy dwoma domami. I tak sobie lezalysmy.


A potem wybralysmy sie na przechadzke po miescie. Idac stroma uliczka w dol odkrylysmy bar bedacy czyms w rodzaju klubu sportowego. Obok rozposcieral sie plac do pilki noznej oraz zabawy dla dzieci. Zatrzymalysmy sie na lody.


Nastepnie ruszylysmy na sam dol, gdzie konczylo sie Ponibbiale. Na skrzyzowaniu drog stal kosciol, niestety zamkniety. Powrot w gore w tym upale zajal nam troche czasu.


Popoludniu Patrizia zabrala nas do przecudnego miasteczka, a raczej osady, do ktorej jedzie sie piaszczysta, wyboista droga. Chyba malo kto wie o tym miejscu, podejrzewam ze tylko miejscowi.


Osada malownicza, zadbana jakby byla pelna mieszkancow. Ku memu zdziwieniu naliczylam tylko 4 dusze, ktore wylonily sie ze swoich domostw. W tym jedna pani, patrzaca dosc surowo. Moi wloscy znajomi powiedzieli mi potem,ze byla to jakas znana twarz telewizyjna. Byc moze zaszyla sie tu na wakacje?
Zreszta w tej osadzie pomieszkiwaly kiedys siostry Fendi! O szczegoly nie pytajcie.
Zdjecia nie sa najlepszej jakosci. Nie jestem ekspertka, ale sadze, ze zbyt duze slonce utrudnia robienie fotek. Wiadomo, ze nie mozna ich robic pod slonce.















Z osady rozposciera sie fantastyczny widok na Umbrie. W oddali widac zamek Montegiovè nalezacy do hrabiego!


Zachod slonca obejrzelismy na gorze Montarale.


Bylo tam sporo piknikujacych osob, rozpalajacych grilla lub jedzacych pizze w lesnej restauracji.


A my zjedlismy u Patrizii wspaniale tagliatelle z surowej cukinii w sosie pomidorowym. Potrawa wegan, o ktora musze poprosic.


Ja upieklam "Sierpniowe ciasto", ktore ostatnio czesto pieke. Dodalam nieco wiecej brzoskwin niz jest w przepisie i rezultat byl naprawde smakowity.


Nastepnego dnia ruszylismy w strone Perugi...