Wszystko to wina autoatrady Florencja - Bolonia. Wiecznie zablokowana. Jak nieroboty drogowe trwajace od x lat, to niestety wypadki. Wjezdzajac na autostrade w Pistoi nie bylo zadnych ostrzezen ani komunikatow. Dopiero przed ostatnim zjadem napis wypadek. Nie zjechalismy, bo wiazaloby sie to z szukaniem drogi w gorach, jazda po kretych serpentynach. Wiecie jak to jest. Zaryzykowalismy, bo napisane bylo: 1 km stojacych samochodow. Poza tym nawet jak jest wypadek, to probuja puszczac jednym pasem. Ale w tym przypadku zderzyly sie az 4 samochody!
Reasumujac: 2 godziny stania w czarnym korku (wszystkie auta zgasily swiatla i siliniki), we mgle i przed wjazdem do tunelu. Nerwowe zerkanie na zegarek i powolne zegnanie wylotu do Polski.
Dojechalismy godzine po wylocie. Zakupilismy nowy bilet...
Lotnisko w Forlì
Tym sposobem moj lot ekonomiczny kosztuje wiecej niz normalny. Zastanawiam sie, czy to warto robic tyle kilometrow w tym niepewnym dojezdzie. Moze lepiej kupic klasyczny lot z Florencji i odbyc lot w spokoju.
To jak najgorszy senny koszmar...wspolczuje. Pewnie w tym przypadku lepiej by bylo leciec z Florencji.
OdpowiedzUsuństawiam na normalny bilet... gdyby np odwolali lot z jakis powodow tez zawsze blizej do domu... czekamy we wtorek:)
OdpowiedzUsuńOlu, znam to uczucie, a nawet miałam jeszcze gorzej, bo mój samolot stał jeszcze na płycie lotniska, tylko mnie już do niego nie wpuszczono. Mam propozycję na pocieszenie, przyjdź do mnie wykończyć dachówkę :) Mam zamrożone pyszne ciasteczka pewnej Oli z Pistoi :)
OdpowiedzUsuńA co do tego odcinka autostrady, to faktycznie koszmar jakiś.
Jej, niemożliwe, a jednak.
OdpowiedzUsuńOlu mam nadzieję, że nie skusisz się na ciasteczka...
Jak czytam to co napisalam wczesniej, to chodzilo mi o to ze jednak wybierzesz lot do Polski. Ciasteczka na pewno pyszne.. Z nadzieją do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńW Warszawie mały mróz.
Hi, hi, skusiła się, ale nie na ciasteczka, jeno na wykończenie dachówki, którą zabiera dziś ze sobą do Polski :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, musze Cie zmartwic, ale dachowka zostala w domu wloskim. Tak sie podobala mojemu mezowi, ze powiedzial ze musi wisiec w naszej kuchni. pozdrawiam z Polski, wlasnie weszlam do domu.
OdpowiedzUsuńheheheh, Twoje dzieło :)
OdpowiedzUsuń