sobota, 30 lipca 2011

Sredniowiecze w Fabbriche di Vallico

Jak co roku o tej porze wybieramy sie w rejon Garfagnana do malutkiej miesciny (tyci, tyci), ktora organizuje impreze sredniowieczna. Miasteczko jest odciete od swiata. Zeby do niego dojechac trzeba przejechac przez droge wykuta w skale!


Jeszcze do niedawna wiele domow bylo niezamieszkalych, opuszczonych. Przejezdngo wprawialo w smutny nastroj. Od kilku lat zainwestowano w odnowe, miasteczko stalo sie bardzo atrakcyjne. W miedzy czasie miejsce to odkryli Niemcy i Anglicy i zaczeli wykupywac domy... Zainstalowano nawet bankomat, a wlasnie dzisiaj rano odbyla sie inauguracja stacji benzynowej. Miasteczko rozwija sie, zycie nabiera tempa. Podobno przybywa dzieci, co jak na dzisiejsze czasy we Wloszech jest coraz rzadszym zjawiskiem.

Swieto sredniowieczne nie jest juz organizowane przez Maure. Miala straszny wypadek samochodowy i ledwno chodzi. Byla jakas taka smutna....

Paleczke przejela mloda Martina, bardzo energiczna dziewczyna. Cala festa zarzadzala przez walkie-talkie. Z jednej czesci miasta do drugiej przemieszczala sie szybkim, zamaszystym krokiem i ustawiala figurantow.

 Martina i walkie-talkie

Rozpoczecie parady troch sie przeciagnelo gdyz czekano az przyjedzie policjant z drugiego miasteczka. Ktos przeciez musial panowac nad cala impreza. W kazdej czesci miasteczka figuranci czekali na znak od Martiny.

Sredniowieczna kasjerka gotowa do pracy

Parada historyczna udala sie jeszcze piekniej niz w zeszlym roku. Przybywa chetnych do przebrania sie, stad parada jest dluzsza i bardziej urozmaicona.


Bardzo podobal mi sie moment schodzenia parady z samej gory miasteczka.

Jak co roku byly tance z szablami.


Mieszkancy przycupneli sobie i ogladali. Niektorzy nie wychodzili nawet z domow....



















Kasjerka miala rec pelne roboty. Nie nadazala wymieniac euro na grossoni (miejscowa sredniowieczna monete). Potem dowiedzialam sie, ze bylo tylu chetnych do jedzenia, ze nie dla wszystkich starczylo. Z roku na rok festa sie powieksza!!





 Przelicznik 1 grossone to 2,50 euro

Zgrzewki z butelkami z woda chlodza sie w duej wannie, sluzacej kiedys do prania


 
 
 
 
 
Cale miasto przy stolach








Jak co roku ze stwoim stoiskiem przyjechal "dziadek Gino", ktory sprzedaje drewniane poleczki, deski do krojenia, drewniane baczki oraz coraz bardziej modne we Wloszech bat boxy (drewniane budki dla nietoperzy).



Po 23 na wszystkich czekala niespodzianka: sztuczne ognie, ktore trwaly bardzo ale to bardzo dlugo.

Wszyscy sie swietnie bawili. Przeszczesliwy byl tez bar w centrum, wlasciciele nie wiedzieli jak sprostac tak duzej frekfencji w lokalu. Uwijali sie jak mogli, maszyna do robienia espresso syczala bez minuty wytchnienia. Z pewnoscia pracowal rowniez jedyny sklep wielobranzowy. Zadziwiajaca byla w nim roznorodnosc artykulow, o czym swiadczy witryna sklepowa: jest statuetka Sw.Marii, okulary sloneczne, olej z oliwek, miejscowe wino, Jezusek na sianku.....


Sfotografowalam rowniez starsza pania, ktora wyszla ze sklepu spozywczego z forma sera pecorino:


W Fabbriche to taki jeden dzien w roku, kiedy jest gwarno i szumnie. Jutro  miasteczko obudzi sie w blogiej ciszy i bedzie wspominac dzisiejsze wydarzenie. Do nastepnego roku!!

1 komentarz:

  1. Przypomina mi to chorwackie miasteczko Motovun, położone na górze, wyludnione, klimatyczne. Położone na Istrii, ma wiele włoskich akcentów. Ale to nie Włochy...

    OdpowiedzUsuń