poniedziałek, 28 lutego 2011

Topinambur

Moja znajoma Simona pokazala mi dziwny korzen, ktory kupuje na targu warzywnym we Florencji. Nosi smieszna nazwe Topinambur (topina, to po wlosku myszka). Okazuje sie, ze jest to bulwa slonecznika bulwistego.
Podobno we Wloszech byla uzywana w czasach, kiedy nie znano jeszcze ziemniakow. Posiada ona cenne własności odżywcze i zdrowotne. Zawiera witaminy: z grupy A i B, zelazo i potas. Ma malo kalorii.
Gorąca herbata z plasterkiem topinamburu ma walory smakowe porównywalne do herbaty z cytryną. Z tego powodu bulwy topinamburu nazywane bywają "cytryną północy".Bulwy topinamburu mogą być spożywane przez diabetyków. Nie zawierają skrobi. Zawieraja inuline, ktora ulega w organizmie hydrolizie do bezpiecznej dla diabetyków fruktozy. Jednym slowem "Topina" obniza cukier w organizmie. Spozywanie jej obniza rowniez poziom cholesterolu.
Jednym slowem nowe odkrycie. Czytalam w Internecie, ze w Polsce "Topina" zywia sie przede wszystkim dziki. Szkoda, ze nie mozna jest kupic w sklepie lub na miejskim targu. Ma tyle ciekawych wlasciwosci, ze nalezaloby ja jesc codziennie.
Ps. Simona sciera "Topine" na grubej tarce  do salatki i je ja na surowo. Przechowuje w plastikowej siateczkce. Mowi, ze podobno naleza je przechowywac w piasku. Wtedy nie bedzie sucha.

niedziela, 27 lutego 2011

Targi czekolady

Pozostajac w temacie czekolady i innych slodyczy, dzisiaj z rana pojechalismy na Targi Czekolady w Scandicci (prowincja Florencji).
Stoiska kusily wyrobami, a sprzedawcy zachecali do degustacji:
- Moze kawaleczek, prosze sprobowac....
Z czego Julcia byla bardzo zachwycona.
Smakow bylo tysiace, jedno stoisko prawie w calosci dedykowane bylo pikantnej czekoladzie z peperoncino. Niektore stoiska prezentowaly czekoladowe wyroby w ksztaltach: podkowy, lyzeczki, nozyczek itd...
Na takich targach latwo o zawrot glowy. Trudno oprzec sie pokusie....

Slodkie opowiesci

Wczoraj popoludniu mialam zaszczyt przeprowadzic wywiad z jednym z najlepszych cukiernikow Pistoi - panem Salvatore. Pokazal mi swoje krolestwo cukiernicze: laboratorium gdzie przygotowuje ciastka, czekoladki i torty.
Wlasnie dekorowal tort na zamowienie: na wierzchu postawil mala czekoladowa filizanke, przewrocona na bok, z ktorej wylewala sie "kawa" (gesta czekolada). Wspanialy pomysl na nietypowa dekoracje!!
Okazalo sie, ze od czasu do czasu organizuje on kursy cukiernicze. Na sama mysl zaswiecily mi sie iskierki w oczach. Mam nadzieje, ze bede mogla uczestniczyc w takim kursie.
Nastepne spotkanie z Salvatore odbedzie sie przed Wielkanoca, pokaze mi jak wykonuje sie czekoladowe przysmaki na to Swieto.

sobota, 26 lutego 2011

Pizza u Pana Bugiani

Od czasu do czasu idziemy do lokalu pana Bugiani, ktory w kazdy piatek robi pizze. Dostajemy najdluzszy stol na pierwszym pietrze, ktory spokojnie moze "pomiescic" kilkanascie osob.
Pizza jest na prawde dobra, na cienkim ciescie z wysmienitym przecierem pomidorowym i mozarella rozpuszczajaca sie w ustach.
W zwiazku z tym, ze trwa Karnawal u pana Bugiani na deser je sie rowniez Fritelle - typowe toskanskie slodkosci tego okresu. Wyjatkowo napelnione zostaly kremem Chantilly ( Krem Chantilly to bita śmietana z cukrem pudrem i wanilią. Deser został wymyślony we Francji w XVII wieku przez Francois Vatel – kucharza na zamku w Chantilly).
Nie musze Wam opisywac smaku, sami rozumiecie o jaka pychote chodzi. Podaje klasyczny przepis na Fritelle, ktory dala mi moja znajoma Roberta:
Ryzowe Fritelle Roberty
Skladniki:
150 gram ryzu
500 ml mleka
2 jaja
50 gram cukru
20 gram masla
1 cytryna
3 lyzki maki
1 lyzeczka proszku do pieczenia
olej do smazenia
cukier puder do posypania
Przygotowanie:
Do mleka wsypać ryż. Gotować na małym ogniu często mieszając.
Kiedy ryż będzie ugotowany, odstawić go do ochłodzenia. Następnie dodać masło, 2 żółtka, cukier, otartą skórkę z cytryny, mąkę, proszek do pieczenia i wszystko dobrze wymieszać. Małą łyżeczką formować kulki i wrzucać na rozgrzanym głębokim oleju. Kiedy fritelle nabiorą brązowego koloru wyjąć je z patelni. Podawać posypane cukrem pudrem.

piątek, 25 lutego 2011

Pranie w lutym

Na dworzu plus 15 stopni. Wszystkie gospodynie domowe wywieszaja pranie na sznurach za oknami. Wystawia sie oczywiscie ubrania. Moja sasiadka mieszkajaca obok lubi wieszac garnki. Dyndaja na sloncu i okapuja z wody. Natomiast sasiadka z gory wiesza przezroczyste siatki, worki i torebki. Recyclinguje je. Sasiadka z bloku naprzeciwko na swoich sznurach pozawieszala aluminiowa folie (taka do pieczenia). Z poczatku myslalam, ze "pierze" ja do ponownego uzycia. Okazalo sie jednak, ze folia sluzy do odstraszania golebi. A ze folia malo pomaga, to sasiadka porozwieszala rowniez cd. Dyndaja sobie razem z folia. Kiedy zrywa sie wiatr slyszy je cala okolica.
Oprocz wieszania na sznurze istnieja inne techiniki wieszania mokrych ubran. Na starym miescie widzialam, ze wiesza sie tez na okiennicach.
Kazdy sposob jest dobry. Najwazniejsze, zeby pranie szybko sie wysuszylo. W lutym jest to juz mozliwe.

czwartek, 24 lutego 2011

Artykul kulinarny - luty

Zapraszam do przeczytania mojego artykulu na temat Karnawalu w Toskanii:

Czerwone pomarancze

Zimowa pora mozemy rozkoszowac sie smakiem pomaranczy. Moim zdaniem najlepsze sa te czerwone w srodku. Pochodza z Sycylii i posiadaja sygnature I.G.P - Indicazione Geografica Protetta (Chronione Oznaczenie Geograficzne).
Kilka lat temu moj maz poznal Sycylijczyka mieszkajacego na stale w Toskanii. W swoim regionie posiadal hektary terenow z drzewami pomaranczy. Zalil sie, ze wszystko psuje sie i gnije gdyz nie oplaca mu sie ich zbierac. Podpisal kontrakt z wielka wloska firma, ktora produkowala (i produkuje) swieze owocowe soki. Narzucila mu swoje ceny w wyniku czego znajomy Sycylijczyk oddawal je prawie za darmo, za bardzo male grosze. Co w pewnym momencie przestalo mu sie oplacac i zerwal umowe z ogromnym potentatem. Moj maz i pare innych osob (ktore stworzyly wtedy Grupe Kupna Solidarnego) zaproponowalo, ze beda kupowac pomarancze od Sycylijczyka. Poczatkowo zainteresowanych nimi bylo okolo 20 rodzin. Powoli krag sie powiekszal. Obecnie ponad 100 rodzin z Pistoi i inne rodziny z okolic (nalezace do innych Grup Zakupu Solidarnego) co tydzien kupuje sycylijskie pomarancze. Interes tak sie rozwinal, ze znajomy musial dokupic na Poludniu nowe hektary terenow i posadzic nowe drzewka pomaranczy. Wszyscy sa zadowoleni i szczesliwi. Sycylijczyk znalazl rynek zbytu, a my mamy swiezutkie, niczym nie pryskane owoce.

środa, 23 lutego 2011

Zupa Chiary

Chcialam podzielic sie z Wami sympatycznym przepisem na zupe krem. Pomyslodawczynia jest Chiara.
Zupa-krem Chiary
Skladniki:
1 kalafior
2 pory
100 ml smietany z soi lub zwyklej smietany
szczypta peperoncino (fakultatywne)
Przygotowanie:
W osolonej wodzie gotujemy pora (biala czesc) i kalafiora pokrojone na male kawalki.  Kiedy warzywa beda ugotowane odcedzamy je z wody (wody nie wylewamy), miksujemy.
Dodajemy 100 ml wody z gotowania. W kubeczku rozrabiamy smietane z kilkoma lyzkami wody z gotowania.Dodajemy do zupy i wszystko dokladnie mieszamy. Zupe podajemy posypana peperoncino lub inna ostra papryka.

wtorek, 22 lutego 2011

5000 klikniec!!

Moi drodzy!! Wlasnie kliknieto bloga po raz 5000!! Serdecznie dziekuje wszystkim czytelnikom za to, ze zagladaja tu i czytaja moje posty. Dziekuje!!

Gdyby...

Poranne wiesci:
Z samego rana zajrzalysmy do spozywczego Ezio.Oprocz jego zony zastalysmy 3 osoby. Jedna starsza pani siedziala wygodnie na krzesle pod polka z majonezem, pozostale staly przy lodowce. W sumie w piatke dyskutowali na temat: jak to jest byc wysokim, a jak to jest byc niskim. Kto ma lepiej, kto  ma gorzej? Temat byl tak "goracy", ze po 15 minutach przebywania w sklepie dyskusja trwala jeszcze na calego. Przerwalam rozmowe proszac o kawalek pizzy dla Julci, bo  cierpliwosc dziecka powoli sie wyczerpywala. Po czym pozegnalam wszystkich spieszac sie na autobus. Giusy, zona Ezio zawolala:
-Ale (tlum.Aleksandra), juz sobie idziesz? Wpadnij do nas niedlugo, pogadamy sobie!!
W malych sklepikach czas sie zatrzymuje, a gaworzenie to najlepsza rozrywka!

Wiesci z poludnia:
Moja Julcia jest bardzo spostrzegawcza. Potrafi znalezc na chodniku drobne pieniazki, ktore juz wie do czego sluza. Dzisiaj na sciezce "lesnej" pelnej lisci znalazla diament!! Tak przynajmniej nam sie wydawalo. Z daleka czlowiek wyobraza sobie rozne rzeczy.
Tym bardziej, ze taki klejnot rozwiazalby nam duzo spraw. Mam na mysli nasza wiejska rudere z marzen.
Diament okazal sie plastikowym guzikiem lub oczkiem z tandetnego pierscionka.
Marzenia nadal zostaja marzeniami. Moze jak Julcia zacznie mowic, podyktuje nam numery do Superlotka?

Lutowa ankieta

Chcialam przyblizyc wyniki lutowej ankiety.
Pytanie brzmialo: Czy byles/bylas kiedys w Toskanii?
Odpowiedzi:
1.35% ankietowanych odpowiedzialo: Tak, bardzo mi sie podobalo
2.28% ankietowanych odpowiedzialo: Tak,ale Toskania wcale mnie nie zachwycila
3.28% ankietowanych odpowiedzialo: Nie, ale nie chialbym/chcialabym tam pojechac
4.7% ankietowanych odpowiedzialo: Nie, nie interesuje mnie by tam pojechac.

Tylko 35% ankietowanych lubi ten region. Ku zaskoczeniu 63% wcale nie przepada za Toskania.  Mam nadzieje, ze dzieki mojemu blogowi czytelnicy poczuja sentyment do tego regionu. Bede wkladac do tego wszelkie starania!!

poniedziałek, 21 lutego 2011

Zytnia ciabatta

Chlebek domowej roboty rozszedl sie w bardzo szybkim tempie. Wnioskuje, ze smakowal. Podaje wiec przepis:
Zytnia ciabatta
Skladniki:
500 gram maki zytniej
25 gram swiezych drozdzy
100 ml oliwy z oliwek
20 gram rodzynek
20 gram zurawiny
20 gram pestek  z dyni
10 gram siemienia lnianego
szczypta soli
Przygotowanie:
Rozpuszczamy drozdze w letniej przegotowanej wodzie (pol szklanki), dodajemy 2 lyzki maki. Kiedy drozdze wyrosna wlewamy je do miski, dodajemy make, oliwe, rodzynki, zurawine, pestki dyni, siemie lniane, szczypte soli. Zagniatamy ciasto, ktore odkladamy do wyrosniecia. Dzielimy je na dwie czesci, smarujemy maslem dwie prostokatne foremki. Wkladamy nasze chlebki. Pieczemy okolo 40 minut w temperaturze 180 stopni.

niedziela, 20 lutego 2011

Niedziela

Karnawal trwa. Na glownym placu Pistoi zbieraja sie dzieci z calej okolicy. Przebrane za ksiezniczki, supermany, dalmatynczyki biegaja i rozrzucaja papierowe gwiazdki. Spryskuja sie tzw.spaghetti (kolorowa piana w spray'u).
Dookola grupuja sie golebie z nadzieja, ze papierowe ozdoby okaza sie kaskiem do zjedzenia.
W ratuszu wystawa pt."W czy m, kontrowersyjne slowa". W jednej sali instalacja pt."Konsumizm"
"Konsumizm"
W drugiej natomiast sali, tuz przy samym wejsciu "Kurs jezykowy".
Artysta zalil sie, ze niektorzy zamiast doceniac prace pytaja sie, czy wyeksponowane slowniki sa w sprzedazy. Jak widac, kazdy odbiera sztuke inaczej...

sobota, 19 lutego 2011

Trzy godziny z zycia kobiety

Kobiecie, ktorej daja 3 godziny wolnego, zapala sie wewnetrzne swiatelko. Pyta sama siebie: "co najpierw?" Moj maz zabral corke do miasta, potem do parku. Wroca o 12. Postanowilam nadgonic prace domowe. Najpierw wlaczylam pralke. Czekajac na uprane rzeczy, rzucilam sie do kuchni by zagniesc dwa bochenki chleba zytniego (wyszly trzy). Dzisiaj wieczorem idziemy do Chiary, wiec jeden zaniose do niej.
Chleb odlozylam do wyrosniecia i ruszylam rozwieszac pranie. W miedzyczasie 95-letnia sasiadka zdarzyla pukac do moich drzwi przynajmniej 3 razy z pytaniem czy u mnie tez nie dziala dzwonek (ten do drzwi...swoja droga co to za pytanie?? do kogo ma dzwonic, do siebie samej?!). Rozwieszone pranie, rozkladam deske do prasowania. Czekam az nagrzeje sie zelazko i jednoczesnie nakladam farbe na glowe. Wraz ze sloncem wyszly siwe wlosy (tlumacz: zbytnio sie uwydatnily. Nie mozna sie samej oszukiwac, najwyzsza pora je "zamalowac"). Zajmuje stanowisko przy zelazku i prasuje. Zapominam o bozym swiecie i o farbie na wlosach. Lece pedem do lazienki i splukuje farbe, ktora w miedzy czasie z jasnego blondu nabrala koloru ciemnego kasztana. Korzystam  z okazji, ze musze umyc wlosy i postanawiam wziasc reklaksujacy prysznic. Nie trwa dlugo, bo przypominam sobie ze zelazko wciaz jest wlaczone i czeka groznie posykujac. Wyskakuje spod prysznica jak oparzona, susze wlosy i lece konczyc prasowanie. Tu mija poltorej godzinki. Zagladam do chleba, ktory zdazyc wyrosnac. Wstawiam go do piekarnika. Niech sie piecze, a ja odkurze mieszkanie. Zmyje podloge. W samym srodku mycia mieszkania wraca maz z corka (pol godziny wczesniej niz przewidywano). Julcia zaciekawiona kublem z woda i mopem, probuje mnie nasladowac. W swoim eleganckim plaszczyku bierze mopa, macza go w wodzie i probuje wyciagac. Korytarz powoli zalewa sie woda z mopa. Koniec "wolnego czasu" przeznaczonego tylko dla kobiety.  Czas wracac do domowych obowiazkow.

piątek, 18 lutego 2011

Artykul kulinarny

Zapraszam serdecznie do przeczytania mojego artykulu na portalu kulinarnym:

Wiosennie

Mimo zapowiadanych deszczow nispodziewanie wyszlo slonce. Od razu zrobilo sie milo i przyjemnie. Poszlysmy na Plac Bazyliki i od razu zauwazylysmy kilku turystow.
Oni tez spragnieni sa ladnej pogody. Slonce dodaje uroku glownemu placu w Pistoi. Szkoda tylko, ze Babtysterium jest zamkniete. Nie rozumiem wladz miasta, ktore zamiast trzymac otwarte zabytki kultury, zamykaja je w okresie zimowym, a w inne pory roku otwieraja tylko w okreslone dni i godziny. Czasem turysta nie moze sie wstrzelic w godziny lub dni otwarcia.  Rozczarowany zwiedza miasto bardzo powierzchownie. Oby sie to kiedys zmienilo.

czwartek, 17 lutego 2011

Ciastka z gory

Wczoraj moje sasiadki z gory zajely sie wypiekaniem. Jedna wyrabiala ciasto i formowala ciastka, nastepnie kladla je na blasze, pukala do drugiej sasiadki, ktora wkladala je do swojego piekarnika. Wspolpraca dopracowana do perfekcji.  Zostalysmy wyroznione przez dwie panie i tez dostalysmy ich domowe wypieki.
Kruche pierozki z dzemem w srodku byly wspanialym deserem po kolacji.
Zycie w bloku ma tez pozytywne strony. My, kobiety, wymieniamy sie co chwile potrawami, ktore same przyrzadzilysmy.

środa, 16 lutego 2011

3 dzien w domu

Pragnienie wyjscia  na dwor bylo silniejsze od nas. Julcia jak uslyszala, zeby zakladac buty, od razu doskoczyla do drzwi i zaczela ruszac zamkiem. Nic nie stanelo nam na przeszkodzie, nawet deszcz ktory pada nieprzerwanie od wczoraj. Przypomnialam sobie o kaloszach, ktore wzielam podczas ostatniej wizyty w Polsce. Teraz przyszedl na nie moment.
Wybralysmy sie do spozywczego do Giusy i Ezio. U nich handel chyba tez zalezy od pogody. Zamiast kolejki w sklepie, rozdzwonil sie telefon i wszyscy skladaja zamowienia na odleglosc. Ezio rozpieszcza klientow, szykuje siaty zakupow i zanosi je na wskazany adres. Nie ma to jak male sklepiki, ktorym na prawde zalezy na kliencie.
Julcia rozsiadla sie na krzesle przed witryna z serami i wedlinami. Wskazala palcem na prawo i powiedziala: "Pizzi!!" (czytaj pizza).
Spacer w deszczu wyszedl na dobre, bo oprocz milego spotkania i pogawedzenia na przerozne przyziemne tematy, minal nam rowniez katar.

wtorek, 15 lutego 2011

W domu

Siedzenie drugi dzien w domu powoli doprowadza mnie do szalu. Ja i Julcia mamy katar i co gorsze kaszel. By nie pogorszyc stanu postanowilam posiedziec troche w murach blokowych. Powiedz to dziecku, ktore biedne spragnione jest spaceru na swiezym powietrzu. Bawilysmy sie juz w klocki Lego, jezdzilysmy na dwoch rowerkach (tj.jezdzila Julcia, a ja, ku uciesze sasiadki z dolu, przepychalam je po kolejnych pokojach w mieszkaniu), skakalysmy w balonach, czytalysmy ksiazki, ukladalysmy klocki, puzzle, ubrania w szufladach, wieszalysmy pranie, sluchalysmy muzyki i ogladalysmy tysiace filmow z Patem i Matem, Pik-Pokiem lub owca Shaun... Powoli wyczerpuje sie repertuar.
Na dworzu szaro-buro co nie nastraja pozytywnie. Trzeba chyba zadzialac w kuchni, by polepszyc sobie humor? Dobra pizza rozwiazalaby duzo smutkow...

poniedziałek, 14 lutego 2011

Walentynki

Dla wszystkich Walentynek i Walentynkowiczow dedykuje piosenke Roberto Begnini z muzyka wielkiego kompozytora Nicola Piovani:


Jak bardzo Ciebie kochałem
Gdybyś się mnie spytała:”Jak się masz?”
Gdybyś się mnie spytała dokąd idziemy
Odpowiedziałbym:”Dobrze, na pewno wiesz”
Mówię do Ciebie bez oddechu
gubię się w Twoim ogromnym spojrzeniu,
Ty jesteś gwiazdą polarną, dotykasz mnie i śmiejesz się. Nie, tak się nie liczy
nie mówię, a jeśli nie mówię to potem źle się czuję
Nie wiesz tego jak bardzo Cię kochałem i jak bardzo Cię kocham
nie wiesz tego, bo nigdy o tym Ci nie powiedziałem
nawet jeśli się nie będę odzywał, zrozumiesz to
 
sama
Nie wiesz tego jak bardzo Cię kochałem i jak bardzo Cię kocham
nigdy tego nie powiedziałem i nie powiem tego nigdy Tobie
w miłości słowa się nie liczą, liczy się muzyka.

Gdybyś się mnie spytała:”Co robimy?”
Gdybyś się mnie spytała gdzie idziemy
Odpowiedziałbym: "tam dokąd podąża wiatr"
chmury tworzą haft na niebie
przechodzi mi nad głową burza
ukrytym niebem jesteś Ty, ale potem znikasz w środku słowa
dlatego nic nie mówię i dlatego potem źle się czuję.
Nie wiesz tego jak bardzo Cię kochałem i jak bardzo Cię kocham
nie wiesz tego bo nigdy o tym Ci nie powiedziałem
nawet jeśli się nie będę odzywał, zrozumiesz to sama
Nie wiesz tego jak Ciebie kochałem i jak Cię kocham
nigdy tego nie powiedziałem i nie powiem tego nigdy Tobie
w miłości słowa się nie liczą, liczy się muzyka.

Nie wiesz tego jak bardzo Cię kochałem i jak bardzo Cię kocham
nigdy tego nie powiedziałem, ale pewnego dnia zrozumiesz,
w miłości słowa się nie liczą, liczy się muzyka.

niedziela, 13 lutego 2011

50 i wiecej

Do skrzynki pocztowej w kamienicy, w ktorej mieszka moja tesciowa, listonosz wrzuca pewna gazetke. Prenumerowana byla przez pania, ktora kiedys mieszkala na drugim pietrze. Pani umarla ze dwadziescia lat temu, a gazetka przychodzi regularnie co miesiac. Tytul "50 i wiecej". Znalazlam ja dzis na stole u mojej tesciowej. Oprocz tematu sztandarowego w lutym jakim jest festiwal Sanremo, nastepnie po wywiadzie z papiezem Benedyktem, kilku przepisach, krzyzowce i rebusie znalazlam sie na stronie pt.: "Zblizone spotkania by znalezc..." Przyblize tylko niektore ogloszenia:

1. Siedemdziesiecio-jedno-latek, ladna postawa, wyksztalcony, czysty, uczuciowy, zmeczony samotnoscia, nie majacy szczescia i bez przyjaciol, szuka uczciwej towarzyszki max 59-letniej, wolnej, nie wazne czy ladnej czy brzydkiej (...)

2.Osiemdziesieciolatek w zdrowiu, szuka rowiesnika 79/82 letniego, zamoznego, wdowca, dobra kultura, dyskretny wyglad i dobry charakter.

3.Siedemdziesiecio-piecio-letnia wdowa, mlodziezowa, uczciwa, sprawiedliwa, zdolna, o zdrowych zasadach moralnych i religijnych chcialaby porozmawiac z wdowcem o tej samej charakterystyce i wieku (...) Prosba o zdjecia i referencje.

Zycie zaczyna sie po siedemdziesiatce. We Wloszech swietnie o tym wiedza. Patrzac na premiera i jego "bunga bunga" emeryci z gazetki "50 i wiecej" tez nie chca byc gorsi.

sobota, 12 lutego 2011

Odkurzanie marzen ciag dalszy

Dzisiaj rano pojechalismy ogladac drugi wiejski dom. Nie mozna byo go obejrzec w srodku, bo grozi zawaleniem. Wybudowany w 1800 roku, przynajmniej od 100 lat niezamieszkaly. Jedna czesc upadla i zostala tylko przednia sciana. Rasumujac: nalezy zburzyc dom i odbudowac go od nowa.
Na przeciwko domu stoi odniowiony 40 - metrowy domek, z aneksem kuchennym i lazienka. Gdybysmy posprzedawali  nasze mieszkania, by wyremontowac chalupe,musielibysmy wyladowac w tych 40 - metrach... (w najgorszym wypadku...). Wokol chalupy 5 hektarow drzew oliwkowych i lasu. Cisza, spiew ptakow. Znow w weekend bedziemy mieli sie nad czym zastanawiac...

piątek, 11 lutego 2011

Slodkosci ciag dalszy

Wczoraj na urodziny Julci Chiara zrobila bardzo sympatyczne weganskie slodycze. Przepis mniej wiecej wyglada tak:

Kulki weganskie Chiary

Skladniki na 8 osob:
6 srednich marchewek
100-120 gram sezamu
100-150 ml soku jablkowego
120 gram rodzynek

Przygotowanie:
Miksujemy na jednolita mase obrane marchewki i sezam. Dodajemy rodzynki oraz sok jablkowy, zeby masa nie byla sucha (ilosc zalezy od tego, jak sucha jest masa). Lepimy kulki, kladziemy na blasze (pokrytej najlepiej papierem do pieczenia) i pieczemy okolo pol godziny w temperaturze 130-150 stopni.

Kulki sa pyszne i nie kaloryczne. Nie ma w nich nawet odrobiny cukru!!

czwartek, 10 lutego 2011

Urodziny Julci

Dzisiaj bardzo pracowity dzien. Od wczoraj siedze w kuchni i przyrzadzam potrawy. Zrobilam 3 typy paleczek z roznych rodzajow maki. Obwine je w surowa toskanska szynke (prosciutto crudo toscano), gotowana szynke, a dla wegetarianow w zolty ser. Zrobilam dwa rodzaje salaty, pikantniejsza i lagodniejsza w smaku. Danie glowne: gnocchi po rzymsku. A na deser trufle migdalowe Alessandra i tort czekoladowy.
Kochana Julciu, zycze Ci wszystkiego naj naj piekniejszego. Niech dopisuje Ci zdrowie i energia, a na ustach miej zawsze usmiech. Duzo caluskow dla Ciebie od Mamusi!!

środa, 9 lutego 2011

Wiejski dom czesc II

Kilka dni temu znalazlam nowe ogloszenie w internecie. Postanowilam pojsc prosto do agencji nieruchomosci i spytac sie o szczegoly. Julcia byla tak niecierpliwa, ze najpierw prawie stanela panu nogami na biurku, po czym chciala przywlaszczyc sobie wszystkie jego wizytowki skrzetnie chowane w pieknym pudeleczku. Pan sciskal zeby jak mogl i pomimo "przeszkod" w konwersacji byl bardzo zyczliwy. Na koncu Julci skonczyla sie tak na dobre cierpliwosc. Podeszla do swojej spacerowki i pchnela ja na ziemie. W koszyczku wozka bylo pare szklanych butelek z woda. Jedna z nich byla tak uprzejma i rozbila sie tuz przed oczami agenta nieruchomosci. Znieruchomial, ale wytrzymal do konca. Zmyl z "usmiechem" podloge. Spotkanie skonczylo sie na tym, ze umowilismy sie na telefon.
Dzisiaj zadzwonilam do agencji i powiedzialam,ze dzwonie w sprawie tego wiejskiego domu. Odebral pan, ktory powiedzial:
A, tak przypominam sobie pania....
Jak moglby zapomniec tak burzliwego spotkania??!!
Widzimy sie w sobote. Nowe wrazenia przed nami!!

Tort Sachera po wlosku

Jutro urodziny Julci. Po doswiadczeniach tortowych z zeszlego roku (zrobiono taki o jaki nie prosilam) postanowilam upiec sama. Wiekszosc jutrzejszych gosci nastawiona jest na tort Sachera, tak wiec bedzie tort Sachera. Wersja wloska czekoladowej austriackiej slodyczy, tzw.bomby kalorycznej. Podaje przepis:

Tort Sachera po wlosku
Skladniki:
250 gram gorzkiej czekolady
200 gram cukru
200 gram masla
220 gram maki
5 jaj
szczypta soli


Skladniki na dekoracje:
150 gram gorzkiej czekolady
50 gram cukru
1 sloik dzemu morelowego

Przygotowanie:
Rozpuscic czekolade w kapieli wodnej.
W misce pokroic miekkie maslo na kawalki, dodac polowe cukru i miksowac na jednolita mase. Dodac rozpuszczona czekolade, miskowac. Nastepnie dodawac po kolei zoltka. W drugim garnuszku ubic piane z bialek dodajac do niej szczypte soli oraz pozostala czesc cukru.
Do masy czekoladowej dodac ubita piane, nastepnie powoli wsypywac make. Wszystko wymieszac lyzka. Ciasto przelozyc do okraglej formy wysmarowanej maslem. Piec 45-50 minut w temperaturze 180 stopni.
Kiedy ciasto bedzie gotowe i kiedy juz ostygnie, nalezy je przeciac na pol.
Dolna czesc wysmarowac dzemem do ktorego dodalismy uprzednio pol szklanki wody. Przykryc  druga czescia ciasta i rowniez wysmarowac dzemem.
Przygotowac polewe ciasta: Rozpuscic czekolade w kapieli wodnej i dodac pol szklanki wody uprzednio pocukrzonej. Posmarowac ciasto polewa. Poczekac az sie schlodzi. I gotowe!!
 Z napisem urodzinowym poczekam do jutra. Narazie polewa musi ostygnac.

wtorek, 8 lutego 2011

Mamme w cenie

Na placu Sala w Pistoia wszystko po staremu (powiedzialaby moja babcia) - starsi panowie oblegaja jedyna laweczke przed barem, inni stoja na srodku placu i glosno rozmawiajac gestykuluja rekami.
Jedyne co sie zmienilo to ceny karchochow, ktorych odmiana  nazywa sie "mamma". Sa bardzo duze i okragle. Cena wysoka, bo sztuka 1,40 euro!! Mamy sa najlepsze, stad nie ma problemu z ich sprzedaza.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Trufle migdalowe Alessandra

W zeszla sobote moj maz wykonal fantastyczne trufle. Podaje przepis:
Trufle migdalowe Alessandra
Skladniki:
200 gram obranych migdalow
2 lyzki miodu (akacjowego lub wielokwiatowego)
2 lyzki rodzynek
Przygotowanie:
Miksujemy migdaly na jednolita mase.Dodajemy miod i rodzynki, mieszamy. Formujemy kulki, kladziemy je na talerzu. Odstawiamy w cieple miejsce, najlepiej na cieply kaloryfer. Kulki sie lekko wysusza i nastepnego dnia mozna je spozywac.

niedziela, 6 lutego 2011

Wszystko bio

W pierwsza niedziele miesiaca w miasteczku Olmi (ok.15 km od Pistoi) organizowany jest targ bio. Wszystko naturalne, organiczne. Moge sie pochwalic, ze maz jest wspolorganizatorem tego pierwszego we Wloszech biologicznego targu.
 Sa sezonowe owoce, warzywa, miody,dzemy, oliwa z oliwek, sery, mieso, makaron, sosy - kazdy produkt rygorystycznie bez konserwantow, pestycydow.
Ja, Julcia i znajomi ze Scandicci pojechalismy przejsc sie po nim po godzinie 11. Stanowczo za pozno. Wymiotlo warzywa i owoce. Zostaly dzemy, oliwa, makaron i sery. I stosko z pomaranczami, ktore wyciskalo rowniez z nich sok i sprzedawalo w kubeczkach. Swiezo wycisniete czerwone pomarancze to pychota i sama witaminka C!! Dodatkowo rozdawano kartki z przepisami zwiazanymi z pomaranczami i cytrynami.
 Na drugiej stronie karteczki zaciekawil mnie przepis cytrynowy zwalczajacy zaziebienie i grype. Poczytajcie:

Skladniki na 1 osobe:
1 szklanka wody
2- 3 gozdziki
maly kawalek laski cynamonowej
pol cytryny
1 lyzka miodu
Przygotowanie:
Zagotowac pod przykryciem szklanke wody z gozdzikami i cynamonem (gotowac przez 5 minut). Do kubka wycisnac sok z polowy cytryny i dodac do niej lyzke miodu. Dolac odcedzony wywar gozdzikowy i pic gorace. Polozyc sie do lozka i przykryc sie koldra. Pic taki napoj 1-2 razy dziennie przez kilka dni.
Jakby dopadlo nas zaziebienie, trzeba sprobowac tego przepisu!!

sobota, 5 lutego 2011

W pracy jak to w pracy

Rozne sa oblicza pracy. Kiedy pracujemy w prywatnych firmach - wyciagaja z nas ostatnie krople krwi. Musimy byc zawsze na "tip top", gotowi na "wszystko". Pracowalam kiedys w firmie w Warszawie u jednego Wlocha. Kiedy byl w biurze caly dzien musialam stac przy nim i byc do uslug. Nie moglam wyjsc nawet do toalety.
Praca w jednostkach publicznych wyglada calkiem inaczej. W Polsce powiewa jeszcze komuna i nadal obowiazuje bombonierka lub inny gadzet dla Pani w okienku lub przy biurku. We Wloszech czekoladek sie nie daje. Licza sie tylko i wylacznie znajomosci. Jesli ich nie masz - to masz przechlapane (czytaj: Twoja sprawa bedzie zalatwiona za.... a moze w ogole nie zalatwiona). Publiczne instytucje daja duza swobode w pracowaniu. To tak jak by byc wiecznie na wakacjach.
"Dzisiaj nasze komputery nie dzialaja.Musimy wszystko robic recznie" - rys.Aleksandra Seghi

Kiedys w barze nad morzem przeczytalam na tabliczce:
"Dziesięć przykazań urodzonych zmęczonych:
1.Rodzimy sie zmęczeni i żyjemy by odpoczywać
2.Kochaj swoje łóżko jak siebie samego
3.Odpoczywaj w ciągu dnia by spać w nocy
4.Praca jest trudem
5.Jeśli widzisz kogoś odpoczywającego, pomóż mu
6. Nie rób tego dzisiaj, co możesz zrobić jutro
7.Rób ile mniej możesz i to co musisz na prawdę zrobić,
zostaw żeby zrobił to ktoś inny
8.Nikt nigdy nie umarł z nadmiaru odpoczynku
9.Kiedy przyjdzie Ci chęć do pracy, usiądź i poczekaj aż
Ci minie
10. Praca przynosi chorobę".


Pod moim blokiem od tygodnia kluja asfalt i wymieniaja rury od gazu. Codziennie po 10 metrow, zolwim krokiem ida na przod. Moze pod koniec lutego ujrzymy koniec prac.
Panow jest przynajmniej pieciu. Jeden siedzi w koparce, reszta patrzy (tj.pali papierosy, ziewa, rozmawia przez komorke).
Rozne sa oblicza pracy...

piątek, 4 lutego 2011

Cenci

W karnawale nie brak slodkosci. Milo Was zaskocze, bo we Wloszech robi sie takze faworki. Z tym, ze w zaleznosci od regionu, zmieniaja one swoja nazwe. I tak na przyklad w regionie Marche nazywaja sie Sfrappe, a w Toskanii cenci. Od faworkow polskich roznia sie ksztaltem. Nie przeklada sie ciasta przez naciecie w srodku. Robi sie ogromne prostokaty (w Toskanii) i smazy na oliwie.
Podaje przepis:
Cenci
Skladniki:
250 gram maki
25 gram rozpuszczonego masla
25 gram cukru
2 jaja
3 lyzki rumu lub Vin Santo
1 lyzka cukru waniliowego
szczypta soli
cukier puder lub zwykly cukier do posypania
oliwa do smazenia

Przygotowanie:
Usypac gorke z maki, zrobic dziurke, wbic jaja, dodac cukru,cukru waniliowego, masla, soli i rumu. Wyrobic ciasto, przykryc sciereczka, odstawic na godzine.
Nastepnie rozwalkowac ciasto i wycinac prostokaty o wymiarach 20 cm * 3 cm. Smazyc na glebokim, rozgrzanym oleju do momentu kiedy dostana zlotego koloru. Gotowe posypac cukrem pudrem lub zwyklym cukrem.

Toskanskie cenci

czwartek, 3 lutego 2011

Byc nowoczesnym po 75 roku zycia

Jadac autobusem bylam swiadkiem podziwiania nowoczesnosci i opanowania techniki elektronicznej. Starszej pani, z pewnoscia po siedemdziesiatce, zadzwonil telefon komorkowy. Trzymala go w reku, wiec dzwiek bylo dobrze slychac. By go odebrac najpierw wlozyla sobie w ucho sluchawki bluetooth, po czym powiedziala "pronto" ("halo"). Patrzylam na nia z podziwem jak i rowniez ze zdziwieniem, dlaczego uzywa teg o typu sprzetu siedzac wygodnie w autobusie.Przeciez go nie prowadzi?!
Druga starsza osoba, ktora mnie dzis zadzwila byla we wlasnej osobie moja tesciowa. Nie zastalam jej w domu. Postanowilam wiec wykrecic numer komorkowy. Po dlugim oczekiwaniu odebrala oznajmujac, ze jest w kosciele na mszy!! Takie rzeczy moga sie chyba zdarzyc tylko we Wloszech (Wlosi nie rozstaja sie z telefonami, maja ich nawet 2 lub 3). W Polskim kosciele "to by nie przeszlo". Oczami wyobrazni widze, jak z ambony ksiadz wstrzymuje msze i kieruje wzrok w strone grzesznika/cy.

środa, 2 lutego 2011

Dzien targowy

W dzien targowy ludzie wylegaja na ulice. Juz od wczesnych godzin porannych oblegane sa stoiska z "okazjami". Ostatnio pojawilo sie duzo straganow z przedmiotami za 1 lub 2 euro.

Mozna znalezc na nich prawie wszystko: od plastikowych misek, talerzy, sciereczek po skarbonki, gabki i szczotki do czyszczenia wc.... Kobiety sa rozentuzjazmowane i czesto bywa tak, ze nie daja dojsc do stoiska. Rozpieraja sie lokciami i szukaja najlepszych "kaskow". Lubie obserwowac panie. Szans na podejscie nie mam, bo jestem z dzieckiem w spacerowce. Zabieramy za duzo miejsca przy stoisku.

wtorek, 1 lutego 2011

Sloneczny wtorek

Najwyzsze szczyty gor Pistoi sa mocno zasniezone. Na pewno ciesza sie z tego narciarze.
Zasniezone gory w oddali. Widok z Pistoi

Milo przygrzewa sloneczko, wiec wybralysmy sie do parku. Jeden pan mowil do pani, ze jak jutro bedzie brzydka pogoda to znaczy, ze przez nastepne dni bedzie pieknie. To chyba jakies miejscowe przewidywania? W internecie znalazlam tylko takie przyslowie:
"A San Mattia (24 febbraio) la neve per la via."
"Na Swietego Macieja (24 luty) snieg na ulicy."
Ale mowa tu o 24 lutym, a nie 2 lutym.
W parku oprocz nas byl jeszcze jeden pan z dzieckiem i przemila dziewczyna tez z dzieckiem. Okazala sie Angielka, ktora 18 lat temu wyszla za maz za Wlocha. Przez te wszystkie lata mieszkali w Anglii, a teraz postanowili wrocic do Wloch. Sa tu dopiero od miesiaca, a juz widza ze sytuacja nie jest za wesola. Z praca lepiej w Angii - powiedziala dziewczyna. Czeka ich przyzwyczajenie do nowej sytuacji, innego niz angielskiego srodowiska. "Ale wrocisz tu jeszcze do parku, prawda?" - spytala na koniec Catherine (bo tak jej na imie) z nadzieja, ze bedzie mogla jeszcze pogadac z kims kogo juz "zna".