czwartek, 30 czerwca 2011

Wspomnienia z niedzieli

W zeszla niedziele bylam w miescie Agliana. Organizowano tam targ biologiczny oraz rekodzielniczy.  Troche w dziwnym miejscu, bo w parku miejskim (pozostala czesc imprezy odbywala sie w samym centrum miasta i tam pewnie byli wszyscy ludzie). Jedynym plusem bylo to, ze nasze stoiska byly w cieniu, pod drzewami i nie musielismy smazyc sie na sloncu.
Na srodku naszego targu postawilismy stoly i zaczelismy biesiade obiadowa. Kazdy przygotowal cos w domu. Na miejscu dokrajal tylko co potrzeba. Ja wrzucilam zielone pomidory, specjalna odmiane do salatek.


Wilma przyprawiala ricotte, wrzucala do niej czosnek pokrojony na kawaleczki oraz pocieta natke pietruszki. Dodala tez soli.


 Natomiast Grazia, glowna organizatorka targow biologicznych, kroila pomidory. Jej maz kroil chleb toskanski oraz czarny, zbozowy.


Dodatkowo producenci sera, przetworow warzywnych i miodu zaoferowali swoje wybory. Obiad byl wysmienity (dodam, ze byl czysto wegetarianski) i wszyscy sie swietnie bawili. Oto kilka zdjec:





Salatka pomidorowa mniam mniam
Salatka w moim wykonaniu. Dodalam troche kaszy jeczmiennej, ktora sprezentowala mi Malgosia (moj piatkowy gosc). Czyli salatka z polskim akcentem









Salatka z plaskururka, typowych ziarnem z rejonu Garfagnana
Panzanella, jedno z typowym toskanskich dan do ktorego dodaje sie kawalki namoczonego chleba







 Miekki ser o wyrazistym smaku







Do stolu zasiedlismy o 14. Biesiada trwala chyba do 16...

Na deser zjedlismy swiezutka ricotte polana Mielcao (miod tj.miele plus kakao tj.cacao).

Oprocz naszego targu byly tez inne atrakcje. Organizacja z miasta przygotowala przekaski dla dzieci (ku zaskoczeniu platne) w postaci min. chleba z nutella.

Przysmak dzieci czyli Nutella


Maly blogowy rekord IV

Wczoraj blog zostal klikniety 637 razy. W sumie od listopada 2010 roku zanotowal on ponad 20200 wejsc!! Przepiekne liczby!
Wszystkim czytelnikom bardzo serdecznie dziekuje!!

środa, 29 czerwca 2011

Artykul kulinarny - czerwiec

Zapraszam do przeczytania mojego artykulu czerwcowego:

Juz niedlugo Pistoia Blues

Od 27 czerwca w Pistoi wzmozony ruch. Zaczeto przygotowania do Pistoia Blues Festival, corocznego wydarzenia (oczekiwanego przede wszystkim przez mlodych, starsi maja zawsze cos do powiedzenia, a ze to halas, brud, ludzie spia w parkach itd.)
Na Placu Bazyliki ekipa instaluje czesc, na ktorej bedzie siedziala widownia.


Tymczasem i moja tesciowa przygotowuje sie do tego wydarzenia. Jak co roku, bedzie goscila mnie i Julcie. Przez 2 noce spimy u niej. A to ze wzgledow praktycznych. Na targu rekodzielniczym bedzie rowniez moje stoisko. Zazwyczaj prace konczy sie okolo 3-4 rano.... (uroki Pistoia Blues!). Dlatego blizej mi do tesciowej, mieszkajacej w samym centrum miasta, niz do wlasnego domu.
Juz w zeszlym tygodniu tesciowa poscielila dla mnie lozko w dawnym pokoju mojego meza. Nie wiem, skad ten pospiech. Czyzby myslala, ze nie zdazy na czas?

wtorek, 28 czerwca 2011

Pogoda

Wlasnie zauwazylam, ze ktos kliknal na moj blog w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: jak ubrac sie na wycieczke do Wloch. Powiedzialabym: najlepiej zrzucic wszystkie ubrania, zostac w kostiumie kapielowym i szukac basenu lub morza w celu najszybszego ochlodzenia sie.
A tak na serio: juz od samego rana jest tak goraco, ze czujemy slonce wbijajace sie plecy. Czasem przeleci jakas chmurka, ale ostatnio zdaza sie to bardzo rzadko. Mimo tego, ze smarujemy sie filtrem numer 50, to i tak po calodziennym chodzeniu w sloncu, nasze cialo sie opali. Dlatego bardzo prosze o uzywanie kremow z filtrami, bo w przeciwnym razie bedziecie naprawde cierpiec.
Do ubrania dla pan polecam bluzeczki na ramiaczka. W torebce noscie jednak przewiewna chuste, ktora w momencie zwiedzania kosciolow mozecie narzucic na plecy. Powinna byc ona dosc dluga, to zakryje wam rowniez krotkie spodenki i widoczne, niedozwolone gole nogi!
Polecilabym rowniez jakas czapeczke lub kapelusz. A jesli nie lubicie okryc glowy to, tak jak robia Japonki, uzyjcie wachlarzyka!
Pijcie duzo wody i ochladzajcie sie granitami (mrozonymi sokami). No i oczywiscie lody!! Ja wciaz wspominam te z Suvereto...

Lody z Suvereto

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Toskanska peperonata

Dzisiaj przepis dla milosnikow papryki. Jeszcze tak niedawno nie jadlam tego warzywa. Od jakiegos roku moj zoladek nastawiony jest pozytywnie zarowno do papryki jak i bialej cebuli. Z czego sie ciesze, bo w Toskanii robi sie wysmienita peperonate. Moja tesciowa lubuje sie w niej bardzo. I ma takie momenty, ze robi ja niemalze codziennie. Wszystko fajnie, tylko jej peperonata plywa w oliwie. Moze jest tam wiecej oliwy niz samej papryki?! Wie, ze my nie trawimy tego warzywa, wiec w tej kwesti daje nam spokoj (przynajmniej w tej, hehehehe!!). Nie wie, ze my sobie w domu urzadzamy obiady lub kolacyjki z peperonata!! Niedawno znalazlam ciekawy przepis toskanski, do ktorego dodaje sie wino. Sprobujcie i wy "zakrapianej" peperonaty:

Toskanska peperonata
Skladniki dla 2 osob:
  • 2 duze papryki (kolor do wyboru)
  • 1 biala cebula
  • 1 zabek czosnku
  • 2-3 swieze pomidory
  • 1 szklanka bialego wina
  • 2 lyzki oliwy z oliwek
  • sol i pieprz

Przygotowanie:
Na patelnie wlewamy oliwe, gdy bedzie goraca wrzucamy na nia czosnek oraz cebule pokrojone na drobne kawaleczki. Kiedy cebula sie zarumieni dodajemy pomidory pokrojone na kawalki oraz wino. Dusimy az do momentu kiedy wyparuje wino. Dodajemy pokrojona papryke, dodajemy soli i pieprzu.


Dusimy pod przykryciem 20-30 minut. Jesli potrzeba mozemy dodac troszke wody.

Toskanska peperonata

niedziela, 26 czerwca 2011

Wiejski dom czesc IV

Znow zajelam sie przegladaniem ogloszen nieruchomosci. Wsrod tysiaca ofert, ktore mnie absolutnie nie interesuja, znalazlam jedno ciekawe: wiejski dom w stylu toskanskim, do zamieszkania, z ogrodem i 3 hektarowym terenem, na ktorym uprawia sie min. oliwki. Zaciekawiona trescia zadzwonilam pod wskazany numer. Prawdopodobnie w nastepna sobote pojedziemy zobaczyc ten dom. W gazetke nieruchomosciowej niestety nie bylo ani jednego zdjecia, wiec nawet nie wiem co pojedziemy zobaczyc. Pani z agencji nie chciala zbyt duzo mowic. Tylko tyle, ze oprocz oliwek sa jeszcze drzewa owocowe i ze teren nie jest rowny, ale tarasowy. Jutro mam do niej zadzwonic i umowic sie na spotkanie.

sobota, 25 czerwca 2011

Zuccherini z gor Amiata

Przepraszam wszystkich milosnikow kuchni, ze musieli czekac tak dlugo na jakis nowy przepis toskanski. Dzisiaj proponuje ciasteczka z gor Amiata:

Zuccherini z gor Amiata
Skladniki:
  • 400 gram maki
  • 3 jaja
  • 150 gram cukru
  • 150 ml mleka
  • 1 szklaneczka wody
  • pol lyzeczki ziaren anyzu
  • pol opakowania proszku do pieczenia
  • 2 lyzki oliwy z oliwek

Przygotowanie:
Do miski wsypujemy make, jaja, 20 gram cukru, proszek do pieczenia, ziarna anyzu, mleko i oliwe. Zagniatamy ciasto, ktore odstawiamy na pol godziny.


Z ciasta formujemy cienkie paski o dlugosci 10-12 cm, zlepiamy konce i odkladamy na blache (wylozona papierem do pieczenia).


Ciasteczka pieczemy okolo 30 minut w temperaturze 180 stopni. Wyjmujemy z pieca i odstawiamy do ostygniecia.
Do malego garnuszka wlewamy szklaneczke wody, dodajemy 130 gram cukru.Gotujemy na wolnym ogniu do momentu kiedy woda zaczyna "gestniec". Utworzy sie syrop cukrowy, w ktorym maczamy nasze ciasteczka.


Nastepnie odlawiamy je i odstawiamy do wyschniecia (najlepiej na jakiejs kratce).

Zuccherini z gor Amiata

piątek, 24 czerwca 2011

Kolacja po bolonsku

Dzisiaj popoludniu przyjezdzaja do mnie polscy znajomi. Az wstyd przyznac, ale z braku czasu (ostatnio mam bardzo duzo spraw na glowie) nie zdazylam przygotowac wlasnorecznie czegos specjalnego na kolacje. W takich sytuacjach ratuje sytuacje "Pasta fresca" czyli swiezy makaron kupionyw centrum Pistoi. Zakupilam tortellini z miesem, typowe z danie z Bolonii. Bedzie wiec po bolonsku!


Gdybyscie sami chcieli przyrzadzic to danie, to mam bardzo fajny przepis:
Tortellini z sosem mięsnym 
Składniki na ciasto:
  • 200 gram mąki
  • 2 jaja
  • szczypta soli

Składniki na farsz:
  • 100 gram schabu
  • 100 gram surowej szynki
  • 100 gram mortadeli (najlepiej z Bolonii)
  • 150 gram parmezanu
  • 1 jaja
  • szczypta gałki muszkatołowej

Pozostałe składniki:
  • 1 litr rosołu mięsnego
  • 1 łyżka masła

Przygotowanie:
Według tradycyjnego przepisu schab przez 2 dni powinien „leżeć” posypany solą, rozmarynem i drobno skrojonym czosnkiem. Można jednak ominąć tę część przepisu i rozpocząć od gotowania schabu w wodzie z dodatkiem masła. Kiedy mięso będzie ugotowane mielimy je lub tniemy na bardzo drobne kawałeczki. Czynność powtarzamy z szynką i mortadelą. Mieszamy mięsa, dodajemy jajo, starty parmezan i odrobinę gałki muszkatołowej. Farsz odkładamy do lodówki na 24 godziny.
Ze składników podanych powyżej zagniatamy ciasto. Rozwałkowujemy i tniemy je na kwadraciki o wymiarach 4 cm * 4 cm. Na środku każdego kwadracika kładziemy łyżeczkę farszu. Formujemy tortellini. Gotujemy je w osolonej wodzie. Gotowe wlewamy do rosołu i podajemy do spożycia.

czwartek, 23 czerwca 2011

Uroki zbierania punktow

W kazdym z wloskich supermarketow zbiera sie punkty. Wystarczy miec karte stalego klienta i mozemy zaczac nasze zbieractwo. Moj portfel niedlugo ekploduje od kart sklepowych (bo nie tylko markety je maja, moze przyblize w skrocie moj dobytek kart w portfelu do:
a) marketow spozywczych: Esselunga, Conad, Coop
b) sklepow z artykulami dzieciecymi: Z, Prenatal, Io Bimbo, Bimbus
c) ksiegarni: Feltrinelli, Giunti i chyba Mondadori
d) sklepow z artykulami do domu: Coin, Ikea
e) sklepami kosmetycznymi: La Gardenia, Marrionaud
Chyba wszystkie wymienilam?!).
Kiedy dochodze do kasy rozwijam kolorowy wachlarzyk i szukam wlasciwej karty.
Wczoraj udalo nam sie uzbierac punkty na dlugo wyczekiwany przez Julcie kamper Playmobilu. Kosztowalo nas to 1600 punktow (rownoznaczne z wydaniem okolo 1600 euro na zakupy) plus 15 euro (za darmo mozna bylo go dostac za 3000 punktow, czyli za zrobienie zakupow za przynajmniej 3000 euro).
Zastanawiam sie, ile taki kamper moze kosztowac w "normalnych warunkach". Czy nie oplacalo sie go kupic w sklepie?

środa, 22 czerwca 2011

Wiejski dom czesc III

Jestem w dole psychicznym... W ciagu mojego krotkiego pobytu nad morzem Chiara znalazla wiejska rudere do remontu (z hektarem terenu!) oraz prawie sprzedala swoje mieszkanie. Jedna noga zaczyna sie wyprowadzac i myslec o pracach budowlanych.
Znajoma Alessandro tez znalazla jakas wiejska rudere i to dosc blisko nas. Jakos wszyscy znajduja chalupy, tylko my nadal szukamy...

wtorek, 21 czerwca 2011

W poszukiwaniu cienia cz.II

Powietrze w Pistoi stoi. Na ulicach jakos mniej ludzi. Starsi pewnie siedza w domu, ukrywaja sie przed sloncem. Dzieci z rodzicami pojechaly nad morze, takze ludzi w malym i srednim wieku tez malo widac. Na Sali odwazni staruszkowie znalezli jedyny skwarek cienia. Dobrze, ze wypada on akurat w barze!!


Moja tesciowa ma lodowke pelna arbuza, na podlodze w kuchni lezy jeszcze jeden arbuz. Skonczyl sie sezon chomikowania karczochow, teraz pora na arbuzy!!


Dodatkowo zebralo jej sie na robienie cannelloni. Najpierw podgotowala ogromny makaron, wyjela z wody w celu ostudznia.


Potem przyrzadzila mase serowa, wszystko "na oko", bez dokladnie przewidzianej ilosci: ricotta, parmezan ( w tej samej ilosci), szpinak uprzednio ugotowany, 1 jajo, sol, galka muszkatolowa. Wszystko dokladnie wymieszala.


Makaron nafaszerowala masa serowa, ulozyla go na blasze i polala sosem beszamelowym. Teraz wystarczy wlozyc go do piekarnika i piec z pol godzinki i gotowe!! Przed wlozeniem do piekarnika danie mozna posypac jeszcze startym parmezanem.


Ja w ten upal skroilam sobie salatke warzywna: pomidory, papryka, marchew, salata. Polalam oliwa i octem. Nie bede wlaczac piekarnika!!

poniedziałek, 20 czerwca 2011

I po wakacjach

Pierwszy dzien w domu. Julcia wstala po siodmej. To dziwne, na kampingu potrafila spac do dziewiatej. W domu zawsze wstaje bardzo wczesnie.
Pierwsze slowa Julcia po przebudzeniu to: "woda, woda". Chce isc na basen lub na plaze. Chodzi po domu w poszukiwania zrodla wody. W koncu znalazla wanienke lalki i kazala przygotowac jej kapiel. Podloga w pokoju Julci plywa...
Dnia nie dalo sie zaczac bez zaparzenia goracej kawy. Ale i ta nie postawila mnie na nogi. Dla umilenia atmosfery dodalam do niej duza lyzke miodu slonecznkiowego kupionego w miasteczku Populonia.


Obecnie wstawilam trzecia pralke, konca prania nie widac. Co chwile pukaja do mnie sasiadki blokowe. Kazda pod pretekstem przywitania chce wypytac sie o przebieg wakacji oraz zapytac ile za nie zaplacilam (jak to starsze osoby chca wiedziec co i za ile).
Wreszcie sciagnelam emaile ze wszystkich skrzynek pocztowych. Potrzeba bedzie kilka nocy na odpowiedzenie.
Na komorce pelno nieodebranych polaczen. Na telefon domowy ktos musial dzwonic po kilka razy dziennie i nie zostawiac wiadomosci na sekretarce. Rezultat jest taki, ze wlaczona sekretarka robi tylko "pip, pip" i tak przez pol godziny.
Tesciowa przez telefon zapytala sie czy bylo nam dobrze. Odpowiedzialam, ze tak.
-No ale padal deszcz?
-Pierwsze 4 dni tak.
-A no to bylo wam zle.
Tak skomentowala nasz pobyt nad morzem.
Bedzie nam trudno wrocic do rzeczywistosci. Pozostalo ponad 1000 zdjec, ktore zrobilam i ktore w wolnej chwili (!) bede ogladala...

niedziela, 19 czerwca 2011

Ostatni dzien wakacji z pizza w Orentano


Ostatni dzien wakacji jest zawsze najtrudniejszy. Powinno go w ogole nie byc!! Mimo pakowania i sprzatania domku zdazylam pojsc na ostatnie "acqua gym". Skakanie w wodzie jest bardzo relaksyjne, probujac wykonac prawidlowo cwiczenia caly "basen" bawi sie wysmienicie.


Do zdjecia zdazyl mi rowniez pozowac Max - animator z kampingu. Codziennie przebiera sie w dziwaczne stroje i rozbiawa ludzi.


Po basenie przyszla pora wyjazdu. Dwa tygodnie przelecialy tak szybko, ze nie chcialo nam sie wierzyc ze to juz koniec. 
Wracajac do domu "wstapilismy" na Swieto pizzy w Orentano. Bardzo lubie te impreze, nie musze wyjasniac dlaczego!!


Juz przy kasie tlum ludzi. Trzeba bylo troche poczekac, by zlozyc zamowienie.


Od ostatniego razu duzo sie zmienilo. Przede wszystkim powstala nowa, ogromna zadaszona struktura.


W srodku taki gwar, ze trudno jest cokolwiek uslyszec. Zreszta sami zobaczcie:


Przed hala dwie zadaszone struktury z kucharzami wykonujacymi pizze. Naliczylam ich 14!! Pracowicie jak w ulu, w blyskawicznym tempie przygotowywali danie dnia. Az bylo milo popatrzec. Oto kilka zdjec:



















Po wyjeciu pizzy z pieca pizzaiolo zostawial ja na stole, a pewien pan wywolywal kelnera do odebrania  dania.


Mistrzowie pizzy chetnie pozowali do zdjec:


Po dlugim czekaniu wreszcie przyniesiono nam pizze. Warto bylo tyle czekac...

Pizza z cebula

Margherita

Pizza z pieczarkami

sobota, 18 czerwca 2011

Szalenstwa mezatek po 35-tce


Właśnie wrocilysmy z Malgosia z dyskoteki!! To nie pomylka, dobrze przeczytaliscie: bylysmy na tancach!! Nasi mezowie dali nam wolny wieczor, to oni dzisiaj wieczorem polozyli spac dzieci. A my poczulysmy się jak nastolatki i „zaszalalysmy”. Prawde mowiac bylysmy ciekawe jak się bawia inni na kampingu. Impreza miala być w stylu lat 70-tych, czym tak naprawdę nie była. Piosenki pochodzily raczej ze wspolczesnych repertualow dyskotekowych. Wszyscy bawili się wspaniale, niektorzy pokazywali umiejetnosci w tancach latynoamerykanskich, inni (czytaj: między innymi i my) przygladali się z zazdroscia. Prowadzacy krzyczal do rymu:
„Chi è toscano, batte la mano”
„Kto jest Toskanczykiem, klaszcze w rece”
Mniej więcej w polowie festy zrobiono cos w stylu wloskim. Zgaszono wszystkie swiatla. Poproszono o wyciagniecie telefonow komorkowych i podswietlenie ich oraz trzymanie w gorze i wymachiwanie nimi. Jak wiadomo Wloch nie rozstaje się z komorka. Na dyskotece bawily się tez inne narodowosci. Zarowno Polacy, Niemcy, Holendrzy i pozostali dorownali iloscia komorek do tych trzymanych przez Wlochow. Dystkoteka zakonczyla się na wspolnym klaskaniu i grupowym przytupywaniu. 
Niezapomniany wieczor. Przypomnialysmy sobie, jak to jest być nastolatkami. Mimo swietnej zabawy obydwie stwierdzilysmy, ze czulysmy się jakos dziwnie bez naszych pociech. Nie możemy doczekac się, jak jutro pojdziemy z nimi na plytki basen, specjalnie dla nich przygotowany.

piątek, 17 czerwca 2011

Czerwcowe osiagniecia

4 marca 2011 roku we Wroclawiu odbyla sie biesiada pt."Europa na widelcu".
Zostałam wyróżniona za przepis "Toskanskie ravioli z czereśniami" w konkursie na najlepszy europejski przepis organizowany w ramach wlasnie tego wydarzenia.
Zwycięskie przepisy zostały wybrane przez Szefów Kuchni wrocławskich restauracji zrzeszonych w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Szefów Kuchni i Cukierni.
W skład jury weszli:
- Artur Ludwig, 
- Daniel Makuch, 
- Henryk Pasternak, 
- Marcin Śliwa
oraz Grzegorz Trubiłowicz szef Cookleta :)

Wyniki konkursu zostały ogłoszone na scenie we wrocławskim rynku 4 czerwca 2011 roku.
Oto krotki filmik, o mnie mowa w 4 minucie:

A oto inne artykuly opisujace zdarzenie:


Serdecznie dziekuje za to wspaniale wyroznienie, jestem bardzo szczesliwa. Milo jest byc zauwazonym. 

czwartek, 16 czerwca 2011

Prywatne uzaleznienia

Kazdy z nas ma jakies male uzaleznienia. Ja na przyklad, mimo tego ze jestem na wakacjach, codziennie wstepuje do kampingowego sklepiku wielobranzowego (tzw."mydlo i powidlo") i kupuje kawalek pizzy na wynos. Miedzy jednym plywaniem a drugim zajadamy sie nia z Julcia. To takie nasze przyzwyczajenie wyniesione z domu.
Moi znajomi, z ktorymi spedzam wakacje maja rowniez swoje uzaleznienia. Nie chodzi o kulinaria tylko o gry komputerowe. Dzieki nim dowiedzialam sie, ze w Internecie istnieje gra pt. Farma....rama?? Zalogowani uczestnicy z calego swiata zakladaja farmy, uprawiaja warzywa i owoce, "zatrudniaja" kury, ktore robia jaja na drutach, itd... Dzisiaj na dworzu (tym realnym) jest pelnia, a na farmie uczestniczy czekaja na mroczny "event". Dzieje sie tam bardzo duzo. Uprawy rosna dosc szybko (kwestia kilku godzin). Nalezy trzymac reke na pulsie i o danej godzinie polaczyc sie z farma by te uprawy podlac, zebrac i sprzedac (dochodza do tego jakies spekulacje?!).
Moi znajomi, po kolei, jeden po drugim, opuszczaja basen lub inne atrakcje kampingowe i leca polaczyc sie z internetem, by sledzic losy farmy.
Ich zapal farmowy przypomina mi moje licealne granie w Tamagochi (nie wiem czy poprawnie napisalam?!). Nie rozstawalam sie z moim malym dinozaurem, pod lawka klasowa karmilam go, "przewijalam" i mylam. Jakims dziwnym trafem umieral zawsze dziewiatego dnia. Tak chyba byla zaprogramowana gra.

środa, 15 czerwca 2011

Zachcianki „pestowe”


Mój znajomy z kampingu nie rozstaje się z chlebem toskanskim i z pesto. Co chwile wchodzi do kuchni i przykraja sobie kromeczke, a na niej rozsmarowuje zielony sos. Testuje rozne sloiczki kupowane w licznych supermarketach i porownuje smaki.
Postanowilam przyrzadzic pesto w naszym domku kampingowym. W sklepie w Piombino kupilismy bazylie, oliwe z oliwek, czosnek bio. Przy polce z orzeszkami pinolowymi zamarlismy, gdyz cena za kilo to 60 euro! A jeszcze tak niedawno placilam 43 euro. Mala porcyjka orzeszkow kosztowala ponad 9 euro. Postanowilismy wiec, ze nasze pesto bedzie w wersji "ekonomicznej" i zakupilismy orzechy wloskie (mala paczuszka 4 euro). Ser parmezan mielismy w lodowce, wystarczylo pokroic go na drobne kawaleczki. 
Wszystkie skladniki wrzucilismy do garnka i zmiksowalismy blenderem.
Dosolilismy rozowa sola z Himalajow.
Chlebek poszedl w ruch, kromki szly jedna po drugiej. Drzewko bazylii zostalo prawie doszczetnie oskubane, a my zyskalismy 2 sloiczki pesto. Jutro z rana znow trzeba bedzie isc po swiezy chlebek....

wtorek, 14 czerwca 2011

Wakacyjne rozwazania

Musze przeprosic wszystkich czytelnikow bloga za moje "opuszczenie sie" w pisaniu postow. Zwiazane jest to z moimi wakacjami, ktore przeciagnely sie o nastepny tydzien. Na kampingu, na ktorym mieszkamy zapomina sie o Bozym swiecie. Jest tu tyle atrakcji, ze nie ma czasu na "zaliczenie" wszystkiego. Nie rozstajemy sie z zegarkiem, zeby nie przegapic ani jednego wydarzenia.
Jedynym problemem jest bardzo slaby dostep do internetu. Do kafejki internetowej nie moge pojsc, bo Julcia mi nie daje. Wykupilam dostep do Wi-Fi, ale w domku w ktorym mieszkam internet jesli "lapie", to bardzo slabo i to w godzinach poznych.
Chce napisac, ze juz niedlugo wracam do domu i szybko nadrobie zaleglosci blogowe. Obiecuje duzo zdjec i opowiesci. Beda tez oczywiscie nowe przepisy kulinarne.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Maly blogowy rekord III

Dzisiaj moj blog zostal klikniety 320 razy! To dla mnie taki maly rekord. Wszystkim czytelnikom serdecznie dziekuje!!

niedziela, 12 czerwca 2011

Niedziela basenowo

Na basenie siedzi caly kamping. Trudno sie dziwic: przygrzewa slonce, jedyna ochloda jest siedzenie w wodzie.


Pierwsze poranne slowa Julci to "woda,woda". Biegniemy na basen grubo przed otwarciem i musimy czekac na jego otwarcie.
Potem siedzimy tam do oporu, dopoki nie zaczna "zwijac" lezakow.
Na basenie jest miedzynarodowo, przewaza niemiecki i polski!!! Jest tez troche Holendrow, Belgow i turystow anglo-jezycznych.


Rodakow jest duzo. Znajoma, z ktora jestem na wakacjach poznala Polke, ktora czyta moj blog!! Jaki ten swiat jest maly!!

czwartek, 9 czerwca 2011

Marzenie kazdego

Chyba nikt nie zaprzeczy, ze stara 500-tka wzbudza cieple uczucia. Kazdy chcialby ja miec lub chociaz przez chwile zasiasc za jej kierownica. Znajomy Paolo pozwolil mi podziwiac z bliska to cacko. Rok produkcji 1971!!

Brakuje niewiele, abym zaczela sledzic lokalne ogloszenia, czy ktos przypadkiem takie 500-tki nie sprzedaje. Ubezpieczenie roczne kosztuje tylko 140 euro plus 40 euro czlonkostwo w stowarzyszeniu starych samochodow.