W niedziele kupilismy troche pomidorow na przecier. Pozna pora zadzwonila znajoma meza i powiedziala, ze wpadnie z czyms do nas. To cos okazalo sie skrzynka pomidorow do przerobienia (plus mnostwo baklazanow, ktore tez musza byc przerobione). W odpowiednim momencie dla mnie: zatopiona w spotkaniach z autorem, przygotowujaca prelekcje na spotkania na uniwersytetach, piszaca artykuly wrzesniowe, myslami pakujaca walizki...
Wiadomo, pomidory nie moga czekac az wroce z Polski. Nalezy przerobic je jak najszybciej. Obralam najprostsza metode ich przygotowania: umyte pomidory wrzucam w calosci do wody, zagotowuje je, zostawiam kilka minut na gazie.
Nastepnie wyjmuje z wody, obieram ze skorki, miksuje blenderem.
Tak powstaje przecier, do ktorego nic nie dodaje (zazwyczaj wrzucalam troche soli, czosnek, bazylie).
Przelewam go do wysterylizowanych sloikow, ktore wkladam do garnka wypelnionego woda. Stawiam na gaz i pasteryzuje.
Nastepnie wyjmuje z wody. Sloiki stawiam do gory nogami, az zakretka nie bedzie "wybrzuszona".
Mysle, ze jest to najlepsze rozwiazanie na przecier pomidorowy. Potem, kiedy bede go uzywac moge zadecydowac, czy dodac czosnek, czy swieze liscie bazylii. Tak jest najlepiej.
I nic, ani soli, ani oliwy na wierzch?
OdpowiedzUsuńP.S. Zorganizowana /wyjazd, dom, dziecko, książka, życie.../ jesteś, ja w takich sytuacjach wpadam w panikę! Podziwiam
OdpowiedzUsuńmozna dodac sol, zabki czosnku oraz oliwe,ale ja tego nie robie. wole otworzyc sloiczek (w sezonie zimowym) i dodac to, na co mam w danym momencie ochote. kiedys robilam sosy pomidorowe z kawalkami marchwii, bazylii i kopru wloskiego, ale bylo z tym duzo roboty...
OdpowiedzUsuń