Goraco daje sie we znaki. Byc moze nie byloby powodow do narzekan, gdyby nie ta wilgotnosc powietrza. Powietrze stoi, a z nas splywa pot.
Caly czas mysli sie o czyms chlodnym do zjedzenia lub wypicia. W domu ratuja melony i arbuzy prosto z lodowki, sama pychota.
Natomiast na miescie koniecznie trzeba zjesc loda. Wczoraj postawilysmy na klasyczne smaki: truskawke i orzechy laskowe.
Ostatnio probowalam smaku: sera i gruszki, ale bez entuzjazmu. Dobre natomiast sa lody: ricotta i maliny. Sama narobilam sobie smaku. A jest po 24, w zamrazalce tylko zielony groszek...
uwielbiam lody, a te włoskie to po prostu pasjami, byłam tylko raz we Włoszech w Rzymie, ale obżarłam się kodami po kokardkę :)))
OdpowiedzUsuńdrugom miejscem gzie serwują niebiańskie lody a porcje przekraczają wyobrażenie to Wiedeń i lodziarnia Zanoni&Zanoni... luuuudzie!! 10 orzechów w porcji lodów nugatowych - poezja ;)))
pozdrawiam serdecznie bo jak widzę ciepła to Ci nie brakuje, u nas w Polsce masakra, na razie jeszcze słabo grzeje ;)
Kurczę, a u nas ciepło nie rozpieszcza. Deszcz co chwila... chętnie bym się pomęczyła z upałem:)
OdpowiedzUsuńna florenckie lody skusiłam się nawet pod koniec grudnia! Pycha!
OdpowiedzUsuńLody zawsze! Kiedyś spróbowałam we Włoszech miętowych, teraz są i w Polsce ale nie takie. W czasie włoskiego upału - niezawodne kruszon, to tak jakoś się nazywa gra...zimne, sok i kruszon.
OdpowiedzUsuńGranita, pyszna!
OdpowiedzUsuńKochana, te włoskie lody są najlepsze! Będąc tam, codziennie (czasem nawet 2 razy dziennie) rozkoszowałam się nimi. :D mniaaam!
OdpowiedzUsuń