Dochodze do wniosku, ze poruszanie sie komunikacja miejska w Polsce wcale nie jest tansze od tej wloskiej. W Pistoi jednorazowy przejazd autobusem kosztuje 0,80 euro. Do tego bilet po skasowaniu wazny jest 60 minut, co oznacza ze jesli musze to przesiadam sie do innego autobusu i spokojnie jade na starym bilecie (oby zmiescic sie w 1 godzinie). Natomiast w Warszawie jednorazowy bilet kosztuje 3,60 zl i po skasowaniu mozna na nim przejechac sie tylko tym autobusem /tramwajem/metrem, ktorym jedziemy w danym momencie. Zadnych 60 minut tolerancji czasowej. W zeszlym tygodniu wraz ze znajomym mielismy przesiadke, co oznaczalo 2 skasowane bilety. Po 40 minutach wracalismy z powrotem i w ruch poszedl 3 bilet (czwarty nie, bo jechalismy w inne miejsce od miejsca startowego).
Taki Fiacik chyba malo pali, przydalby sie do przemieszczania po miescie. Moje marzenie, nie wiem czy do zrealizowania (sa to autka historyczne, z lat 60-tych, gora 70-tych, potrzeba fachowca do takiego wozu, bo jak sie nagle popsuje gdzies na odludziu?!)
Wieczorem przegladalam moja jeszcze niewydana ksiazke (oczekujaca) i rzucil mi sie w oczy wloski dowcip:
- Wczoraj zaoszczędziłem 1 euro!!
- Jak to zrobiłeś?
- Zamiast wziąć autobus biegłem za nim w tyle.
- Brawo!!
Gdybyś biegł za taksówką, zaoszczędziłbyś jeszcze więcej!!
Warszawskie taksowki tez sa w cene!