niedziela, 8 lipca 2012

Milo spedzony czas

Wlasnie dla takich chwil warto prowadzic bloga, pisac o tym co sie lubi i znajdowac odzew w tzw. rzeczywistosci.
Wczoraj wieczorem wrocilam z Krakowa. Bylo rownie goraco jak w Pistoi. Troche ochlody przyniosly nam lody u Sycylijczyka, na ktore zaprowadzila nas Iwona - stala czytelniczka bloga Moja Toskania.



Serdecznie dziekuje jej, ze zechciala sie z nami spotkac i oprowadzic po miescie.
Lody wysmienite i juz mi ich brakuje. Kazdy smak rewelacyjny. Polecam wszystkim, ktorzy wybieraja sie do Krakowa.
Mam nadzieje, ze juz wkrotce znow tam wrocimy. Moze w mniej upalne dni, bo przy takich temperaturach trudno sie zwiedza.

Krytyka

Krytyka rowniez nalezy sie zajac. A takie ostre slowa w moim kierunku jeszcze nie padly. W zwiazku z tym, ze wypowiedz jest publiczna, moge ja opublikowac rowniez na moim blogu.
Zanim to zrobie, wytlumacze jej "pochodzenie": na pewnym forum zajmujacym sie wymiana informacji na tematy wlosko-polskie, polsko-wloskie umiescilam zaproszenie na moje blogi. Oto odpowiedz jednej z osob, ktore wziely udzial w dyskusji:
"A co? Za mało kaski z reklam leci i trzeba zwiększyć frekwencje na blogu?

Najlepsze blogi w historii polskiej blogosfery nigdy nie musiały się tak natrętnie reklamować,
przykłady: Ewa Kułak z Kolumbii, Novelka czy Anna Sawińska z Korei.

Im większy badziew/ bardziej komercjalny blog tym więcej namolnego ogłaszania się wszędzie gdzie się da.

Przyłóż się może trochę bardziej do treści bloga, to będzie więcej wejść i więcej kaski Ci spłynie z reklam.

Może jak jesteś tak zdesperowna to weź przykład z Ally von Boskiej, jej blog ostatnio miał ponad 100 tysięcy wejść dziennie - rzucaj jakieś kontrowersyjne wypowiedzi na wszystkich możliwych forach i pod spodem link do bloga.

Jeśli zależy Ci na jakości (do której Ci jeszcze baaardzo daleko) ucz się tu:

http://www.kolumbijsko.com/

http://wkorei.blogspot.com/

http://e-novela-kolumbijska.blog.onet.pl/


A jak szukasz rozgłosu i setek tysięcy kliknięć to bierz przykład z niej:

aluh.pl

Poza tym, Twój blog miał szansę zrobić furorę jakieś 20 lat temu... w 1992.

Dzisiej, gdy co roku tysiące polskich studentów wyjeżdżają na stypendia i praktyki do Japonii, Malezji, Indonezji, Nepalu, Kolumbii, Urugwaju, Gruzji, Brazylii i w 1000 innych miejsc, Toskania do której można sie dostać za 50 złotych samolotem Ryanaira raczej już na nikim nie robi wrażenia...

Ja też kocham Toskanię, mieszkałam prawie rok we Florencji to mój drógi dom... ale nie zaszkodzi trochę obiektywizmu.

Co jest ciekawsze? Blog o Toskani, dostępnej właściwie dla każdego czy może blog o życiu codziennym na Filipinach?"

Brak mi slow. Pierwszy komentarz, ktory cisnie sie na usta: szkoda, ze tyle bledow ortograficznych w tym tekscie.
A tak na serio: ktokolwiek ma mi cos do zarzucenia, do przekazania, proszony jest o pisanie na adres:
aleksandra.seghi@email.it