Co jakis czas wpadamy do sklepu Giusy i Ezio. Tam zawsze duzo sie dzieje. Zycie plynie wolno i towarzysko. Wszyscy z okolicy robia tam drobne zakupy. Mozna powiedziec, ze to taki osiedlowy sklepik. Jest tam "mydlo i powidlo".
My chodzimy na pizze. Julcia siada sobie na krzeselku (o ile wczesniej nie jest juz zajete przez jakas starsza, gadatliwa osobe) i spozywa podwieczorek.
Przysluchujemy sie miejscowym plotkom, czasem zabieramy zdanie.
Giusy kazdemu kto wchodzi opowiada o nas. Julcia jest chyba jedna z najmlodszych klientek sklepu. Wlasciciele znaja ja jeszcze z wozeczka, jak miala kilka miesiecy.
Giusy i Ezio to skromni ludzie, ktorzy poswiecili zycie na prowadzenie tego malego sklepiku. Giusy jest tak mila i oddana starszym klientom, ze zakupy zanosi im pod same drzwi. Przechodzi przez ulice do jednego z blokow, wchodzi do klatki schodowej i dostarcza zamowione zakupy. Giusy i Ezio maja w sklepie telefon, ktory co chwile dzwoni. To wlasnie klienci, ktorzy dyktuja zakupy i prosza o dostarczenie ich.
Jakie to piekne,ze klienci nie omijaja takich malych sklepikow.O wiele przyjemniej robi sie w nich zakupy ,niz w "bezdusznych " marketach.
OdpowiedzUsuńJa tez wybralam sklepik "U Basi" albo u pana "Selerka" :)
Też lubię takie sklepiki. Pani Jola , już nie musi mnie pytać jakie masło czy majonez. Niektóre produkty są sprowadzane specjalnie dla mnie. Nie da się przecenić takich miejsc. No i te ploteczki.... Super
OdpowiedzUsuń