Jeszcze stan surowy dachowki...
Tym razem byla ze mna Julcia, ktora dostala ogromna kartke na ktorej malowala Barbapapy, pieski oraz kotki.
Potem spodobaly jej sie profesjonalne farby Malgosi i trudno bylo jej wytlumaczyc, ze mozna uzywac ich w ograniczonej ilosci.
Moja dachowka, po trzech godzinach lakierowania, malowania byla wreszcie gotowa. Oto rezultat:
Ukonczona praca, ktora zawisnie u mnie w kuchni
Dałabym sobie cos tam uciac, ze pisalam juz jakie piekne te dachowki Ci wyszly. Byc moze, że na FB pisalam :). To powtorze: PIEKNE
OdpowiedzUsuńEwa
http://blog.calimera.pl/
Ewo, dziekuje za piekne slowa! pozdrawiam, A.
OdpowiedzUsuńWyszło, pewnie, ze wyszło! Efekt wspaniały!
OdpowiedzUsuńDziekuje Mazenko, Twoje dziela sa przepiekna, przyszlam do domu, pochwalilam sie: moja mama jest zachwycona. Ja jak tylko wroce do domu, od razu wieszam dziela w kuchni.
OdpowiedzUsuń