poniedziałek, 31 stycznia 2011

Zytnie paleczki


W mojej ulubionej piekarni w Pistoi Irene sprzedaje (na zamowienie) make. Poprosilam, zeby odlozyla dla mnie troche tej zytniej. Postanowilam zrobic eksperyment - dlugie paleczki, ktore mozna obwinac wedlinami lub serami. Paleczki nie wyszly dlugie, gdyz nie mialam czasu robic dlugich rulonow. Zrobilam wersje "krotka". Oto przepis:
ZYTNIE PALECZKI
Składniki:
500 gram mąki zytniej
25 gram świeżych drożdży
50 gram rodzynek
30 gram sezamu
70 gram oliwy z oliwek
100 gram wody
trochę masła do wysmarowania formy
Przygotowanie:
W kubeczku z małą ilością wody i mąki rozpuszczamy drożdże. Odstawiamy do wyrośnięcia. Następnie z mąki, wody, drożdży, oliwy, rodzynek, sezamy  wyrabiamy ciasto. Odstawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia (ciasto przykrywamy ściereczką).
Z ciasta "rolujemy" dlugie paseczki, kładziemy na wysmarowanej blasze.
Pieczemy przez około 15 minut w 220 stopniach.
Paleczki zanioslam do sprobowania sasiadce z dolu oraz Ezio i Giusy ze spozywczego. Giusy kroila sobie mortadele i obwijala ja wokol paleczek. Zjadala jedna po drugiej.

niedziela, 30 stycznia 2011

Karczochy o kazdej porze dnia i nocy

Moja tesciowa jest fanka karczochow. Kiedy tylko zaczyna sie na nie sezon, staje sie glownym gosciem na targu warzywniczym.vPertraktuje ceny, pyta o pochodzenie warzywa. Ostatnio karczoch jest w cenie, bo kosztuje 0,60 - 0,70 euro. Tesciowa stara sie zejsc z ceny. Jest bardzo zadowolona, kiedy trafi jej sie zakup 10 karczochow za 3 euro. Przerabia je na 1000 sposobow: w occie, w oliwie, smazone, duszone, panierowane, pieczone... A potem daje je nam...
Odkad wrocilam z Polski prawie codziennie tesciowa daje mi miseczke gotowych do jedzenia karczochow. Powoli zaczynaja nam wychodzic z bokow. Wczoraj zanieslismy tesciowej pare dorodnych baklazanow, z nadzieja ze przynajmniej na kilka dni zmieni menu. Dzisiaj jeszcze nie tknela tego warzywa, "dla odmiany" zrobila duszone karczochy...

sobota, 29 stycznia 2011

4000 klikniec

Blog ma juz ponad 4000 klikniec!! Przez 2 i pol miesiaca istnienia strony to chyba duzo? Jestem bardzo szczesliwa, ze podobaja sie moje posty. Komentarze zawsze mile widziane!! Jeszcze raz dziekuje wszystkim czytelnikom i zapraszam do czytania!!

Powrot do rzeczywistosci

Wrocilismy do domu (czytaj: do naszego bloku). Rzucilismy sie do komputera, zeby odnalezc chalupe z "lotu ptaka". Oto ona:

Robi wrazenie teren otaczajacy dom. W gorze winorosla, na dole oliwki. Wokolo las - wszystko prywatna wlasnosc.
Dom bez dwoch zdan jest do remontu. Pochodzi z okolo 1800 roku, wiec nie musze wam pisac ile jest do zrobienia.  Wkleje zdjecie kominka, ktory uderzyl nas swoja wielkoscia. Zajmuje prawie cala kuchnie. Wyobrazam sobie, jak 200 lat temu mieszkajaca tam rodzina wypiekala bochenki chleba, ktore musialy starczyc na caly tydzien...
Potrzebujemy troche czasu by ochlonac z wrazen...

piątek, 28 stycznia 2011

Spotkanie na rondzie

Jutro o 11 mamy spotkanie na rondzie. Bedzie czekal tam agent nieruchomosci, ktory zawiezie nas do wymarzonej toskanskiej chalupy. Podobno niezbyt wychwalal teren otaczajacy dom. Uwazal, ze 400 metrow lasu prowadzacego do celu to niezbyt atrakcyjna sprawa. Nam wydaje sie wrecz odwrotnie. To superowo!!
Chiara wie, ze jest do remontu dach. Ciekawe, co jeszcze? Oby nie wszystko.
Dwa dni temu mialam sen, ze razem z nami pojechali wszyscy znajomi ktorych mamy. Tloczyli sie w drzwiach wejsciowych chalupy i czekali na wejscie schodami na pierwsze pietro. Bylo tyle ludzi i zamieszania, ze nagle zrobilo sie ciemno i (my najbardziej zainteresowani) nie zdazylismy obejrzec nieruchomosci. Zreszta agent (ten ze snu) powiedzial, ze po tej wizycie jest tyle osob chetnych na kupno, ze my nie mamy na co liczyc.
Ezio ze sklepu spozywczego "dodal optymizmu" mowiac, ze na remont takiego domu potrzeba bedzie 2 milionow euro. Zachwial mi sie grunt pod nogami. A Chiara myslala, ze za 20 tysiecy (euro) wyremontujemy dach. Zaczelam liczyc w myslach ile oliwy zdolamy uzyskac z drzew rosnacych wokol domu i co zrobimy z hektarami winogron? Moze wymyslimy jakies nowe wino, ktore odniesie sukces? Marne szanse, bo ja mam alergie na alkohol.

Mamma ti amo

Mama jest najwazniejsza na swiecie. Dobrze o tym wiemy. Dla Wlocha jest ona NAJ w kazdym wzgledzie i to przez duze "N". Istnieje silna wiez miedzy matka a synem (nie jest taka silna miedzy matka a corka). Mama na wszytko pozwala swojemu dziecku, nawet jak jest juz duze. Bywa czesto, ze 40-letnie latorosle mieszkaja wciaz z rodzicami. Mama rozpieszcza pod kazdym wzgledem: przygotowuje do jedzenia, pierze, prasuje.
W Pistoi, na jednym z murow ktos "wysprejowal" napis: "Kocham Cie mamo, love".  Z pewnoscia byl to mezczyzna!!

czwartek, 27 stycznia 2011

Befanini

Wczoraj na deser znajomi podali ciasteczka Befanini. Robione sa one szczegolnie w rejonach Lukki, a ze Simona pochodzi wlasnie z tego miasta jej mama nie zapomina o tradycji i przesyla corce lokalne slodkosci. Befanini robi sie w czasie Karnawalu. Nazwa pochodzi od Befany - czarownicy, ktora 6 stycznia przynosi dzieciom slodycze, przede wszystkim slodki "wegiel".
Podaje przepis:
500 gram maki
300 gram cukru
150 gram miekkiego masla
3 jaja + 1 jajo do posmarowania cisteczek
½ szklanki mleka
1 opakowanie proszku do pieczenia
½ szklanki rumu
1 lyzka startej skorki z cytryny
szczypta soli
kolorowe groszki do dekoracji

Befanini
Przygotowanie:
Wyrobic ciasto z: maki, masla, cukru, jaj, skorki z cytryny, proszku di pieczenia, rumu i szczypty soli. Maczac ciasto w mleku i wyrabiac. Uformowac z niego kule i wlozyc na pol godziny do lodowki. Nastepnie rozwalkowywac ciasto na grubosc 4 mm i wycisnac ciasteczka (w formie zwierzatek, serca itd.) Wysmarowac maslem blache, rozlozyc ciasteczka. Posmarowac roztrzepanym jajem i przybrac kolorowymi groszkami. Piec okolo 20 minut w temperaturze 180 stopni.

środa, 26 stycznia 2011

Odkurzone marzenia

Od wielu lat szukamy (raczej w marzeniach i lokalnych gazetkach nieruchomosciowych) starej, wiejskiej chalupy do remontu. Najwazniejsze zeby byla zachowana w typowym toskanskim stylu i miala wokol siebie duzo terenu.
Kilka tygodni temu w rozmowie z Chiara wyszlo na to, ze rowniez ona z mezem poszukuja wolnostojacej chaty, gdzies z daleko od miasta i zanieczyszczenia (obecnie mieszkaja w ladnej okolicy, ale w poblizu fabryki ktora zajmuje sie spalaniem smieci - wszyscy od lat walczymy o jej zamkniecie, ale wladze nie biora pod uwage glosu mieszkancow). Byli juz nawet obejrzec kilka "obiektow".
Nie namyslajac sie dlugo ja i Chiara wzielysmy sprawe w nasze rece i ruszylysmy do poszukiwan. Znalazlysmy dwie chalupy, ktore moglyby zostac domem naszych marzen.  Przeciez dom i teren mozemy podzielic na dwa i spokojnie zyc obok siebie.W sobote (wedlug wstepnych ustalen) jedziemy zobaczyc pierwsze cacko: powierzchnia nieruchomosci to 360 m2, a teren to 9 hektarow gajow oliwnych i winorosli!! Wyobraznia zaczyna dzialac. Czy Wam tez??

wtorek, 25 stycznia 2011

Do zobaczenia Francesco

Od wielu lat Francesco nosil sie z zamiarem sprzedania baru. Ale jakos nikt sie nie trafial. Interes szedl coraz lepiej, bo Francesco potrafi zadbac o klientow. Jest bardzo mily, zamieni z kazdym slowo. A przede wszystkim zna na pamiec, co kto pije i je. Wystarczylo przekroczyc prog baru, a przygotowywal on ginseng dla mnie, dla tesciowej espresso a dla Julci spienione mleko z posypana na wierzchu czekolada. W godzinach 11.30-12 wypiekal pizze i wstawial ja do glownej barowej witryny. 5 minut i juz jej nie bylo.
Dwa tygodnie temu wiadomosc powalajaca wszystkich bywalcow z nog: Francesco sprzedal bar!! Przez tydzien mowilo sie tylko o tym. W koncu przyszli nowi wlasciciele, a raczej wlascicielki. Dzisiaj drugi dzien nowego personelu.

Zmienil sie nieco wystroj lokalu, na szczescie atmosfera jest rownie mila jak wczesniej. Brakuje jeszcze kawy ginseng, ale wlascicielki obiecaly ze juz wkrotce sie pojawi. Co chwile wchodzi ktos z ulicy i wola:" Czesc Francesco", po czym zdziwiony zatrzymuje wzrok na barmance. Trudno bedzie przyzwyczaic sie nam do nowej sytuacji, bo zzylismy sie bardzo z poprzednim wlascicielem. Niestety nic nie trwa wiecznie...

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Tarta od Ezio

Z rana zajrzalysmy do naszego ulubionego sklepiku warzywiczego prowadzonego przez Ezio i jego zone Gusy. Jest tam bardzo mila atmosfera, mozna wrecz powiedziec: domowa. W rogach sklepu postawione sa krzesla, na ktorych siedza godzinami starsi bywalcy i gawedza sobie o wszystkim i o niczym. Julcia jest rowniez zaliczana do stalych bywalczyn (lecz najmlodsza z calego grona) i kiedy przestepuje prog sklepu wszyscy ochocza ja witaja. Po pierwsze dostaje do reki kawalek schiacciaty (rodzaj pieczywa wloskiego), nastepnie zdejmuje czapke, szalik, rozpina kurtke i chodzi po calym sklepie. Jej ulubione zajecie to zdejmowanie cen z produktow spozywczych i przenoszenie kartonow z winem z jednego miejsca na drugie (kto wie, dlaczego upatrzyla sobie akurat te kartony??!!).
Ezio zrobil mila niespodzianke i upiekl dla nas tarte. Jak widzicie atmosfera w sklepie istnie rodzinna.
Bede musiala sie jakos odzwdzieczyc. Chyba zrobie frustine, te o ktorych pisalam na blogu kilka tygodni temu.

niedziela, 23 stycznia 2011

Spotkanie wieczorem

Dzis wieczorem idziemy do naszych znajomych Wegan. Zaniesiemy im kupiony w Polsce Syrop z agawy, ktory jest naturalnym cukrem. Niestety nie moge upiec zadnego ciasta (przynajmniej w tej chwili zaden przepis mi nie przychodzi do glowy), gdyz nie jedza oni potraw macznych. Dlatego postanowilam zaniesc im w prezencie bukiet....warzyw.

Pochodza one oczywiscie z uprawy biologicznej i sa bardzo bardzo slodkie.

sobota, 22 stycznia 2011

Numer 13


Serdecznie witam na blogu trzynastego obserwatora, a raczej obserwatorke.  Chce podkreslic, ze numer trzynascie we Wloszech wcale nie przynosi pecha. "Włosi są narodem bardzo przesądnym. Oczywiście wiadomo, że nieszczęście przynosi stłuczone lustro albo czarny kot przechodzący drogę.
Nowością dla nas jest fakt, iż we włoskiej kulturze to siedemnastka uważana jest za numer nieszczęśliwy.
I tak Wikipedia podaje na przykład, że we włoskich hotelach nie istnieje pokój numer siedemnaście, na parkingach nie ma siedemnastego miejsca. Alitalia w swoich samolotach nie ma siedzenia numer siedemnaście, nie istnieje również autostrada A17 (natomiast jest A13). Renault sprzedawała we Włoszech swoje “R17” jako “R177”.
Niedawno byłyśmy z przyjaciółkami w multikinie. Zgodnie zauważyłyśmy, że brakuje w nim sali numer siedemnaście." (cytat z niewydanej ksiazki "W krzywym zwierciadle")
Serdecznie dziekuje wszystkim nowo przybylym obserwatorom za wybranie mojego bloga. Zycze milej lektury!!

piątek, 21 stycznia 2011

W poszukiwaniu zaginionych zawodow

Szukalam jednej rzeczy, a znalazlam druga. Kiedys kupilam sympatyczny material, ktory moglby wspaniale pasowac na firanke. Problem w tym kto ja uszyje. Wystarczy zawinac brzegi i przeszyc. Brak jednak sprzetu w domu. A krawcowej ze swieca trzeba szukac. Jest tylko jedna w Pistoi i ma tyle pracy, ze ostatni raz jak probowalam do niej sie "dostac" zastalam taki mniej wiecej napis na drzwiach: "nie dzwoncie, nie pukajcie, jestem przepelniona praca i nie wiem kiedy bede przyjmowac nowe zlecenia". Jednym slowem "pocalowalam klamke" i poszlam po rade do znajomych. Jedna z nich zdradzila mi, ze ma zaprzyjazniony sklep pasmanteryjny, ktory przyjmuje rowniez rzeczy do szycia. Mialam wtedy do wszycia tasme w firance zakupionej w Polsce (kosztowala 200 zlotych). Panie z pasmanterii zgodzily sie na moja prosbe i poprosily,zebym wrocila za kilka dni. Firanka juz czekala na mnie, jak i rowniez rachunek do zaplacenia.Razem: 60 euro. Koszt wszycia tasmy przekroczyl cene firanki!! Juz teraz wiem, dlaczego panie z pasmanterii tak ochoczo przyjmuja zlecenia.
Z kawalkiem materialu, ktory znalazlam pewnie bedzie tak: przy najblizszej okazji zawioze go ze soba do Polski. Przeszyjemy z mama (czytaj: mama przeszyje) w domu.

czwartek, 20 stycznia 2011

Troche slodyczy

W zwiazku z tym, ze mamy Karnawal proponuje troszke slodkosci. Podaje Wam przepis na kulki ryzowe - Fritelle di riso:

Składniki:
250 gram ryżu
0,2 litra mleka
0,25 litra wody
150 gram cukru
2 jaja
1 żółtko
1/2 pomarańcza
1/2 cytryny
1 opakowanie cukru waniliowego
1/2 szklaneczki Vin Santo lub rumu
2 łyżki mąki
1/2 opakowania proszku do pieczenia
Cukier puder do posypania
Oliwa do smazenia

Przygotowanie:
Na zimno mieszamy: ryż, wode, mleko .Dodajemy pol pomarańcza skrojonego w kawałki i 1/4 cytryny również pokrojonej na kawałki. Wstawiamy na gaz, w połowie gotowania dodajemy cukier. Kiedy ryż sie ugotuje, odstawiamy go do ostygnięcia i wyjmujemy z niego kawałki pomarańczy i cytryny. Gdy ostygnie dodajemy jaja i żółtko, startą skórkę z pomarańczy i z cytryny, cukier waniliowy, Vin Santo (lub rum), 2 łyżki mąki. Dobrze mieszamy (jeśli ciasto jest zbyt rzadkie dodajemy mąki), dodajemy proszek do pieczenia. Na patelni z rozgrzana oliwa smazymy uprzednio zrobione kulki z ciasta ryżowego. Podajemy posypane cukrem pudrem.
Fritelle di riso
Przepis i wykonanie: Aleksandra Seghi

Inna nazwa kulek to Fritelle di San Giuseppe (Fritelle Sw.Jozefa). Przygotowywane sa one rowniez 19 marca, wlasnie na obchody Sw.Jozefa.

środa, 19 stycznia 2011

Pomocna lala

W sklepie z artykulami elektrycznymi i AGD przyciaga niezbyt codzienna wystawa. Siedzi na niej recznie uszyta lala z napisem "Anti stress".
Na mysl przychodza mi setki pytan: czy sklep zarabia malo? czy jest juz tak zle we Wloszech, ze zamiast suszarek, golarek, zarowek, lodowek trzeba sprzedawac lale na odstresowanie? czy to nowa moda? czy to laleczka woo-doo? Czy pomaga przetrwac dzien?
A Wy co o tym wszystkim myslicie?

wtorek, 18 stycznia 2011

Nie jest tak zle

Inspiracja do dzisiejszego posta byl komentarz pewnej dziewczyny na temat mieszkania w miescie takim jak Pistoia i szybkim znudzeniu sie przebywaniem w malym srodowisku (zaczerpniete z blogu, droga Nikki mam nadzieje, ze nie masz nic przeciwko). Absolutnie nie chce bronic Pistoi, ale uwazam ze nie jest tu nudno. Mieszka w niej 93 tysiecy obywateli. Miasto jest pelne muzeow, teatrow, kosciolow z waznymi zabytkami. Obok bazyliki stoi babtysterium, Toskania moze pochwalic sie tylko 4 takimi budynkami (wlasnie w Pistoi, nastepnie Florencji, Pizie i Volterrze).
Glowny Plac przy Bazylice, widok na Wieze

Od restauracji i lokali gastronomicznych az kreci sie w glowie. Sa silownie, baseny - kryte lub na swiezym powietrzu. Z kinami tez nie jest zle. W lato dodatkowo odzywaja kina na wolnym powietrzu, bardzo fajnie oglada sie wtedy filmy. Co jakis czas w Pistoi kreca jakis film, czesto wsrod mieszkancow oglaszany jest casting. Ale to tak na marginesie.
Co roku odbywa sie jeden z wazniejszych muzycznych festiwali, a mianowicie Pistoia Blues Festival. Przyjezdzaja slawy z calego swiata. W lipcu podczas obchodow miasta sa parady sredniowieczne, koncerty (rowniez operowe), tance na glownych placach miasta. W styczniu natomiast relacja na zywo ze Swieta Befany (czarownicy,ktora 6 stycznia przynosi dzieciom slodycze) transmitowana jest na cale Wlochy przez telewizje Rai.
Z innych waznych informacji nalezy dodac, ze Pistoia lezy we wspanialym punkcie strategicznym. Do Florencji dojedziemy pociagiem w 40 minut, do Lukki tez w 40 minut, w 1 godzine do Pizy lub nad morze do Viareggio. Godzina wspinania sie samochodem i serpentynami i juz jestesmy w gorach w Abetone (wspaniale wyposazona miejscowosc narciarska). Jak "widzicie" jest wszystko: gory, morze, wazne miasta turystyczne.
I jeszcze: w Pistoi mieszcza sie siedziby uniwersyteckie, filie uniwersytetu Florenckiego.
Gdybyscie chcieli "wirtualnie obejrzec" Pistoie, zapraszam na You Tube na moj kanal, gdzie w kilku czesciach przedstawiam miasto:
http://www.youtube.com/user/oladventures#p/u/4/a-J39wW39VI

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Swiety Antonio

Dzisiaj podobno jest dzien Swietego Antoniego, patrona zwierzat. Dawniej tego dnia chodzilo sie do kosciola i ksiadz swiecil nasze zwierzeta.Przy tej okazji rozdawano dzieciom poswiecone pieczywo - buleczki swietego Antoniego.
Na Placu Sali w Pistoi jedna z piekarni (dla sprecyzowania ta najdrozsza) wywiesila dzisiaj napis na drzwiach: "Buleczki Sw.Antoniego".
Zarobila dzisiaj chyba krocie.Wszyscy zaciekawieni napisem wchodzili do srodka i na polkach wyszukiwali nowosci. Utworzyla sie kolejka. Kazdy bral minimum 6 buleczek i sluchal sprzedawczyni, ktora jak nakrecona katarynka opowiadala w kolko te sama historie o Sw.Antonim.

Moja tesciowa tez weszla i zakupila je: dla Julci (prawie 2 lata) i starszego syna (44 lata). Po czym orzekla, zebysmy biegly na Plac Mazzini bo tam w kosciele mnisi rozdaja buleczki. W kosciele ani sladu po buleczkach ani po mniachach ani po kimkolwiek.

Cebula z Certaldo

Cebula jest waznym warzywem w Certaldo do tego stopnia, ze widnieje nawet w herbie miasta. Istnieje tez motto:
“Per natura sono forte e dolce ancora/ e piaccio a chi sta e a chi lavora”.
"Z natury jestem mocna i jeszcze slodka/ smakuje tym co pracuja i nie pracuja".
Wystepuja dwie odmiany:
“statina” - okragla, w kolorze fioletowawym. Najlepiej smakuje na surowo, je sie ja w letnich miesiach,
“vernina” - nie jest okragla, lekko "zgnieciona" o kolorze mocnej czerwieni i ostrym smaku.Wystepuje od konca sierpnia do konca zimy.
Jednym z wyrobow cebulowych Certaldo jest dzem. Uzywa sie go do jedzenia serow, dziczyzny, wieprzowiny.Doskonaly rowniez do deserow z owocami lesnymi.
W sklepikach, barach i cukierniach mozna oczywiscie zakupic ten dzemik.
 Wystepuje w dwoch wersjach: z sama cebulka lub z pomaranczami.
Ja poprosilam pania w cukierni o sloiczek dzemu z sama cebula. Pani sprzedala mi natomiast ten z pomaranczami...

niedziela, 16 stycznia 2011

Certaldo

Pod pretekstem zobaczenia sie z nasza znajoma Rossana (w kazda trzecia niedziele miesiaca sprzedaje na targu rekodzielnictwa i antykwariatu w Certaldo) tak na prawde zrobilismy sobie mila wycieczke. Ostatni raz w Certaldo bylismy "x" lat temu i to zawsze w pracy (nasze stoisko stalo obok tego Rossany). Tym razem robilismy za turystow.
Miasto to slynie z dwoch "rzeczy":
1. urodzil sie tu znany wloski pisarz Giovanni Boccaccio
2.rosnie cebula znana na caly kraj (o ktorej opowiem jutro).
Glownym punktem turystycznym jest Certaldo Alto - Certaldo Wysokie, do ktorego mozna dostac sie malym wagonikiem, podobnym do tego co wjezdza na Gubalowke. W gornej czesci miasta znajduje sie Muzeum Boccaccio, dom w ktorym mieszkal, kosciol w ktorym jest pochowany.
Styczniowa trzecia niedziela byla wyjatkowo piekna. Przygrzewajace slonce sprawilo, ze nieliczni mieszkancy wyszli pogaworzyc na glownej ulicy.
W miejscowym barze skorzy byli do pogawedek z przybyszami (czyli nami). Chyba brakuje im rozrywki. Do sezonu turystycznego jeszcze daleko. Teraz nie dzieje sie tam na prawde nic.
W niektorych czesciach miasta mozna powiedziec, ze zatrzymal sie czas. Obok drzwi wejsciowych do pewnego mieszkania stalo w doniczce oliwkowe drzewo przybrane swiatecznymi bombkami.
Do Certaldo warto wybrac sie w lipcu, na sredniowieczne targi "Mercantia". Oprocz targu rekodzielnictwa w dolnej czesci miasta, na gorze odbywaja sie spektakle oraz kolacja sredniowieczna. Wszystko do poznych godzin nocnych.

sobota, 15 stycznia 2011

"Z innej beczki"

Pistoia moze pochwalic sie kolektura totolotka, w ktorej wygrano 70 milionow euro. Wlasciciele powiesili ogromny napis obwieszczajacy te informacje i jestem pewna, ze przyciaga do wejscia do srodka i (ma sie rozumiec) do zagrania.
Wlosi bardzo lubia grac w przerozne gry hazardowe.
" We Włoszech Superenalotto istnieje od 3 grudnia 1997 roku. Rożni się od polskiego lotka tym, ze sześć cyfr możemy wybrać spośród cyfr od 1-90, co daje mniejszą możliwość wygrania. Stąd moi znajomi Włosi bardzo lubią grać w Dużego Lotka w Polsce, gdyż u nas zwiększa się nadzieja trafienia szóstki.
Również w Lotto można obstawić cyfry od 1-90. Należy jeszcze podać jedno z dziesięciu miast (Bari, Cagliari, Florencja, Genua, Mediolan, Neapol, Palermo, Rzym, Turyn, Wenecja), na które obstawiamy dany numer. Na jedno miasto można postawić najwyżej pięć cyfr. W sumie w jednej grze można zastosować dziesięć cyfr.
Za najstarszego przodka historycznego Lotto uważana jest “borse di ventura”, gra o której wzmianki pochodzą z Mediolanu z 1448 roku. Źródła literatury podają, że chodziło o siedem woreczków zawierających odpowiednio 20, 25, 30, 50, 75, 100, 300 dukatów. Płacąc jednego dukata dostawało się jeden bilet ze swoim imieniem, znajdujący się w pojemniku z wikliny. Płacąc więcej dukatów, dostawało się więcej biletów. Następnie na mediolańskim placu Sant'Ambrogio wystawiano również drugi pojemnik zawierający tyle samo biletów co w pierwszym, z czego siedem biletów odnosiło się do siedmiu wyzej wymienionych wygranych, reszta biletów była pusta.
Osoba odpowiedzialna za losowanie najpierw z pierwszego pojemnika losowała bilet z imieniem, a z drugiego bilet, który był odpowiedzialny za ewentualną wygraną
Poniżej przytoczę kilka rad dla grających w Lotto:
Gra w Lotto jest GRĄ i taką jest zawsze pojmowana; w Lotto wygrywa ten kto ma szczęście i tak jak we wszystkich grach jest bardziej prawdopodobne przegrać niż wygrać,:
  • Rozważnym jest obstawianie jednej cyfry co nie naraża własnych oszczędności.
  • Szczęście może nagrodzić zwykłe obstawienie za 1000 lirów.
  • Jeśli to możliwe lepiej jest obstawiać dany numer na każde z miast
  • Mała wygrana pozwoli odzyskać inwestycje i będzie mogła być przeznaczona na następne losowanie.
  • Gdyby ani za pierwszym razem ani za drugim żaden numer nie został wylosowany, radzi się powtórzyć to samo obstawienie trzy razy.
  • Dobrze jest podzielić grę na więcej kartek, które dadzą mniejszą sumę pienieżną niż obstawiać duże sumy na trzy, cztery lub pięć wygranych numerów
  • W niepewności na jakie miasto obstawić, wybrać to, na którym istnieją jedna lub więcej cyfr, które w danym mieśce nie wyszły od bardzo długiego czasu."

    Zacytowany fragment pochodzi z niewydanej jeszcze mojej ksiazki pt."W krzywym zwierciadle".

piątek, 14 stycznia 2011

Zagwostki rodzicielskie cz.II

Calodzienne bieganie po szkolach skonczylo sie bardzo szybko. Zmieniono reguly przyjmowania do szkol. Mozna przedstawic tylko 1 wniosek do szkoly panstwowej i 1 do szkoly nalezacej do urzedu. Zadnych wnioskow do kazdej istniejacej w okolicach szkoly.Dwie i koniec.

Ze szkola "urzedowa" nie bylo problemu. W moich najblizszych okolicach jest jedna, tak wiec te wybralam.Gorzej z panswtowa.Sa dwie,ktore mam "na oku":
1.w samym centrum Pistoi, latwo dojechac autobusem, ktory co 20 minut przejezdza kolo mojego domu. Szkola miesci sie w ogromnej kamiennicy, w ktorej miesci sie rowniez szkola podstawowa. Nie wiem czy jest chociaz skrawek ogrodu do zabawy. Male szanse na dostanie sie, gdyz szkola nie nalezy do mojego okregu, tak wiec dziecko bedzie rozpatrywane w "drugiej kolejce".Na pytanie: czy jest jakas nadzieja na dostanie miejsca,pani w sekretariacie odpowiedziala: " w zyciu nalezy ryzykowac bo "chi non rischia non rosica" (przyslowie z Sardynii: "kto nie ryzykuje nie lowi").
2.szkola poza centrum, poza miastem. W malym miasteczku polozonym 3 km od Pistoi.Dojazd fatalny - praktycznie tylko autem. Autobus jezdzi raz na godzine, a moze i mniej. Plusy: szkola miesci sie w niezaleznym budynku, jest ogromny ogrod z mnostwem zabawek. Szanse na dostanie sie sa - powiedzial mi dzis popoludniu sam dyrektor (bo dziecko nalezy do tego rejonu).
Ktora szkole byscie wybrali? Czekam z niecierpliwoscia na wasze komentarze.

czwartek, 13 stycznia 2011

Zagwostki rodzicielskie

Jeszcze tak niedawno razem z mezem szukalismy ubranek dla wczesniakow (te na 43 cm), a juz bierzemy udzial w biegu na zapisy do szkoly.
Addio smoczusiu...
Julcia nie skonczyla dwoch lat, a we wrzesniu powinna isc do tzw.scuola dell'infanzia (szkoly dziecinstwa), dla dzieci w wieku 3-5 lat. Do sprawy podeszlismy bardzo spokojnie. W miare przychodzenia zaproszen na tzw.dni otwarte, odwiedzamy szkoly, ogladamy, pytamy o warunki. Dopiero potem podejmiemy decyzje.
Dzisiaj rano znajoma Daniela otworzyla mi szeroko oczy. Przedstawila, jak na prawde wyglada sprawa zapisow do szkoly. W wielkim skrocie: nalezy wziasc  adresy wszystkich szkol w okolicy i poza nia i skladac wnioski gdzie sie tylko da. A potem liczyc na szczescie i opatrznosc z gory, ze chociaz jedna z nich przyjmnie nasze dziecko. Czas skladania dokumentow praktycznie do konca stycznia (niektore przedluzaja do lutego).Zeby bylo prosciej: dokumenty pobiera sie i oddaje w innej siedzibie niz szkola.
Dzisiaj wieczorem zasiade przed komputerem, spisze wszystkie adresy szkol, siedzib ktore maja wnioski do poszczegolnych szkol, zrobie sobie mape, wlaczam dopalacz do nog i od jutra "ruszam w boj"!!

środa, 12 stycznia 2011

Baccalà


W kazda srode i sobote w Pistoi odbywa sie targ. Mozna kupic doslownie wszystko: ubrania, bielizne, buty, sprzet gospodarstwa domowego, obrusy, kwiaty i cos do jedzenia. Na malym placyku przy piekarni Fanti stoi stragan ze wszystkim na wage. Sa: oliwki, kapary, suszone pomidory, roznego rodzaju maki, fasola, cicerzyca, bakalie, anchois i na koncu dorsz (po wlosku baccalà). Ryba ta jest bardzo popularna w Toskanii. Wystepuje swieza, mrozona lub w solonych platach, tak jak wlasnie na straganie w dzien targowy. Zeby "odsolic" taka rybe potrzeba kilku dni moczenia jej w wodzie, wymiany wody i znow moczenia. Procedura jest dluga, bo platy ryby ogromne i stan zasolenia gigantyczzny.
Podaje przepis na dorsza, ktorego robili toskanscy chlopi mieszkajacy na terenach graniczacych z regionem Emilia Romagna.
Dorsz z porami
Skladniki na 3 osoby:
0,5 kg di baccalà
2 pory
150 gram obranych pomidorow lub pomidorow w puszce
3 lyzki oliwy z oliwek
2 zabki czosnku
1/2 peczka natki pietruszki
sol i troche peperoncino
biale wino (na oko)
Przygotowanie:
Na patelni rozgrzac 3 lyzki oliwy z oliwek, dodac posiekany czosnek, por. Posypac sola i peperoncino. Gdy por sie poddusi dodajac rybe, zalac go winem.Dusic. Na koncu wrzucic kawalki pomidorow. Dusic przez okolo 90 minut (!). Wszystko posypac posiekana natka pietruszka i podawac do spozycia.

wtorek, 11 stycznia 2011

Po Swietach

W centrum Pistoi wielkie porzadki. Z glownych uliczek ekipa zwija lampki swiateczne.

Wiekszosc barow jest zamknieta z powodu urlopu. U Francesco tez nieczynne, ale to dlatego, ze odnawia lokal. Z kolei bar w uliczce, ktora prowadzi do Placu Sali, "rozlozyl sie w lozku". Na spuszczonej "zaluzji" widnieje napis: "zamkniete z powodu grypy".

Szczerze mowiac, pierwszy raz w zyciu spotykam sie z takim napisem. Musialo sciac rowno wszystkich pracownikow. Ciekawe, kiedy otworza.
Poza tym w Pistoi po staremu. Niewiadomo tylko jak sie ubierac. Niby 12 stopni na plusie, ale jedni wciaz trzymaja sie ciezkich ubran zimowych i kozaczkow "na misiu", inni (tj.inne) natomiast czujac wiosne odslaniaja powabne dekolty...

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Powiew wiosny zimowa pora

Wrocilam do Wloch, do Toskanii. 15 stopni na plusie i slonce przedzierajace sie przez nieliczne chmury. Musze sie do tego dostosowac. Zbyt duzy szok termiczny.
Przez ostatnie dni organizm przyzwyczail sie do "polarnych" temperatur, a tu zaczyna sie wiosna. Pierwszym plusem , ktory odczulam na wlasnej skorze byl fakt, iz pranie wywiesilam na zewnatrz. Dynda teraz na sznurze i byc moze juz jest suche??
Na przedpoludniowym spacerze zauwazylam, ze oliwki ktore jeszcze w polowie grudnia lezaly masowo na schodach ktore prowadza do parku Villone, obecnie pozostaly po nich tylko pestki. Jakie to zwierzatko urzadzilo sobie uczte? A moze Wigilijna kolacje?

sobota, 8 stycznia 2011

Ciasto bezowe

Odwiedzilam dzisiaj znajomych, u ktorych atmosfera rodzinnego ogniska jest przewspaniala. Pani domu zachwycila swoimi potrawami i sposobem ich podania. Wszystkie cukiernie swiata moga sie schowac na widok jej super ciasta bezowego z nadzieniem z sera mascarpone, platkow migdalowych oraz likeru (upss...zapomnialam smaku likieru...).
Zostalam i zostane jeszcze dlugo pod wrazeniem tego wspanialego domu oraz ich gospodarzy. Moi drodzy, do nastepnego spotkania!!

Waliza

Nie wiem jak wy, ale mnie pakowanie doprowadza do przedwyjazdowej depresji. Ugniatanie kolanami ostatniej warstwy ubran, wychodzace siatki po bokach, zapinanie suwaka we dwie, a czasem trzy osoby - tak to w skrocie wyglada. A przeciez jednoczesnie do Wloch beda szly dwie paczki z rzeczami. Jak to mozliwe?! Czy ubrania pecznieja przed wlozeniem ich do walizki?
Do jeszcze gorszego stresu doprowadza mnie odprawa. Ze wzgledu na troche doswiadczenia w lotach doszlysmy z siostra do wniosku, ze lepiej ustawic sie do kolejki, w ktorej odprawia mezczyzna. Kobieta zawsze wynajdzie dodatkowe kilogramy do zaplaty. A mezczyzna machnie na to reka. Problem w tym, ze nie czesto plec meska zajmuje sie tym fachem. Poza tym kolejka jest jedna, a dopiero gdy nadchodzi nasz moment nalezy udac sie do odpowiedniego stanowiska. I jak tu wcelowac? Trzeba zdac sie na los, ktory w 9 na 10 przypadkach nie jest dla mie przychylny. Przed oczekujaca kolejka odgrywam komedie w postaci wyrzucania zbednych rzeczy z walizki (butelki alkoholu sprezentowane przez znajomych, wedlina, sery..., polskie pieczywo). Nastepnie siadajac na walizce, 
oblewajac sie siodmymi potami, probuje ja zamknac.
Zazdroszcze ludziom, ktorzy potrafia spakowac sie w mala walizeczke i zadeklarowac, ze maja tylko podreczny bagaz. Chcialabym porozmawiac z takim czlowiekiem, zeby zdradzil mi jak to jest w ogole mozliwe.

piątek, 7 stycznia 2011

Male osiagniecia

Jest godzina 22. Do tej chwili, przez caly dzisiejszy dzien na blog kliknieto 187 razy. Laczono sie z takich krajow jak:
Polska

Austria

Włochy

Holandia

Francja

Słowenia

Stany Zjednoczone.
To dla mnie duze wyroznienie, gdyz do tej pory odnotowywalam maksimum 50-60 wejsc dziennie.
Wszystkim czytelnikom serdecznie dziekuje za poswiecenie czasu na czytanie mojego bloga. Mam nadzieje, ze w miare uplywu czasu stanie sie on coraz ciekawszy i interesujacy. Pozdrawiam wszystkich!!

czwartek, 6 stycznia 2011

Wiadomosc z ostatniej chwili

Kochani,
postanowilam brac udzial w konkursie na Blog Roku 2010. Zapraszam na strone:
http://www.blogroku.pl/aleksandraseghi,gwh10,blog.html
Istne szalenstwo!!

Powolne odliczanie

Czas zwijac przyslowiowe "manatki". Dzisiejsze przedpoludnie przeznaczone bylo na pakowanie paczki w powrotna droge. Tym razem jeden karton nie wystarczy.
Babcia,ciocie, wujkowie, wujkowie-dziadkowie obsypali Julcie przepieknymi prezentami. Odkurzacz, toaletka ksiezniczki, lala fryzjerka, supermarket i... nie starczyloby strony na wyliczanie. Ja z Polski zabieram "tony" herbaty malinowej, zurawinowej, poziomkowej, czeresniowej... Dla Ezio - przyjaciela ze spozywczego zakupilam polskie kabanosy. Uzbieralo sie tego troche. Szkoda, ze nie mozna zabrac ze soba slynnych na cala okolice ogorkow od pani Kozlowskiej i kiszonej kapustki na bigos...

środa, 5 stycznia 2011

Toskanskie klimaty

W mojej podwarszawskiej "miescinie" powstal dom w stylu toskanskim. Ogromna budowla stanela bokiem do ulicy i zajela cala wolna dzialke.
Z regionu wloskiego, o ktorym mowa zaczerpnela przede wszystkim okiennice. Mam nadzieje, ze nie sa one tylko atrapami i ze rzeczywiscie zamykaja sie na calych szerokosciach okien. Z ciekawoscia czekam jak zagospodarowany zostanie niewielki teren wokol domu. Do tak ogromnej "chalupy" potrzebne by bylo raczej kilka hektarow gajow oliwnych lub winnic. Nie ten klimat,  nie ten ogrodek.

wtorek, 4 stycznia 2011

Delikatesy Basia

Uzaleznienie od pizzy dalo sie we znaki. Juz od kilku dni myslalam o niej, az w koncu dzisiaj zdecydowalam sie zarobic ciasto i odstawic do wyrosniecia.W miedzyczasie wyszlam do miejsowych sklepikow (w podwarszawskiej miejscowosci, skad pochodze) w celu zakupu mozarelli. Okazalo sie, ze to trudne zadanie. Na szczescie w drodze od jednego spozywczego do drugiego napotkana znajoma podpowiedziala, ze w Delikatesach Basia powinna byc i mozarella.I miala racje. Przy lodowce z nabialem stala we wlasnej osobie wlascicielka. Spytalam o mozarelle. Pani chciala wiedziec do czego jest mi potrzebna. Na odpowiedz: do pizzy pani Basia powiedziala,ze potrzebna jest ta zolta. Nigdy nie widzialam zoltej mozarelli!! Dobrze, ze Wlosi nie wiedza o istnieniu tego dziwnego produktu. Do pizzy uzywana jest najzwyklejsza na swiecie mozarella (biala i plywajaca w swojej wodzie). Mozna tez uzyc tzw.mozarelle di bufala, z mleka bawolicy. Ciagnie sie bardziej od tej zwyklej, stad Wlosi lubia jesc z nia pizze.

Moja pizza wyszla nawet niezle. Popsul ja tylko przecier pomidorowy, lejacy sie sos o dziwnie slodkim smaku z "Krokodyla"...

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Panpepato


Slodkie Panpepato z Umbrii bardzo przypomina wygladem toskanskie ciasto Panforte. Rozni sie tym, ze dodaje sie do niego pieprzu. Dla milosnikow bakalii oraz przypraw polecam te slodycz.

Panpepato
Skladniki:
100 gram obranych migdalow
100 gram orzechow laskowych
100 gram obranych orzechow wloskich
100 gram owocow kandyzowanych
100 gram rodzynek
150 gram gorzkiej czekolady
200 gram miodu
2 lyzki cynamonu
1 lyzka galki muszkatolowej
troche pieprzu

troche maki
Przygotowanie:
Przez 20 minut moczyc rodzynki w cieplej wodzie.  Pokroic na kawalki: orzechy, migdaly, czekolade, dodac owoce kandyzowane, cynamon, galke muszkatolowa, przypruszyc wszytko pieprzem.Na koniec dodac dobrze odsaczone rodzynki.
W garnuszku rozpuscic miod, dodac troche wody. Zagotowac.Wlac do wymieszanych bakalii. Dzieki temu czekolada sie rozpusci.Dodac tyle maki, az bedzie mozna uformowac ciasto. Wysmarowac blache lub wylozyc ja papierem do pieczenia. Wlac ciasto. Piec je 10 minut w temperaturze 180 stopni. Wyjac z pieca i poczekac az ostygnie. Smacznego!!

niedziela, 2 stycznia 2011

Lotnisko

2 stycznia na lotnisku do odprawy samolotowej do Rzymu sami mezczyzni. Tylko mlodzi Wlosi. Skonczyl sie swiateczny pobyt u polskich narzeczonych. Pora wracac do domu. Zaloze sie, ze pierwsza rzecza jaka zrobia po przekroczeniu progu wloskiego domu bedzie zjedzenie spaghetti al dente.
Dekoracje na warszawskim lotnisku

sobota, 1 stycznia 2011

Pierwszy dzien roku

W Polsce zima na calego. Wszedzie bialo i wciaz pada snieg.

W Sylwestrowy wieczor zajadalismy sie kasza jaglana, ktora podobno przyniesie fortune. We Wloszech natomiast je sie danie z soczewicy.  A Wy czego skosztowaliscie ostatniego dnia roku?