Jeszcze w starym roku, tak jak w 2010, postanawiam brac udzial w konkursie na Blog Roku 2011. Zapraszam na:
sobota, 31 grudnia 2011
Soczewica w Nowy Rok
We Wloszech (rowniez w Toskanii) podczas sylwestrowej kolacji je sie soczewice. Przynosi podobno pieniadze! W moim przypadku to sie jeszcze nie sprawdzilo. Jem ja wiec dlatego, ze to bardzo smakowite, wegetarianskie danie. Podaje przepis:
300 gram soczewicy do namoczenia
2 marchewki
2 biale cebule
2 lodygi selera naciowego
400 gram przecieru pomidorowego lub pomidorow w puszce typu "pelati"
3 lyzki oliwy z oliwek
kilka lisci szalwii
szczypta soli
Przygotowanie:
Przez całą noc moczymy soczewice w wodzie.
Soczewica na Nowy Rok
Skladniki: 300 gram soczewicy do namoczenia
2 marchewki
2 biale cebule
2 lodygi selera naciowego
400 gram przecieru pomidorowego lub pomidorow w puszce typu "pelati"
3 lyzki oliwy z oliwek
kilka lisci szalwii
szczypta soli
Przygotowanie:
Przez całą noc moczymy soczewice w wodzie.
- Na patelnie, na której rozgrzaliśmy oliwę wrzucamy pokrojoną na kawałki: marchewkę, cebule oraz seler naciowy. Dodajemy pokrojoną na kawałki szałwie oraz przecier pomidorowy. Dusimy przez 15 minut.Na końcu dodajemy ugotowana soczewice z warzywami i dusimy przez 10 minut.Danie z soczewicy najlepiej smakuje, jak jest gorace.
ps. W tradycyjnym,toskańskim przepisie dodajemy również 30 gram surowego boczku oraz 300 gram kiełbasy obranej ze skórki.
piątek, 30 grudnia 2011
Trufle Alessandra
Najprostszy przepis najsmaczniejszy. Dowodem na to jest dzisiejszy deser przygotowany przez mojego meza. Zmielil on daktyle (oczywiscie bez pestki) wraz z brazylijskimi orzechami. Ulepil kulki i rozlozyl na talerzu. Gotowe!
Trufle daktylowo-orzechowe by Alessandro
czwartek, 29 grudnia 2011
Choinkowo pomyslowo
Ostatnio pisze o bardzo poznej porze. Bedac w Polsce mam zawsze duzo spraw na glowie. Dlugo by opisywac niektore wydarzenia, trzeba by zalozyc oddzielny blog osoby zmagajacej sie z biurokracja dwoch krajow.
Dzisiejdzy post dedykuje choince, ktora zobaczylam w pewnym centrum handlowym. Urzekla mnie pomyslowoscia. No i troche pozazdroscilam. Chetnie zrobilabym taka choinke w domu, a najlepiej skorzystalabym z jej dobrodziejstw...
Zawsze jak przyjezdzam do Polski, to mowie sobie, ze zwolnie i odpoczne. Niestety jest tyle do zalatwienia, ze o odpoczynku moge pomarzyc (zawsze sobie mowie: to moze nastepnym razem). A nastepnym razem to bedzie w marcu. Przyjade promowac druga ksiazke. Jesli bedzie to taki tour jak we wrzesniu i pazdzierniku (nawet dwa spotkania dziennie), to z lezakowania przyslowiowe nici.
Hiiiiihiiihiii!
Dzisiejdzy post dedykuje choince, ktora zobaczylam w pewnym centrum handlowym. Urzekla mnie pomyslowoscia. No i troche pozazdroscilam. Chetnie zrobilabym taka choinke w domu, a najlepiej skorzystalabym z jej dobrodziejstw...
Zawsze jak przyjezdzam do Polski, to mowie sobie, ze zwolnie i odpoczne. Niestety jest tyle do zalatwienia, ze o odpoczynku moge pomarzyc (zawsze sobie mowie: to moze nastepnym razem). A nastepnym razem to bedzie w marcu. Przyjade promowac druga ksiazke. Jesli bedzie to taki tour jak we wrzesniu i pazdzierniku (nawet dwa spotkania dziennie), to z lezakowania przyslowiowe nici.
Hiiiiihiiihiii!
środa, 28 grudnia 2011
Tesknota za zupa
Moj maz jest w Polsce szosty dzien i chyba zaczyna brakowac mu wloskich smakow. Zatesknil za zupa Roberty, ktora ostatnio przedstawialam na blogu. W pobliskim sklepie ekologicznym dostalismy rewelacyjny wloski przecier pomidorowy oraz ciecierzyce (polska). Ze swiezym rozmarynem bylo trudno, niestety musielismy zastapic go suchym. Co odbilo sie na smaku. Mozna powiedziec, ze zupa ma posmak rozmarynowy.
Przecier pomidorowy nadal wspanialego koloru. Wlasnie zupka dogotowuje sie na gazie. Za chwile wszyscy zasiadziemy przy stole i ja zjemy. Mniam!
Przecier pomidorowy nadal wspanialego koloru. Wlasnie zupka dogotowuje sie na gazie. Za chwile wszyscy zasiadziemy przy stole i ja zjemy. Mniam!
wtorek, 27 grudnia 2011
Poswiatecznie
Poswiateczne nastroje skupiaja sie oczywiscie na jedzeniu. W tych dniach przy stole rozmawialo sie o roznych sprawach, rowniez o odzywianiu. Zastraszajaca wiadomosc przyniosla mama znajomych. Opowiedziala ona co "siedzi" w gotowych puszkach z makiem. Wlos sie na glowie jezy i naprawde odechciewa sie jesc. W dodatku na jakakolwiek etykietke spojrzymy, to otwieramy szeroko oczy. Dla przykladu banalne cukrowe kwiatki do dekoracji. Patrze na sklad i czytam:
cukier, sproszkowane bialko z jajek, woda barwione syntetycznie E124, E151, E132, E110, E104, E122, E131. W wolnej chwili poszperam i przeanalizuje te wszystkie "E". Nic dobrego jednak nie wroza.
Na duchu podnosi mnie Vegebox, oby rozwiajal sie na skale mojego miasta i okolic.Mikolaj obdarowal mnie rowniez ksiazka Reni Rusis, co tez napala optymizmem. A w niej znajome nazwisko i odkrycie Pieluszkarni. Jaki ten swiat maly. Pani Ewo, koniecznie musimy sie jeszcze spotkac i pogadac!
Zeby zrobilo nam sie milo i przyjemnie, wkleje sloneczne zdjecie z Toskanii.
cukier, sproszkowane bialko z jajek, woda barwione syntetycznie E124, E151, E132, E110, E104, E122, E131. W wolnej chwili poszperam i przeanalizuje te wszystkie "E". Nic dobrego jednak nie wroza.
Na duchu podnosi mnie Vegebox, oby rozwiajal sie na skale mojego miasta i okolic.Mikolaj obdarowal mnie rowniez ksiazka Reni Rusis, co tez napala optymizmem. A w niej znajome nazwisko i odkrycie Pieluszkarni. Jaki ten swiat maly. Pani Ewo, koniecznie musimy sie jeszcze spotkac i pogadac!
Zeby zrobilo nam sie milo i przyjemnie, wkleje sloneczne zdjecie z Toskanii.
Okolice Castiglion della Pescaia
niedziela, 25 grudnia 2011
Struffoli
Korzenie rodzinne mojej tesciowej wywodza sie spod Neapolu. Stad kazdego roku na Swieta przygotowuje ona struffoli - slodkosci z poludnia Wloch. Oto przepis:
400 gram mąki
4 jaja
2 łyżki cukru
25 gram masła
1 kieliszeczek anyżu
skórka z połowy cytryny
skórka z połowy pomarańczy
szczypta soli
oliwa do smażenia
do dekoracji: 400 gram miodu,
konfetti (kolorowe groszki), owoce kandyzowane
Przygotowanie:
Zagnieść wszystkie składniki, odłożyć ciasto pod przykryciem na kilka godzin. Następnie wyrobić jeszcze
raz, rozwałkowywać na wąskie ruloniki, ciąć na małe kaweczki (wielkości orzecha laskowego), rozkładać
na desce dobrze obsypanej mąką. Następnie rozgrzać olej, wrzucać ciasto. Struffoli muszą usmażyć się na
złotawy kolor. Po usmażeniu kładziemy je na talerzu przykrytym papierem (dzięki temu odsączamy
niepotrzebny olej). W między czasie na patelni rozpuszczamy miód, a następnie wrzucamy do niego
struffoli. Dodajemy kolorową posypkę i owoce kandyzowane, możemy nimi posypać wierzch struffoli.
Struffoli
Skladniki:400 gram mąki
4 jaja
2 łyżki cukru
25 gram masła
1 kieliszeczek anyżu
skórka z połowy cytryny
skórka z połowy pomarańczy
szczypta soli
oliwa do smażenia
do dekoracji: 400 gram miodu,
konfetti (kolorowe groszki), owoce kandyzowane
Struffoli (przepis pochodzi z mojej ksiazki, ktora czeka jeszcze na wydawce)
Przygotowanie:
Zagnieść wszystkie składniki, odłożyć ciasto pod przykryciem na kilka godzin. Następnie wyrobić jeszcze
raz, rozwałkowywać na wąskie ruloniki, ciąć na małe kaweczki (wielkości orzecha laskowego), rozkładać
na desce dobrze obsypanej mąką. Następnie rozgrzać olej, wrzucać ciasto. Struffoli muszą usmażyć się na
złotawy kolor. Po usmażeniu kładziemy je na talerzu przykrytym papierem (dzięki temu odsączamy
niepotrzebny olej). W między czasie na patelni rozpuszczamy miód, a następnie wrzucamy do niego
struffoli. Dodajemy kolorową posypkę i owoce kandyzowane, możemy nimi posypać wierzch struffoli.
sobota, 24 grudnia 2011
Zyczenia
Wszystkim czytelnikom oraz czytelniczkom bloga zycze wspanialych, Rodzinnych Swiat Bozego Narodzenia.
Na naszej choince nie moglo zabraknac rodziny Barbapapà.
piątek, 23 grudnia 2011
Choinkowo i cookletowo
Dzisiejszy dzien minal rowniez pod znakiem szukania choinki. Powiedzmy szczerze: jestesmy strasznie wybredne. Mija troche czasu zanim wybierzemy ta najpiekniejsza. Panowie sprzedajacy sa chyba przyzwyczajeni do markotnych pan i cierpliwie wysluchuja prosb: ta za niska, ta za wysoka, ta za cienka, ta ma trzy czubki....
Po kilku okrazeniach i panoramie choinek w koncu udaje nam sie znalezc ta wyjatkowa. Jest tak szeroka i duza, ze panowie musza pakowac ja we trojke.
Calemu zdarzeniu przygladala sie oczywiscie Julcia, ktora na te okazje zalozyla sloneczne okulary.
Popoludniu choinka zostala ubrana i przystojona lancuchami robionymi przez Julcie. Jutro wieczorem zrobie piekne zdjecie i wkleje na blogu.
Tymczasem zapraszam do przeczytania glownej strony Cookleta na ktorej znajdziecie moj przepis:
Po kilku okrazeniach i panoramie choinek w koncu udaje nam sie znalezc ta wyjatkowa. Jest tak szeroka i duza, ze panowie musza pakowac ja we trojke.
Calemu zdarzeniu przygladala sie oczywiscie Julcia, ktora na te okazje zalozyla sloneczne okulary.
Popoludniu choinka zostala ubrana i przystojona lancuchami robionymi przez Julcie. Jutro wieczorem zrobie piekne zdjecie i wkleje na blogu.
Tymczasem zapraszam do przeczytania glownej strony Cookleta na ktorej znajdziecie moj przepis:
czwartek, 22 grudnia 2011
Lotniskowo
Kolejny dzien spedzilam w Warszawie. Z dnia na dzien gonitwa przedswiateczna nabiera jeszcze wiekszego rytmu. Do domow centrum lepiej nie chodzic ani nie wjezdzac. Ludzie niemalze zabijaja sie o miejsca parkingowe, co dopiero w sklepach. Wszytko wywalone do gory nogami, scisk, tlok i goraco.
Wieczorowa pora pojechalam po meza na lotnisko. Tu tez ruch "w interesie". Sala przylotow pelna oczekujacych na najblizszych. Trudno dostac sie do drzwi, z ktorych wychodza z samolotu. Chaos, scisk i znow goraco. Samolot sie opoznil, a Julcia upodobala sobie ruchome schody w winde. Nie wiem ile razy zjechalysmy i wjechalysmy. Na koncu wyladowalysmy w amerykanskiej kawiarni (duzego wyboru nie ma na lotnisku). Wypila "pollitrowa" kawe... takie serwuja.
Wreszcie samolot wyladowal, wiec polecialysmy na sale przylotow. Trzeba bylo czekac jeszcze z 50 minut, az maz pojawil sie w drzwiach.
Zdziwiony, ze nia ma sniegu. Zawsze o tej porze w Polsce bylo bialo.
Wieczorowa pora pojechalam po meza na lotnisko. Tu tez ruch "w interesie". Sala przylotow pelna oczekujacych na najblizszych. Trudno dostac sie do drzwi, z ktorych wychodza z samolotu. Chaos, scisk i znow goraco. Samolot sie opoznil, a Julcia upodobala sobie ruchome schody w winde. Nie wiem ile razy zjechalysmy i wjechalysmy. Na koncu wyladowalysmy w amerykanskiej kawiarni (duzego wyboru nie ma na lotnisku). Wypila "pollitrowa" kawe... takie serwuja.
Wreszcie samolot wyladowal, wiec polecialysmy na sale przylotow. Trzeba bylo czekac jeszcze z 50 minut, az maz pojawil sie w drzwiach.
Jedna z choinek na warszawskim lotnisku
Zdziwiony, ze nia ma sniegu. Zawsze o tej porze w Polsce bylo bialo.
środa, 21 grudnia 2011
Przemile spotkanie
Dzisiaj poznym popoludniem spotkalam sie z dziewczynami czytajacymi bloga oraz ksiazke Smaki Toskanii. Szkoda, ze nie mogla przyjsc Ania z Bajkorady. Mam nadzieje, ze nastepnym razem bedzie miala wolniejsze chwile. Sama ja rozumiem. W dodatku przed samymi Swietami, natlok obowiazkow.
Wybralysmy sie do kawiarenki i zafundowalysmy sobie desery lodowe (oraz na ogrzanie sie: herbatke).
Rozmawialo sie nam bardzo milo, a czas nieublagalnie mijal.
Serdecznie dziekuje za slodkie podarki oraz rekodziela Mazenki. Deseczki beda wisiec w kuchni.
Dziewczyny dziekuje za spotkanie, czekam na nastepne!
Wybralysmy sie do kawiarenki i zafundowalysmy sobie desery lodowe (oraz na ogrzanie sie: herbatke).
Rozmawialo sie nam bardzo milo, a czas nieublagalnie mijal.
Serdecznie dziekuje za slodkie podarki oraz rekodziela Mazenki. Deseczki beda wisiec w kuchni.
Dziewczyny dziekuje za spotkanie, czekam na nastepne!
Ula, ja, Ewa, Mazena
wtorek, 20 grudnia 2011
Dzien w wydawnictwie
Wlasnie niedawno weszlam do domu, stad moje pozne pisanie na blogu.
Dzisiejszy dzien spedzilam miedzy innymi w wydawnictwie. Bylam tam osobiscie po raz pierwszy. Oczywiscie zrobilam sobie zdjecie pamiatkowe.
Poznalam wszystkie osoby pracujace nad moja ksiazka. To bardzo mile spotkania. Potem ostatnie zerkniecie na tekst i ksiazka poszla do druku. Teraz tylko nalezy oczekiwac jej na polkach ksiegarn.
Niestety nie moge zdradzic ani tytulu ani innych szczegolow. Czekam na pozwolenie od wydawnictwa. Nie moge sie doczekac pokazania wam okladki. Mysle,ze to kwestia miesiaca.
Dzisiejszy dzien spedzilam miedzy innymi w wydawnictwie. Bylam tam osobiscie po raz pierwszy. Oczywiscie zrobilam sobie zdjecie pamiatkowe.
Poznalam wszystkie osoby pracujace nad moja ksiazka. To bardzo mile spotkania. Potem ostatnie zerkniecie na tekst i ksiazka poszla do druku. Teraz tylko nalezy oczekiwac jej na polkach ksiegarn.
Niestety nie moge zdradzic ani tytulu ani innych szczegolow. Czekam na pozwolenie od wydawnictwa. Nie moge sie doczekac pokazania wam okladki. Mysle,ze to kwestia miesiaca.
poniedziałek, 19 grudnia 2011
Decoupage cz.III
Przed wyjazdem do Polski pojechalam do Malgosi, by skonczyc moja dachowke.
Tym razem byla ze mna Julcia, ktora dostala ogromna kartke na ktorej malowala Barbapapy, pieski oraz kotki.
Potem spodobaly jej sie profesjonalne farby Malgosi i trudno bylo jej wytlumaczyc, ze mozna uzywac ich w ograniczonej ilosci.
Moja dachowka, po trzech godzinach lakierowania, malowania byla wreszcie gotowa. Oto rezultat:
Jeszcze stan surowy dachowki...
Tym razem byla ze mna Julcia, ktora dostala ogromna kartke na ktorej malowala Barbapapy, pieski oraz kotki.
Potem spodobaly jej sie profesjonalne farby Malgosi i trudno bylo jej wytlumaczyc, ze mozna uzywac ich w ograniczonej ilosci.
Moja dachowka, po trzech godzinach lakierowania, malowania byla wreszcie gotowa. Oto rezultat:
Ukonczona praca, ktora zawisnie u mnie w kuchni
niedziela, 18 grudnia 2011
Swiateczny kiermasz
W sobote i niedziele uczestniczylam w kiermaszu swiatecznym w Podkowie Lesnej.
Wlascicielka Miedzywinami zaprosila mnie z rekodzielami do uczestniczenia w tym wydarzeniu.
Poznalam bardzo fajna osobe: Lukasza. Prowadzi Vegebox: sprzedaje ekologiczna zywnosc. Ma on bardzo duzo ciekawostek warzywnych, w tym topinambur, jarmuz, bietole (ktora o dziwo po polsku nazywa sie tak samo jak po wlosku) itd. Zachwycily mnie tez suszone jablka i gruszki, ktore zamowie na prezent dla mojego meza oraz wloskich znajomych.
W niedziele obok mojego stoiska wyroby rekodzielnicze wystawila Malgosia - kolezanka z podstawowki. Czas minal bardzo milo i przyjemnie.
Bylo mroznie, ale wspaniala pani Ela (fanka bloga) poleciala do domu i ugotowala nam goraca herbate z miodem.
Kiermasz odwiedzila jeszcze jedna kolezanka z podstawowki: Iwona. Przyszla z cala rodzina.
Stoiska zamknelysmy po 15, gdyz zaczal padac bardzo lekki sniezek. No i zrobilo sie ciemno. Teraz siedze sobie w domu, pod grubym kocem i przegladam zdjecia z imprezy.
Wlascicielka Miedzywinami zaprosila mnie z rekodzielami do uczestniczenia w tym wydarzeniu.
Moje drewniane kolczyki, a pod spodem dziela Babci Ani (czyli Kacik Babci Ani)
Poznalam bardzo fajna osobe: Lukasza. Prowadzi Vegebox: sprzedaje ekologiczna zywnosc. Ma on bardzo duzo ciekawostek warzywnych, w tym topinambur, jarmuz, bietole (ktora o dziwo po polsku nazywa sie tak samo jak po wlosku) itd. Zachwycily mnie tez suszone jablka i gruszki, ktore zamowie na prezent dla mojego meza oraz wloskich znajomych.
W niedziele obok mojego stoiska wyroby rekodzielnicze wystawila Malgosia - kolezanka z podstawowki. Czas minal bardzo milo i przyjemnie.
Ja i Malgosia
Bylo mroznie, ale wspaniala pani Ela (fanka bloga) poleciala do domu i ugotowala nam goraca herbate z miodem.
Ja i pani Ela
Kiermasz odwiedzila jeszcze jedna kolezanka z podstawowki: Iwona. Przyszla z cala rodzina.
"Klasowe" zdjecie: Iwona, ja i Malgosia
Stoiska zamknelysmy po 15, gdyz zaczal padac bardzo lekki sniezek. No i zrobilo sie ciemno. Teraz siedze sobie w domu, pod grubym kocem i przegladam zdjecia z imprezy.
sobota, 17 grudnia 2011
piątek, 16 grudnia 2011
Jeden krok do druku
Dzisiaj z niecierpliwoscia czekam na kuriera, ktory ma przywiezc probny wydruk ksiazki. Ostatnie zerkniecie na nazwy, tytuly i ksiazka idzie do druku. Wielkie emocje i ciekawosc co przyniesie 2012 rok?
czwartek, 15 grudnia 2011
Feltrinelli
Pistoia to bardzo dziwne miasto. Sklepy o danej tematyce lubia skupiac sie w jednym miejscu. Podam przyklady: jesli szukamy bielizny to trzeba isc na via Buozzi, co pare metrow mamy: Intimissimi, Terezis, Calzedonie i nieopodal Yamamay. Jesli chcemy buty ta sama historia, obuwnicze jeden obok siebie. Kosmetyczne to samo.
Ostatnio do tej dziwnej tradycji w miescie doszly ksiegarnie. Na via degli Orafi powstala Edison, a teraz Feltrinelli.
Za rogiem pierwsza ksiegarnia Giunti.
Nie wspomne o malej, historycznej ksiegarence. Ale ona wsrod tych ogromnych sklepow calkowicie sie gubi.
Ciekawe jak teraz bedzie z tymi trzema ogromnym ksiegarniami. O tych mniejszych nie wspomne...
Czas pokaze.
Ostatnio do tej dziwnej tradycji w miescie doszly ksiegarnie. Na via degli Orafi powstala Edison, a teraz Feltrinelli.
Za rogiem pierwsza ksiegarnia Giunti.
Nie wspomne o malej, historycznej ksiegarence. Ale ona wsrod tych ogromnych sklepow calkowicie sie gubi.
Ciekawe jak teraz bedzie z tymi trzema ogromnym ksiegarniami. O tych mniejszych nie wspomne...
Czas pokaze.
środa, 14 grudnia 2011
Zupa Roberty
Sasiadka z gory prawie sie wyprowadzila. W miesiac sprzedala mieszkanie, bedzie mieszkac w innej czesci miasta. Wielka szkoda, bo byla bardzo sympatyczna. No i czasem zdradzala mi jakies przepisy kulinarne (na odchodne podarowala mi wloska ksiazke kucharska, ktora ma 640 stron).
A propos jest tajemnic kulinarnych pragne podzielic sie z wami zupa z ciecierzycy. Dla tych, co lubia rozmaryn, bedzie to odkrycie roku. Przynajmniej tak mysle. Naturalnie Roberta opowiedziala mi jak przygotowac zupe, jak prawdziwa Wloszka nie podala ilosci. Musialam wiec sama wyprobowac i odtworzyc przepis.
200 gram ciecierzycy
250 ml przecieru pomidorowego
3 zabki czosku
2 male galazki rozmarynu
4 lyzki oliwy z oliwek
sol
Przygotowanie:
Ciecierzyce moczymy w wodzie przez cala noc.
Nastepnie gotujemy (wode solimy) az bedzie miekka. Na rozgrzana patelnie polanej oliwa wrzucamy obrany i drobno pokrojony czosnek oraz listki swiezego rozmarynu.
Kiedy czosnek zacznie "skwierczec" dodajemy przecier pomidorowy. Dusimy wszystko na wolnym ogniu przez 20 minut.
Do robota kuchennego wrzucamy: ugotowana cicecierzyce wraz z woda, w ktorej sie gotowala, sos pomidorowo-rozmarynowy.
Miksujemy. Gotowe, smacznego!!
A propos jest tajemnic kulinarnych pragne podzielic sie z wami zupa z ciecierzycy. Dla tych, co lubia rozmaryn, bedzie to odkrycie roku. Przynajmniej tak mysle. Naturalnie Roberta opowiedziala mi jak przygotowac zupe, jak prawdziwa Wloszka nie podala ilosci. Musialam wiec sama wyprobowac i odtworzyc przepis.
Zupa-krem z ciecierzycy (Roberty)
Skladniki:200 gram ciecierzycy
250 ml przecieru pomidorowego
3 zabki czosku
2 male galazki rozmarynu
4 lyzki oliwy z oliwek
sol
Przygotowanie:
Ciecierzyce moczymy w wodzie przez cala noc.
Nastepnie gotujemy (wode solimy) az bedzie miekka. Na rozgrzana patelnie polanej oliwa wrzucamy obrany i drobno pokrojony czosnek oraz listki swiezego rozmarynu.
Kiedy czosnek zacznie "skwierczec" dodajemy przecier pomidorowy. Dusimy wszystko na wolnym ogniu przez 20 minut.
Do robota kuchennego wrzucamy: ugotowana cicecierzyce wraz z woda, w ktorej sie gotowala, sos pomidorowo-rozmarynowy.
Zupa Roberty
Miksujemy. Gotowe, smacznego!!
wtorek, 13 grudnia 2011
Paliwo w cenie
Czy wiecie ze ostatnio paliwo do diesla kosztuje wiecej niz benzyna!! Tankowalismy w cenie 1,735 euro za litr. Przerazajace.
poniedziałek, 12 grudnia 2011
Florencja swiatecznie
Wczoraj na otuche i odstresowanie sie po wczorajszej przygodzie pojechalismy ciuf ciufem (tlum. z jezyka Julci: pociagiem) do Florencji. Pociag byl pelniusienki, tylko miejsca stojace. Centrum miasta pelniusienkie. Przy placu San Lorenzo wstapilismy na pyszna i artystyczna kawe.
Przy Bazylice stanela piekna choinka oraz zlobek.
Shopping w pelni. Witryny przyciagaja wzrok.
Na placu Santa Croce Targ Niemiecki - tylko z nazwy, bo znalazlam rowniez wystawce z Francji, Polski, Austrii itd. Oto kilka zdjec:
Zobaczcie jakie fajne kominki na zapachowe kadzidelka:
Ku naszemu zdziwieniu spotkalismy duza grupe znajomych z Pistoi. Zajadali sie kanapkami z pieczona swinka.
My natomiast skusilismy sie na lody...
Na koniec wdrapalismy sie na Piazzale Michelangelo, na ktorym postawiona ogromna choinke.
Schodzac w dol zajrzelismy na Plac Republiki, na ktorym byl targ zywnosci oraz prezentacja wozow Ferrari. Wszyscy mezczyzni oczywiscie sie zatrzymywali. Kartka informacyjna glosila, ze mozna sie probnie przejechac za jedyne 189 euro.
Duza okazja!
Zamet na Placu Rebubliki byl tak wielki, ze zgubilam meza z corka. Oderwalam od nich wzrok, gdyz chcialam pstryknac pare fotek. W dodatku rozladowala mi sie komorka. Na szczescie znalezlismy sie na peronie kolejowym, 10 minut przed odjazdem pociagu...
Przy Bazylice stanela piekna choinka oraz zlobek.
Shopping w pelni. Witryny przyciagaja wzrok.
Na placu Santa Croce Targ Niemiecki - tylko z nazwy, bo znalazlam rowniez wystawce z Francji, Polski, Austrii itd. Oto kilka zdjec:
Zobaczcie jakie fajne kominki na zapachowe kadzidelka:
Ku naszemu zdziwieniu spotkalismy duza grupe znajomych z Pistoi. Zajadali sie kanapkami z pieczona swinka.
My natomiast skusilismy sie na lody...
Lody cynamonowe i orzechowe
Na koniec wdrapalismy sie na Piazzale Michelangelo, na ktorym postawiona ogromna choinke.
Schodzac w dol zajrzelismy na Plac Republiki, na ktorym byl targ zywnosci oraz prezentacja wozow Ferrari. Wszyscy mezczyzni oczywiscie sie zatrzymywali. Kartka informacyjna glosila, ze mozna sie probnie przejechac za jedyne 189 euro.
Duza okazja!
Zamet na Placu Rebubliki byl tak wielki, ze zgubilam meza z corka. Oderwalam od nich wzrok, gdyz chcialam pstryknac pare fotek. W dodatku rozladowala mi sie komorka. Na szczescie znalezlismy sie na peronie kolejowym, 10 minut przed odjazdem pociagu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)