niedziela, 4 grudnia 2011

Decoupage cz.II

Lekcja decoupage'u byla bardzo mila. Kazda z nas wybrala inna technike.

Moja dachowka w pierwszej fazie decoupagowania

Ja z Malgosia zabawilysmy sie w wycinanie malych elementow. I to troszke nas zgubilo, bo stracilysmy mnostwo czasu. Wynik byl taki, ze nie dokonczylam mojego dziela, gdyz musialam czekac az wyschnie klej. Praca ta jest etapowa, nie mozna wszystkiego zrobic w dwie godziny.


Nasza wspaniala nauczycielka Malgosia przekazala nam duzo informacji na temat decoupage'u. Jest prawdziwa ekspertka w tej dziedzinie.  Nie wspomne o poslugiwaniu sie pedzlem: z daleka widac, ze jest prawdziwa artystka.


Z ciekawostek: jestem pod wrazeniem, ze dachowke mozna przewiercic zwykla wiertarka i dachowka sie nie polamie. To zawsze jakies nowe odkrycie.
Wszystkie uczestniczki kursu z calych sil pracowaly nad swoimi dzielami. W przerwach popijalysmy herbatke i przegryzalysmy ciasteczkami.
Sprawozdanie z naszego spotkania znajdziecie rowniez u Malgosi, zapraszam na jej strone:

12 komentarzy:

  1. Ciekawa jestem bardzo końcowego efektu :)

    Pozdrawiam
    Ewa
    http://blog.calimera.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez czekam na koncowy efekt:)

    OdpowiedzUsuń
  3. U siebie widze czesto porzucone sterty dachowek w zaniedbanych ogrodach, czy przy okazji remontow duzych posiadlosci. Tak zawsze myslalam, zeby je wykorzystac, zeby nimi ozdobic ogrod, czy moj niby-garaz, ktory tej roli nie pelni wlasciwie, a w lecie jest najchlodniejszym i najprzyjemniejszym miejscem.
    Jak wazne jest miec jakąś praktyczną umiejetnosc za granicą, widze to teraz dokladnie. Takie utile dulci miscere. U mnie tez te kola " seniorow" zagranicznych organizuja takie rozne spotkania, najczesciej spiew, malowanie, gotowanie-pieczenie. Pozniej są targi, gdzie mozna wszystko sprzedac, porozmawiac. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oli dachówka zapowiada się bardzo smakowicie :) Czekajcie więc :)
    Dachówka jest bardzo wdzięcznym podłożem. Ciekawa forma, bardzo toskańska, zwłaszcza ta zaokrąglona. No nam jeszcze trochę do bycia seniorami brakuje, ale z chęcią skrzykuję takie spotkania. Mam doświadczenie z Polski, jak bardzo forma zajęć plastycznych jest rozwijająca także socjalnie, nie tylko manualnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja natomiast moge zawsze cos upiec!
    najpiekniejsze dachowki, to takie stare, polamane, nadgryzione przez czas. Albo taka jaka mialas Malgosiu, ta z dziurami,co ja przyciemnilas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chwalac sie wiekiem, na okreslenie seniorki sie nie zgadzam, przciez chodzi o pogadanie, a decoupage to pretekst calkiem sensowny!
    Zapalalam checia do dachowki, ale moi znajomi maja jakies bitumiczne albo metalowe. W Toskanii o dachówke latwiej... Jak Aciri poczekam.. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A u Ciebie jako podklad bloga takie piekne dachowki ! i to ceramiczne.

    OdpowiedzUsuń
  8. u mnie? to zdjecie zrobione w Certaldo, fajny dach, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedys bylo darcie pierza.Teraz jest decoupage,filcowanie,nauka jezyka obcego,wspolne gotowanie,a nawet wieczor czyszczenia sreber czy ostrzenia nozy przy pomocy specjalnego urzadzenia...Wiem,co mowie,poniewaz mam szczescie posiadac kreatywne sasiadki. Organizujemy sobie spotkania przy herbatce i czyms slodkim,jednoczesnie robimy cos pozytecznego.To takie nasze kolo gospodyn,chociaz niestety nie jestesmy kurami domowymi.Kazda pracuje,ale fantastyczna odskocznia sa nasze spotkania.Jesien i zima sa wtedy bardzo milymi porami roku.

    OdpowiedzUsuń
  10. A to bardzo ciekawe, bo dopiero teraz skojarzyłam, że żadna z obecnych na spotkaniu osób nie pracuje wybitnie zawodowo (to znaczy nie wychodzi do pracy w godzinach od do), ale o żadnej też nigdy nie pomyślałabym, że jest kurą domową :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam sie.Wiekszosc znajomych mi pan,ktore nie pracuja na etacie ,nie jest cura domestica..
    Kura domowa to wedlug mnie stan ducha...
    Pozdrawiam wszystkie zapracowane kobiety bez etatu !

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja mam takie nietypowe doswiadczenia w zyciu za granicą, bo mieszkam we Francji , ale wsrod Anglosasów, Niemców i Holendrow głownie. To ulubiony rejon takiej wczesniejszej slonecznej emerytury dla tych nacji i dlatego mówię o seniorach, oni są w róznym wieku, ale na pewno starsi od was. Ja tez o sobie nie lubię mówić "seniorka",bo jeszcze nie jestem. Organizujemy wspaniale imprezy, sama naleze do dwoch takich klubow Vivre ensemble i człowiek się swietnie bawi, np w pieczenie ciasta, teraz swiatecznego i wymienianie sie nim,dania narodowe,albo gotowanie samych zup , degustacje win, to stale,ogrodnictwo, bridge,wycieczki i malarsko- muzyczne prezentacje. Salki mamy małe, to jakby w domu sie czujemy. Uczymy sie tez wzajemnie swoich jezykow na bazie kulturowej glownie.Ja uczę troche rosyjskiego, bo takie bylo zapotrzebowanie i pekam ze smiechu z nimi. Wszyscy ci niby "seniorzy" tez pracuja, bo to najczesciej przedstawiciele wolnych zawodow. Po przeczytaniu o waszym spotkaniu,pomyslalam o przygotowaniu z jedna holenderską-malarką decoupage- soiree, jak sie podksztalce. Juz jej o tym wspomnialam. Spotkania w klubie to okazja na poznanie sie, a potem są imprezy tematyczne w domach. A jutro mamy miedzynarodową kolacje swiateczną, wczesniej, bo wiekszosc ludzi wraca na swieta gdzies w swoje kraje.
    Dziekuje za inspiracje i buonanotte.

    OdpowiedzUsuń