Miasteczko jest bardzo przytulne i sympatyczne do zwiedzenia.
Slynie miedzy innymi z tego, ze odbywa sie tu festiwal jazzowy.
Uliczki pna sie raz w gore, raz w dol.
Mieszkancy centrum zmuszeni sa do takiego parkowania
Troszke szkoda, ze wiele budynkow jest zaniedbanych, bo pustych.
Natomiast te zamieszkale niejednokrotnie wyrozniaja sie wspanialymi kwiatami w oknach.
Nad miastem rozposciera sie wspaniala katedra Sw. Krzysztofa.
W sloneczny dzien tylko tam powiewa lekki wiatr. Stad wielu turystow rozklada sie na trawce lub szuka cienia pod ogromym drzewem.
My tez skorzystalismy z przyjemnej atmosfery i usedlismy na kamieniu, obok muzeum. Julcia ulozyla z kamyczkow "postaci-usmieszki":
We wnetrzu katedra jest ciemna. Nalezy wrzucic pieniazek, by niezbyt mocne swiatlo oswietlilo jej fragment.
Tuz przy katedrze znajduje sie muzeum, czynne tylko w soboty i niedziele i to nie caly dzien.
Stad rozposciera sie piekny widok na okolice.
Schodzac z "gory" mialam nadzieje, ze sklepiki z souvenirami beda jeszcze otwarte. Niestety nie. Szkoda, bo w calym miasteczku byly tylko dwa sklepiki, jeden obok drugiego. Wlasciciele mogliby doagadac sie miedzy soba i na przemian otwierac sklepiki, tak by turysta - przechodzien mogl cos nabyc.
Dzien zakonczylismy porcja pysznych lodow. Lodziarnia oferowala bardoz wiele smakow. W zwiazku z ogromnymi upalam postawilam na smak arbuzowy.
Witryna lodziarni