Nie lubie sie pakowac. Jakos nie potrafie ogarnac wszystkiego w jedna walizke 20-kilgoramowa.Wlos sie na glowie jezy jak pomysle, ze wlasnie ledwo dopielam dwie walizy po 32 kilo oraz wczoraj spakowalam (z panem Tadeuszem) paczke 50-kilowa. A ile jeszcze rzeczy zostawiam w Polsce! Cale biurko zastawione, nie mowie juz o polskim pokoju Julci. Zamiast ubywac rzeczy, to mnoza sie w blyskawiczynym tempie. Jedynym rozwiazanem bedzie przyjazd samochodem ciezarowym. W mojej wloskiej piwnicy na wywoz czekaja gasiory. Rok 2011 byl obfity i uzbieralam ich troche. Czekaja na podroz do Polski. Natomiast tutaj biblioteczka Julci rozrosla sie do gigantycznych rozmiarow i trzeba ja, choc po czesci, wywiezc do Wloch. Czy to w Polsce czy we Wloszech, pokoje Julic niedlugo eksploduja.
Od jutra wklejam informacje toskanskie. Wracam do gotowania, chodzenia na targ i moich wloskich spraw.