niedziela, 1 stycznia 2012

Pierwszy dzien Nowego Roku

Jeszcze nigdy nie mialam takiego 1 stycznia. Zaczelo sie od wyjscia z domu. Chcielismy zapakowac walizke meza do bagaznika. Okazalo sie, ze bagaznik sie nie otwiera. Istna magia: przeciez codziennie go owieramy, nie raz a sto razy! A tu jak zaczarowany, nie chcial sie otworzyc i juz! Musielismy jechac drugim samochodem.
Druga przygoda zdarzyla sie na parkingu lotniska. Odprowadzilismy meza do odprawy, wracamy po samochod. Chcemy zaplacic za parking. Wkladamy wiec bilet do elektronicznej kasy, a ona na to, ze bilet jest uszkodzony. Musialysmy wiec wcisnac guzik pomocy. Odezwal sie pan, zeby isc do informacji. Wiazalo sie to z "bieganiem" po parkingu i szukaniem budki z panem informatorem. Pan dal nowy bilet, z ktorym musialam wrocic do kasy elektronicznej.

 Warszawskie lotnisko w pierwszy dzien Nowego Roku

Trzeci epizod mial miejsce u pani przysieglej (czyt.tlumacz przysiegly). Ku wyjasnieniu: byla tak mila i mnie dzis przyjela, za co jestem jej bardzo wdzieczna. Dzieki temu oszczedzam kolejna jazde do Warszawy. Pani przetlumaczyla tekst w 10 minut, wydrukowala tlumaczenie, ostemplowala i po sprawie. Podziekowalam i wyszlam. Ale przed wejsciem do auta cos mnie tknelo, zeby rzucic okiem na tlumaczenie. I cale szczescie, bo brakowalo jednej informacji. Musialam wiec wrocic do pani.
Dzien sie jeszcze nie skonczyl. Ciekawe co bedzie kryl pierwszy wieczor Nowego Roku? Na godzine 18 wychodze do znajomych.

ps. godzina 16.49, wlasnie zadzwonil maz z lotniska z Florencji. Zagubiono jego bagaz!! O co chodzi w dzisiejszym dniu?